Pół wojny - Joe Abercrombie - recenzja

W kapryśnym świecie literatury niezwykle ważny jest umiar pisarzy. Nie stworzono chyba jeszcze wielotomowego cyklu powieści, w którym zasada „im dalej, tym gorzej” nie sprawdziłaby się w mniejszym lub większym stopniu. Być może dlatego Joe Abercrombie, chcąc pozostać w pełnym blasku, historię znad Morza Drzazg kończy już na trzecim tomie, tym razem zatytułowanym Pół Wojny.

Minęły kolejne lata od wydarzeń przybliżonych czytelnikowi w Połowie Świata. Minister Gettlandu – Yarvi, wraz z sojusznikami zgromadzonymi wcześniej za pomocą obietnic, podstępu lub siły, przygotowuje się do ostatecznego starcia z Najwyższym Królem, a tym samym globalnej wojny.  Podobnie jak w drugim tomie historii, tak i teraz Abercrombie zostawia w tle „opowiedzianych” bohaterów i serwuje nam zupełnie nowych. Tak więc Zadra i Brand robią krok w tył, na pierwszy plan wpuszczając Skarę - osieroconą księżniczkę zrujnowanego przez wojnę kraiku, z którego cudem uciekła podczas najazdu. Naiwne młode dziewczę z początku zastraszone i bezradne, z pomocą „pożyczonych”: doradcy, obrońcy i opiekuna powoli uczy się stosownej dla swego urzędu postawy i próbuje uzyskać wpływy w kruchym sojuszu zbudowanym przez Ojca Yarviego.

Pół Wojny, jak tego wymaga tytuł, zawiera w sobie zdecydowanie więcej opisów bezpośrednich starć pomiędzy stronami konfliktu niż poprzednie części. Nie są jednak one przesadnie brutalne i zbyt rozdmuchane. Nijak nie da się tu doszukać epickich walk przesyconych honorowymi postawami walczących. Wojna nie jest sprawiedliwa, a każde zwycięstwo jest czyjąś klęską i Abercrombie przypomina nam o tym wielokrotnie.  Sceny walk są krótkie, ale bardzo dynamiczne. Podobnie z samą konstrukcją powieści – tak jak w poprzednich tomach, autor postawił na krótkie rozdziały, czasami ledwie zarysowujące w głowie czytelnika obrazy świata, w jakim mieszają władcy, zarówno ci tytularni, jak i ci prawdziwi - nieoficjalni. Całą resztę trzeba sobie dopowiadać, przypuszczać i wnioskować samemu, a dopiero  wiele stron dalej okazuje się, jak dalece wprowadzono nas w błąd. Jedno można powiedzieć na pewno -  Abercrombie potrafi mistrzowsko zwodzić czytelnika - pozwala by zbudował on sobie własny obraz wydarzeń, a potem, kiedy wszystko wydaje się jasne i poukładane, wrzuca w to fabularny granat i kompletnie przetasowuje układ sił. Tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, kto jest po czyjej stronie i za co odpowiada, co jest ogromnym plusem tej powieści, bo nie pozwala zaufać nikomu z bohaterów. Nawet postaci wzbudzające najwięcej sympatii, są nie do końca takie, jak je początkowo widzimy, co kolejny raz potwierdza, że autorowi daleko do pisania powieści pełnych cnót i wzniosłych idei, a woli bardziej realistyczne formy i inspirację czerpie po prostu  z niechlubnej dwulicowej natury człowieka.

W poprzednich tomach wrażenie robił ogrom życiowych prawd, które autor częstokroć  wkładał w usta swoich bohaterów. Pod tym względem nic się nie zmieniło, tyle tylko, że skoro czasy niespokojne, to i prawdy jakby bardziej cierpkie. Całość sprawia, że chociaż cykl nie należy do ciężkich i bardzo poważnych, czasem pozwala na moment zawieszenia i przemyślenia, jak to, co się przeczytało, można przenieść na realne życie.  Niestety nic w tym świecie nie może być wyłącznie dobre.  Wodzenie czytelnika za nos wychodzi Abercrobmiemu świetnie, za to w fabule pokusił się o pewne rozwiązania, które wypadły dość nienaturalnie i mogą być odebrane jako remedium na brak pomysłu. W rezultacie sama wojna i sposób jej faktycznego rozgrywania staje się jakby tłem dla miotających się w politycznych zawiłościach bohaterów, co nie byłoby wcale minusem, gdyby nie fakt, że sprawia wrażenie czegoś, co można określić po prostu jako „naciągane”.

Trzeba oddać Abercrombiemu, że stworzył przyzwoicie rozwinięty świat pełen ciekawych bohaterów i zastosował szereg ryzykownych rozwiązań, które mogły być gwoździem do trumny, a okazały się strzałem w dziesiątkę. Przeważnie dobry cykl, to krótki cykl – tak jest i w tym przypadku. Autor zakończył powieść w doskonale przemyślanym momencie i nie dał sobie szansy na zrażenie do siebie czytelników kolejnymi tomami odgrzewanych historii. Dzięki temu z przyjemnością kiedyś przeczytam całość ponownie, będę ją z czystym sumieniem polecać, a także dopiszę Joego Abercrombiego do listy autorów, na których powieści czeka się z niecierpliwością.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.