Pasterska korona - recenzja

Przepis na recenzję ostatniej książki legendarnego wręcz autora wydaje się prosty. Zachwyt, uwielbienie, żal po stracie takiego człowieka. I choć faktycznie żal zostaje, to nadmierne pochlebstwa zawsze budzą wątpliwość w uczciwość recenzenta. „Terry Pratchett nigdy nie był tak dowcipny, tak bezpośredni i tak szczodry, jak w tej – swojej ostatniej – powieści ze Świata Dysku” – to jeden ze sloganów, który atakuje czytelnika z okładki książki. Ponoć o zmarłym mówi się albo dobrze, albo w ogóle. Co w przypadku, gdy wypowiedzieć się trzeba, ale powyższy cytat jest zwykłym kłamstwem?

Pasterska korona opowiada o Tiffany, która w wyniku śmierci Babci Weatherwax obejmuje pierwszeństwo wśród koleżanek po fachu. Odejście najpotężniejszej czarownicy nie oznacza jedynie kobiecych przepychanek o władzę, ale także nadchodzącą inwazję elfów ośmielonych osłabioną barierą rozgraniczającą światy. W zażegnaniu konfliktów może pomóc aspirujący do miana czarownica Goeffrey wraz ze swoim kozłem Mefistofelesem.

Dużo można powiedzieć o Pasterskiej koronie, ale nie to, że „Terry Pratchett nigdy nie był tak dowcipny…”. Czasy absurdalnego humoru zmuszającego do refleksji odeszły bezpowrotnie kilka książek wstecz. Dowcip w ostatniej powieści autora opiera się na seksie i alkoholu, co wydaje się dużym oraz niewybaczalnym obniżeniem standardu do klasy Świata według Kiepskich. Owszem, czasem w garncu słabych żartów znajdzie się lepszy kąsek, czasem czytelnik nawet uśmiechnie się pod nosem, ale zdecydowanie robi to zbyt rzadko. Podobny spadek dotyczy również finału akcji. Całość prowadzi do wręcz banalnego starcia. Gdzie podziało się rozwiązywanie konfliktów przy pomocy meczu piłki nożnej?

Najjaśniejszą postacią powieści jest wspomniany wcześniej chłopak wraz z kozłem. Goeffrey w wyniku okrucieństwa swojego ojca postanawia opuścić dom rodzinny i udać się z wiatrem w stronę Lancre, aby zostać czarownicem. Dar jednoczenia ludzi i kończenia wszelkich konfliktów ma mu pomóc w realizacji celu. Niezmiernie szkoda, że szybko postać zostaje marginalizowana i znika gdzieś w tle. Oczywiście należy mieć świadomość, że duża część zarzutów może wynikać z drastycznego i przedterminowego zakończenia pracy nad książką. Wedle posłowia całość została napisana przez Pratchetta, a gdyby autor miał więcej czasu, z pewnością dopisałby jeszcze kilka fragmentów powieści. Prawdopodobnie dlatego też postać Goeffreya gubi się gdzieś po drodze. Podobny problem zresztą dotyka Królowej Elfów, której wątek wydaje się zbyt sztucznie skończony.

Z niezwykle ciężkim sercem należy stwierdzić, że Pasterska korona jest książką słabą. Wydaje się, że gdyby nie wygórowane oczekiwanie względem twórczości Pratchetta, to powieść byłaby zaledwie akceptowalna. Zdecydowanie lepszym ukoronowaniem cyklu i pożegnaniem z czytelnikami jest Para w ruch. Tak czy inaczej, mimo wielu niedoskonałości trudno pominąć ostatnią książkę uznawanego przez wielu za mistrza fantastyki autora. Osobę, która miała ogromny wpływ na literaturę i rzesze czytelników na całym świecie.


Sonky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.