Paweł Majka

Paweł Majka i Radosław Rusak zgotowali nam w zeszłym roku całkiem miłą niespodziankę, dostarczając książkę, która podchodziła do tematyki trzeciej wojny światowej w nieco inny sposób, niż zwykło się to robić we współczesnej fantastyce. Panowie odpuścili sobie maski przeciwgazowe i napromieniowane pustkowia, skupiając się na chaosie typowym dla pierwszych dni konfliktu konwencjonalnego. Nie znaczy to bynajmniej, że przez cały czas towarzyszył nam klekot karabinów i huk dział. Sceny batalistyczne się zdarzały, owszem, ale z reguły w dość małej skali, a największy nacisk i tak położono na grę wywiadów i tajemniczy spisek wokół cennych zabytków pokroju Szczerbca, które Amerykanie z jakiegoś powodu postanowili wykraść z terenów państw należących do Układu Warszawskiego. Dzięki Trzeciemu frontowi dowiemy się wreszcie po co.

Nie ukrywam, że na widok słów „trzecia wojna światowa” z reguły tracę zainteresowanie, bo przed oczami staje mi niemożliwie wyświechtany motyw konfliktu nuklearnego i smutnych panów, ganiających się w maskach przeciwgazowych po szaroburych ruinach. W tym przypadku obawy były tym większe, że Paweł Majka ma już na koncie powieści post-apokaliptyczne (przyzwoite, jeśli mnie pamięć nie myli). Na szczęście Czerwone żniwa poszły zupełnie inną drogą i chwała im za to. Zanim przejdę do rzeczy, wspomnę, że nad książką pracował nie tylko Majka, ale także jego szkolny przyjaciel, Radosław Rusak. Panowie postanowili nawiązać dłuższą współpracę, a niniejsza powieść jest jej początkiem.

Paweł Majka, pisarz znany przede wszystkim z opowiadań, Dzielnicą obiecaną zaliczył bardzo udany powieściowy debiut. Kontynuacja wydawała się zatem być tylko kwestią czasu. Krakowianin nie zawiódł oczekiwań - dalsze losy Marcina, Ewy i Wesołego możemy poznać za sprawą Człowieka obiecanego, który niedawno zawitał do księgarń.

Z każdym kolejnym rokiem Uniwersum Metro 2033 rozszerza się o kolejne kraje i miasta. Post-apokaliptyczny projekt Dmitrija Głuchowskiego już dawno przekroczył granicę Rosji, a do Polski zawitał w 2014 r. za sprawą omawianej tutaj Dzienicy obiecanej Pawła Majki. Dla krakowskiego pisarza był to powieściowy debiut, stąd obawy o jakość książki mogły wydawać się zasadne. Niesłusznie.

Polconową tradycją jest już doroczna gala wręczenia Nagrody Literackiej im. Janusza A. Zajdla. Statuetki przyznawane przez miłośników fantastyki najlepszym opowiadaniom i powieściom minionego roku są bez wątpienia jednymi z najbardzej pożądanych wyróżnień, jakich może oczekiwać polski pisarz-fantasta. Nic więc dziwnego, że ceremonia wręczenia nagród rokrocznie wypełnia konwentowe sale konferencyjne aż po same brzegi. Nie inaczej było i w tym roku.

Lata lecą, a Dni Fantastyki trwają w najlepsze. W tym roku do podwrocławskiej Leśnicy miłośnicy fantastyki zjechali już po raz dwunasty. Środek maja nie jest może zbyt fortunnym terminem - zdecydowanie wolałem, gdy konwent odbywał się pod koniec czerwca - niemniej okazji do spędzenia weekendu w fantastycznym gronie przegapić nie mogłęm. A oto i garść moich refleksji.

Strony: 1