Dragon Age II: Pierwsze wrażenia z dema gry

Od premiery Dragon Age II dzielą nas już tylko dni. BioWare, zgodnie ze swoim zwyczajem, pozwoliło zakosztować graczom dema swojego najnowszego dzieła; sytuacja jest jednak nietypowa, bowiem o ile wcześniej produkty kanadyjskiego studia można było testować wyłącznie na różnego rodzaju imprezach branżowych (targi, konwenty), o tyle teraz wersję demonstracyjną może pobrać każdy. Niemniej, z pewnością nie każdy gracz zainteresowany Dragon Age II ściągnął demo, w czym mogło prszkodzić choćby wolne łącze internetowe, dlatego też w tym artykule przedstawiam garść własnych przemyśleń, które nasunęły mi się po kilku godzinach spędzonych przy tej dość mocno okrojonej wersji gry. Zastrzegam, że w tekście znajdują spojlery dotyczące prologu Dragon Age II, więc jeśli ktoś nie chce psuć sobie zabawy, powinien odłożyć lekturę tego tekstu do czasu ukończenia pierwszej części wątku fabularnego rozgrywki.

Za górami, za lasami...

Jak łatwo się domyślić, tym razem tak baśniowo nie będzie. Wszystko zaczyna się od wyboru płci i klasy Hawke'a (głównego bohatera Dragon Age II), którym chcemy grać - do wyboru jest mag, łotrzyk i wojownik. Chwilę później następuje intro, w którym bliżej nieznany krasnolud jest wleczony do celi. Rozpoczyna się przesłuchanie, w czasie którego karzeł ma opowiedzieć historię Czempiona, tj. Hawke'a. I w tym momencie rozpoczyna się walka na bliżej nieznanym pustkowiu.

 

W bitwie tej, w zależności od wybranej profesji, towarzyszy nam Bethany (mag) lub Carver (wojownik). Potyczka jest swoistym samouczkiem, pozwalającym oswoić się nieco z interfejsem; zmian jest jak na lekarstwo - i bardzo dobrze. Jedną z ciekawszych nowinek jest wprowadzenie osobnych pasków dla eliksirów przywracających zdrowie, manę i wytrzymałość, co jest bardzo praktyczne, ponieważ mikstury te nie zajmują już miejsca na pasku talentów. Po zapoznaniu się z interfejsem, czas po raz pierwszy sprawdzić w akcji "nowy, dynamiczny system walki". Szczerze mówiąc, w pierwszej chwili byłem przerażony. Hawke, bez względu na wybraną klasę, wykorzystując podstawowe talenty, zadawał nacierającym hurlokom ogromne obrażenia, potrafiąc jednym ciosem zmieść z powierzchni ziemi nawet czterech wrogów! Finałowa walka z ogrem również była szybka i łatwa. Coś było zdecydowanie nie tak...

Nie, to jednak było inaczej!

Po zakończeniu walki akcja przeniosi się z powrotem do celi, w której przesłuchiwany jest krasnolud. Członkini Zakonu ma dość łgarstw krępego jegomościa i żąda prawdziwej historii Czempiona. Krasnolud zaczyna opowieść, w efekcie czego przenosimy się do kreatora postaci.

Zmian, jakie zaszły w tym aspekcie gry, nie sposób dziś omówić, bowiem większość opcji oddziaływania na postać jest w demie zablokowana. Proces tworzenia postaci jest więc błyskawiczny, co pozwala nam szybko rozpocząć nową kampanię.

Powrót do przeszłości

Na początek krótka lekcja historii, czyli "co się drzewiej w Fereldenie działo". Wspominamy pojawienie się Arcydemona, klęskę fereldeńskich wojsk pod Ostagarem, śmierć króla Cailana, spalenie Lothering... stop. Tutaj zatrzymujemy się, bowiem opowieść przenosi nas właśnie na obrzeża Lothering, skąd Hawke, jego matka oraz rodzeństwo, Bethany i Carver, uciekają przed mrocznymi pomiotami.

 

W pierwszym odruchu chciałem przyjrzeć się ekranowi ekwipunku. Także i tutaj niewiele wniosków można teraz wyciągnąć, bowiem również ten aspekt gry jest w wersji demonstracyjnej niedostępny. Sądząc po samym wyglądzie wszystko wygląda nieco bardziej estetycznie niż w pierwszym Dragon Age'u, ale czy jest to bardziej funkcjonalne? Przekonamy się dopiero po premierze.

