Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance

Historyczne RPG-i to wciąż prawdziwa rzadkość. Historyczne RPG-i w średniowiecznym Królestwie Czech to zupełne novum. Innowatorom z praskiego studia Warhorse Studios nie było łatwo sprzedać swojego pomysłu - wielu wydawców odrzuciło pomysł finansowego wsparcia gry fabularnej, która będzie pozbawiona smoków i magii. Determinacja producentów zza naszej południowej granicy wzięła jednak górę nad analitykami i wydawcami, a dzięki pieniądzom zebranym na Kickstarterze Kingdom Come: Deliverance jest coraz bliżej ukończenia. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda beta gry.

Każdy jest kowalem swojego losu

Akcja najnowszej produkcji studia Warhorse rozpoczyna się niedługo po śmierci słynnego Karola IV, gdy na tron Czech wstąpił jego syn, Wacław IV. Nowy władca niespecjalnie przykładał się do swoich obowiązków, dlatego jego przyrodni brat i zarazem król Węgier, Karol Luksemburski, dość szybko podjął decyzję o zbrojnej "interwencji" i porwaniu nowego króla. Kingdom Come: Deliverance nie jest jednak opowieścią o wielkiej polityce, a przynajmniej początek bety nie sprawia takiego wrażenia. W grze wcielamy się bowiem w Henryka - syna prostego kowala, który w trakcie przemarszu węgierskich wojsk stracił dom i rodzinę.

Można się zatem spodziewać, że głównym motywem działań Henryka będzie zemsta, choć po samej becie ciężko to stwierdzić. Twórcy nie udostępnili bowiem Prologu, lecz nieco późniejszy fragment fabuły, gdy nasz niedoszły kowal zaciągnął się już na służbę u lokalnego możnowładcy. To on wyznacza Henrykowi pierwsze zadanie, którego celem jest zbadanie sprawy pewnego morderstwa. Z czasem okazuje się jednak, że owe wydarzenie posiada o wiele szerszy kontekst.

Gry cRPG - Pod lupą - Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance - Wsi spokojna, wsi wesoła
 

Dostępne w becie zadania głównego wątku są dość zróżnicowane. Śledztwo jest prowadzone na wielu płaszczyznach i wymaga użycia wielu różnych mechanizmów rozgrywki: dialogów, perswazji, a nawet rozwiązań siłowych. Największe wrażenie robi misja infiltracji wrogiego obozu, gdzie każdy szczegół, nawet włożenie przebrania lub pominięcie go, zdaje się mieć znaczenie. Wszystko kończy się pierwszą dużą bitwa, jakich w grze ma być znacznie więcej. Choć to ciągle beta, to i tak owa potyczka sprawia wrażenie dobrze przemyślanej - począwszy od całkiem inteligentnego zachowania żołnierzy sterowanych przez SI, a skończywszy na ostatecznej batalii. Warto przy tym dodać, że stopień trudności bitwy zależy w dużej mierze od informacji, jakie Henryk zdobędzie dla swojego dowódcy podczas zwiadu. Związek pomiędzy wyborami gracza a ich konsekwencjami jest bezsprzecznie widoczny.

Nieco słabiej prezentują się zadania poboczne, które w becie nie należą do zbyt rozwiniętych. W większości przypadków owe misje polegają na zdobyciu przedmiotu x i dotarciu z nim do osoby y. Jest jednak kilka wyjątków, jak choćby dostępne już w wersji alfy śledztwo w sprawie otrucia jednego z chłopów. Tutaj podobnie jak we wspomnianej wyżej misji wiele zależy od tego, z kim porozmawiamy i jakie ślady odnajdziemy. Mam nadzieję, że w finalnej wersji Kingdom Come: Deliverance tego typu zadania będą przeważać nad zwykłym "zbieractwem".

