Erika Johansen

Trzecia część trylogii Eriki Johansen. Trzecia = ostatnia. Powiem szczerze, że zdarzało mi się wspominać tę trylogię zanim pojawił się w sprzedaży trzeci tom i niemal czekać na zakończenie. Niestety nie dlatego, że to wspaniała opowieść, a raczej z czystej ciekawości, czy autorka wreszcie pokusi się o wyjaśnienie czytelnikowi, o co właściwie chodziło jej przez pierwsze dwa grube tomiszcza. Czy wyjaśniła? Sama nie wiem.

Kontynuacja Królowej Tearlingu była wyjątkowo oczekiwaną premierą w Stanach Zjednoczonych. Książka okrzyknięta mianem kobiecego fantasy zachwyciła amerykańskich czytelników, całkiem nieźle została też oceniona tutaj, na naszym rodzimym rynku. Historia młodej królowej próbującej odzyskać tron może nie była jakimś odkryciem literackim, ale wydawała się dobrze rokować na przyszłość. Przyszłość nieuchronnie stała się teraźniejszością i kontynuacja została wydana, od razu podbijając serca amerykańskich czytelników. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia dlaczego.

Młoda następczyni tronu znikąd, mająca objąć tron i pokonać  złą królową wrogiego imperium. Temat tak sztampowy, że chyba trudno o bardziej wyeksploatowany motyw. Czy coś takiego może jeszcze kogoś zainteresować? To dziwne… ale tak. Powieść debiutującej pisarki  Eriki Johansen, o takim właśnie zarysie fabularnym, święci triumfy na amerykańskim rynku wydawniczym. Mało tego! Mimo że książka jest jeszcze ciepła, bo wydana w 2014 roku, od jakiegoś czasu trwają już prace nad jej ekranizacją, a główną rolę według internetowych doniesień ma grać Emma Watson. Nie wnikając już w gusta czytelników zza wielkiej wody, czy rzeczywiście jest się czym zachwycać?

Strony: 1