Potem... potem pozostaje nam już tylko walczyć. Tym razem jednak ani Hawke, ani pozostała dwójka członków drużyny (matka Hawke'a nie pretenduje do miana zbawczyni świata i nie można jej włączyć do drużyny) nie posiada żadnych super mocy, pozwalających kłaść dziesiątki wrogów jednym machnięciem miecza; kolejne walki są wyrównane i wyglądają atrakcyjnie. Wszystko to za sprawą znacznie ulepszonych animacji, dzięki którym ruchy postaci są bardziej płynne i realistyczne; sama akcja jest szybsza i bardziej widowiskowa, choć Z drugiej strony, miłośnicy prowadzenia taktycznych bitew z użyciem aktywnej pauzy będą raczej zawiedzeni - na dłuższą metę wydaje się to niepraktyczne. W tym aspekcie Dragon Age II również znacznie odchodzi od klasyków cRPG, coraz bardziej upodabniając się do... Diablo.

Po kilku kolejnych walkach na swojej drodze spotykamy dwoje nowych bohaterów neutralnych, z których jednego możemy przyłączyć do drużyny - nie będę zdradzał, o kogo chodzi. W tym momencie chciałbym się jednak zatrzymać przy systemie prowadzenia rozmów, który został całkowicie odmieniony. Koniec z wzorowanym na klasykach cRPG wyborem jednej z kilku poszczególnych linii dialogowych. Zamiast tego mamy niemalże idealnie sklonowane z serii Mass Effect koło dialogowe, na którym możemy wybierać kwestie o konkretnym zabarwieniu emocjonalnym. Czasami pojawia się również opcja "Zbadaj", pozwalająca zagłębić się w dane zagadnienie, choć nie ma takiego przymusu. System ten świetnie sprawdził się w obu Mass Effectach; czy odniesie na sukces także w Dragon Age II? Cóż, by wyciągnąć tak daleko idący wniosek trzeba jednak zobaczyć znacznie większy kawałek dzieła BioWare, niż ten, który został nam ukazany w demie. Warto jednak zauważyć, że w przeciwieństwie do Dragon Age: Początek, w drugiej części cyklu wszystkie dialogi są "mówione", co znacznie umila rozgrywkę. No i nadaje jej "kinowego" charakteru, co jeszcze bardziej upodabnia Dragon Age II do wymienionej wcześniej kosmicznej sagi BioWare.

Potem napotykamy jeszcze więcej mrocznych pomiotów, potem jeszcze więcej, a żeby nie było zbyt lekko, z czasem na bolu bitwy pojawia się również emisariusz. Kulminacją tej części prologu jest walka z ogrem i z hordą hurloków, tym razem już nie tak łatwa jak w "zełganej" opowieści. Kiedy jednak i ta potężna bestia padnie trupem, w okolicy pojawi się jeszcze więcej pomiotów, i gdy wszystko wydawałoby się stracone... no cóż, powiedzmy, że ma miejsce swego rodzaju "cud". Żeby nie było zbyt kolorowo, trzeba dokonać trudnego wyboru i obejrzeć pewne dramatyczne sceny, za to potem można rozkoszować się kolejnym przerywnikiem filmowym i początkiem kolejnego aktu opowieści.

Ów akt rozpoczyna się w Kirkwall, ogromnym mieście w Wolnych Marchiach, pod względem wielkości przypominającym chyba Denerim - nie mogę powiedzieć na pewno, gdyż w demie odwiedzamy tylko jeden dystrykt. Poznajemy przy tym dwoje nowych towarzyszy, wykonujemy jedno zadanie, podejmujemy kolejną kluczową decyzję i walczymy z dosyć sporymi grupami bandytów. Krótko mówiąc, esencja Dragon Age'a.

W tym momencie mógłbym już zakończyć swój wywód na temat dema, jednak pozostaje kilka kwestii, które mi nie dają spać.

Za rączkę i do finału

Jedną z rzeczy, która najbardziej denerwowała mnie w Dragon Age: Początek, była iluzja wolności, jaką gracz rzekomo miał podczas eksploracji. Owszem, od pewnego momentu mogłem wybierać, czy udam się do krasnoludzkiego miasta czy do elfickiego miasta, niemniej kiedy docierałem na miejsce, prawie nigdy nie było możliwości, by daną lokację eksplorować w inny sposób, niż zaplanowali to sobie twórcy gry. Nieważne, czy była to wieża, czy ruiny, czy las - naturalne bariery pokroju skalnych rumowisk czy zwalonych drzew dawały dość jasny przekaz: "możesz iść tędy i tylko tędy, tak jak zaplanowaliśmy". Brak swobody działania, która cechowała Baldur's Gate, w grze ochrzczonej mianem jego "duchowego sukcesora" to czysta kpina.

Po cichu liczyłem (a właściwie wciąż liczę), że Dragon Age II pozwoli mi kierować drużynę tam, gdzie faktycznie chcę, a nie tam, gdzie życzą sobie designerzy. Mam jednak uzasadnione obawy, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Droga przez pustkowia była kręta, lecz nie pozostawiała najmniejszych złudzeń, w którą stronę należy podążać. Podobnie sprawa miała się w Kirkwall, które sprawiało wrażenie dość otwartej przestrzeni. Jak się jednak okazało w praniu, te sektory dystryktu, których nie dotyczyło wykonywane przeze gracza zadanie, zostały zwyczajnie odcięte poprzez zamknięte bramy... Być może są to ograniczenia narzucone przez demonstracyjny charakter tej odsłony DA2, jednak mam złe przeczucie, że w finalnej wersji gry będzie to wyglądało tak samo.

