Warcraft - recenzja

Premiera kinowego Warcrafta już za nami. Obraz zebrał skrajnie zróżnicowane recenzje i podczas gdy krytycy byli mocno sceptyczni, przeciętni widzowie nie posiadali się z zachwytu. Film bez większego trudu zdobył tytuł najlepiej zarabiającej ekranizacji gry komputerowej, co ciekawe głównie dzięki… Chińczykom. Równolegle z kinówką na rynek trafiła poświęcona jej powieść, za którą odpowiada Christie Golden i to nią się tutaj zajmę.

Mimo heroicznych wysiłków Durotana Mroźne Wilki zostały zmuszone do porzucenia ojczystego Draenoru i dołączenia do Hordy, dowodzonej przez potężnego, spaczonego czarnoksiężnika, Gul’dana. Nienaturalnie zielony ork postanawia poprowadzić swoich pobratymców do nowego świata i podbić jego mieszkańców. Jego metody okazują się jednak zbyt drastyczne nawet dla zaprawionych w bojach wojowników i wewnątrz Hordy szybko narasta napięcie, które grozi rozłamem. W tym samym czasie król Llane Wrynn wraz ze swym wiernym czempionem, Anduinem Lotharem, otrzymują wiadomość o upadku kilku posterunków granicznych. Według plotek agresorami są ogromne, dzikie bestie dosiadające wilków. Nawała zdaje się nadchodzić prosto z nieodległych Czarnych Bagien, a wojownicy nie mogą nawiązać kontaktu z Medivhem, który mógłby pomóc zażegnać kryzys. Obdarzony niewyobrażalną mocą Strażnik milczy od blisko sześciu lat, nawet teraz, gdy królestwo potrzebuje go najbardziej. Młody mag, Khadgar, przypadkiem natrafia na informacje, które mogą wyjaśnić tę zagadkę…

Powiem krótko: gdyby powieść Christie Golden ukazała się pod innym tytułem, najpewniej jeździłbym po niej jak Donald Trump po amerykańskich liberałach. Dialogi są nienaturalnie teatralne, sceny batalistyczne rażą patosem godnym jankeskich filmów wojennych, a kroku dzielnie dotrzymują im niemożebnie przesłodzone watki romansowe, które mogłyby poruszyć chyba tylko trzynastoletnią dziewuszkę. Rzecz w tym, że to Warcraft, do diaska! Rozum krzyczy, że to wszystko banał, ale serce raduje się na widok znanych postaci i lokacji. Możliwość zwiedzenia Karazhanu przed jego upadkiem, poznania Blackhanda jako brutalnego, ale honorowego orka, a nie oszalałej, skrzywionej przez Żelazną Hordę bestii z alternatywnej rzeczywistości Warlords of Draneor to miód na serce fana.

Jeśli chodzi o lore, to nie należy się spodziewać szoku, bo ogólny rys tych wydarzeń jest przecież powszechnie znany. Prawdziwą wisienką na torcie są tutaj detale. Młodość Khadgara, narodziny Go’ela, wewnętrza tragedia Orgrima, która tak bardzo przyczyniła się przecież do późniejszych losów Thralla… jest tego trochę, a wszystko cieszy. Niestety pojawiły się również pewne nieścisłości. Finalna scena na szczycie Karazhanu wygląda nieco inaczej, niż powinna, losy wspomnianego Blackhanda toczą się w zupełnie odmiennym kierunku, od tego, który do do tej pory uznawano za kanoniczny, a w dodatku kompletnie położono wątek Garony. Nie dość, że nieszczęsna niewiasta po drodze straciła domieszkę krwi draenei na rzecz innej rasy, to jeszcze – gwałtownie – zmieniła się natura jej relacji z Medivhem.  Z punktu widzenia całej opowieści to nieistotne detale, ale jednak boli, że Blizzard ich nie dopilnował i dopuścił do kolejnej nieścisłości w swoim flagowym uniwersum.   

Warcrafta z czystym sumieniem mogę polecić wyłącznie stałym bywalcom Azeroth i okolic. Przeciętny czytelnik dostrzeże tu tylko kalki, banały, drętwe dialogi i bzdurną, oklepaną historyjkę rodem z fantastyki dla nastolatków, ale fani dostrzegą drobne detale i będą czerpać przyjemność ze świadomości tego, jak tutejsze wydarzenia potoczą się w przyszłości, jak zmienią się poszczególni bohaterowie, co stanie się z królestwami, organizacjami i tak dalej. Możliwość pełniejszego doświadczenia narodzin uniwersum to świetna zabawa, ale tylko dla nielicznych. Jeśli nazwy i imiona, które wyminąłem powyżej nie są ci obce, będziesz zadowolony, ale w innym wypadku poszukaj lepiej czegoś innego.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.