Po trzykroć krwawa jatka

Kolejna rzecz, która mnie dość mocno zaniepokoiła, to niekończąca się rzeź określonego typu wrogów. Podróż przez pustkowia można by nazwać "wielką pacyfikacją hurloków", bowiem sprowadza się do tego 80% czasu rozgrywki. Nie lepiej jest w Kirkwall - różnica polega na tym, że we wspomnianym mieście wycina się w pień nie pomioty, a bandytów. Przypomina to eksplorację Głębokich Ścieżek w Dragon Age: Początek, co było etapem gry na tyle nudnym, że przyprawiało mnie o chęć odłożenia gry na półkę. Mam cichą nadzieję, że Dragon Age II nie zaserwuje nam znowu kilkugodzinnej, prawie bezmyślnej jatki rodem z krasnoludzkich tuneli.

Inna sprawa, że klonowani na potęgę wrogowie zyskali nieco... mangowy wygląd, co niespecjalnie mi się podoba. Hurloki w starej wersji, wzorowanej na orkach z ekranizacji "Władcy Pierścieni" Petera Jacksona, prezentowały się o wiele lepiej.

Szczypta magii do smaku

System magii w Dragon Age II uległ znacznej przebudowie. Rozwój poszczególnych szkół magii i przynależnych do nich zaklęć nie przebiega już w sposób linearny, jak to miało miejsce w "Początku", a drzewkowy. Co więcej, zredukowano liczbę podstawowych zaklęć, zaś każde z nich zyskało co najmniej jedno ulepszenie, zapewniające znacznie lepszą efektywność czaru. Brzmi to być może nieco skomplikowanie, ale w praktyce jest bardzo intuicyjne i pozwala na większą elsatyczność w rozwoju umiejętności magicznych.

Niestety, suma zaklęć podstawowych i ich ulepszeń tylko nieznacznie przewyższa liczbę czarów, która była dostępna w "Początku". Jest to dość zła wiadomość dla wszystkich, którzy byli zawiedzeni dość ograniczonymi możliwościami, jakie posiadali magowie w poprzedniej części sagi, nawet ci wysokopoziomowi. Pojawiła się natomiast ciekawa opcja łączenia umiejętności postaci z zaklęciami, prowadząca do efektownego combo-ataku. Przykładowo, mag może zamrozić wroga, który następnie zostanie rozbity w pył poprzez jeden ze specjalnych talentów wojownika. Wspaniale, prawda? A trzeba przyznać, że animacje samych czarów również zyskały na widowiskowości i patrzy się na nie z o wiele większą przyjemnością, niż podczas przechodzenia "Początku".

Co pod maską?

Dragon Age II już w wersji demo jest grą dobrze zoptymalizowaną. Przez kilka godzin rozgrywki nie zostałem wyrzucony do pulpitu ani razu, zaś rozgrywka prowadzona przy średniej konfiguracji detali (na sprzęcie AMD Athlon 2x2.4 Ghz, GF 8800 GTS 640 MB VRAM, 2 GB RAM) była bardzo płynna i co ważne, wyglądała naprawdę dobrze.

Muzyka wciąż jest mocną stroną gry. W demie słyszymy niezbyt wiele utworów, jednak te, które się tam znalazły, świetnie wkomponowują się w rozgrywkę. Nie jest to żadne zaskoczenie - Inon Zur wykonał kawał wspaniałej roboty przy ścieżce dźwiękowej Dragon Age: Początek, tym razem najwyraźniej również stanął na wysokości zadania.

Kupić czy nie kupić - oto jest pytanie

Na jednoznaczną odpowiedź na to pytanie jest jeszcze za wcześnie. Demo gry daje nam pewien ogólny ogląd sytuacji, ale jednak nie jest to miarodajny wskaźnik jakości gry. Muszę jednak przyznać, że wersja demonstracyjna Dragon Age II nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Rozgrywka wydaje się być jeszcze bardziej liniowa niż w "Początku" i nastawiona bardziej na akcję, niż na fabułę. Jeśli ktoś spodziewa się gry w stylu Baldur's Gate, to w tym momencie może już chyba porzucić nadzieję.

Jeśli jednak popatrzymy na demo drugiej odsłony Dragon Age'a z perspektywy gry akcji, to prezentuje się ono nadwyraz korzystnie. Dynamiczny system walki, efektownie wyglądające zaklęcia czy też znacznie większa ilość sekwencji "kinowych" sprawiają, że jest to dzieło na najwyższym poziomie. Jeśli podoba wam się seria Mass Effect, prawdopodobnie polubicie także Dragon Age II.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.