Gry cRPG - Pod lupą - Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance - Wieś Samopse nocą

...jednak nie każdy może być rycerzem

W średniowieczu nie każdy mógł zostać wojownikiem, o czym raczej zapomina się w inspirowanych epoką grach fantasy. W tego typu produkcjach gracz albo zaczyna z własną, podstawową bronią albo może ją znaleźć lub kupić w stosunkowo łatwy sposób. Kingdom Come: Deliverance stara się jednak wiernie odwzorować XV-wieczna rzeczywistość, dlatego już samo zdobycie miecza może stanowić wyzwanie. Jeszcze trudniej o zbroję, która w grze Warhorse Studios składa sie z wyjątkowo dużej ilości elementów, bowiem aż szesnastu! Producenci gry nie zadowolili się bowiem typowym uproszczeniem, jakim jest założenie "płytówki" na gołą skórę; w przypadku Henryka bez przeszywanicy czy koszulki kolczej ani rusz! Oczywiście biorąc pod uwagę to, że w becie nie mamy szans na zdobycie zbroi płytowej, a jedynie znacznie prostszy i tańszy pancerz. Jak przystało na biednego syna kowala.

Mimo traumatycznych przeżyć Henryk i tak może mówić o sporym szczęściu, bowiem betę rozpoczyna będąc w posiadaniu skromnego ekwipunku oraz konia. Wierzchowiec w świecie Kingdom Come: Deliverance jest rzeczą nieocenioną. Już w obecnym buildzie dostępny obszar gry jest całkiem spory i obejmuje gród Talmberk z podgrodziem oraz dwie wsie: Samopše i Přibyslavice. W finalnej wersji świat ma być znacznie większy. Jazda konna początkowo może sprawiać problemy - przynajmniej w moim przypadku parzystokopytny towarzysz Henryka miał niesamowitą chęć do skręcania wbrew mojej woli. Można się jednak do tego przyzwyczaić i odpowiednio korygować. Warto zauważyć, że bez względu na sposób poruszania się, Królestwo Czech oglądamy tylko i wyłącznie oczami Henryka - jemu samemu możemy przyjrzeć się jedynie podczas dialogów. Fani niejednokrotnie prosili twórców o stworzenie widoku trzecioosobowego, jednakże jak na razie Warhorse Studios nie planuje takiego udogodnienia.

Gry cRPG - Pod lupą - Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance - Wyposażenie Henryka składa się z naprawdę wielu elementów

Warto zauważyć, że już na samym poczatku bety możny, któremu służymy, sugeruje, abyśmy poćwiczyli walkę mieczem. Istotnie, warto odwiedzić lokalny obóz królewskich wojsk i na arenie treningowej wziąć kilka lekcji fechtunku oraz łucznictwa. Trzeba bowiem przyznać, że pod względem systemu walki producenci Kingdom Come: Deliverance zrobili krok, na jaki nie odważył się chyba nikt, i przygotowali mechanikę, która możliwie jak najwierniej odwzorowuje realia średniowiecznych potyczek. Broń można trzymać pod wieloma kątami - wszak źle postawiona garda nie ochroni przec wrażym ciosem. Atak również wymaga odpowiedniego timingu: niekiedy wroga należy okrążyć, w innym przypadku zwyczajnie obserwować i wyczuć, w którym momencie pozostawi lukę w swojej obronie, by zadać precyzyjny sztych lub rozpłatać go potężnym uderzeniem. Zresztą taktykę walki należy dostosowywać indywidualnie do przeciwników. Atakowanie mieczem wroga zakutego w stal od stóp do głów nie zda się na wiele, tak jak i siłowe próby przełamania tarczy oponenta. Na szczęście na arenie możemy nauczyć się wielu zmyślnych zwodów, kopniaków czy kontr, dzięki którym po kilku pojedynkach jesteśmy w stanie walczyć w sposób naprawdę efektywny. A to dopiero poczatek, bowiem wraz z rozwojem postaci możliwości ma przybywać!

Trudy codziennego życia

 

Beta Kingdom Come: Deliverance zapewnia nam również namiastkę codziennych czynności, o których warto pamiętać. Przede wszystkim należy obserwować wskaźnik głodu, bowiem po kilkunastu godzinach bez żadnego pożywienia Henryk zacznie tracić siły; jedzenie zastępuje zresztą eliksiry lecznicze. Warto również dbać o odpoczynek naszego bohatera, choć w obecnej wersji bety jest to nieco kłopotliwe. Wszystko bierze się stąd, że gra symuluje w czasie rzeczywistym wydarzenia, które odbywają się w trakcie snu głównego bohatera, lecz proces ten nie został na razie w ogóle zoptymalizowany. W rezultacie przespanie kilku godzin wewnątrz gry może oznaczać... kilka "prawdziwych" minut czekania na ponowne załadowanie rozgrywki. Jest to nieco zniechęcające, ale w przypadku aktualnej wersji KCD nie ma innego rozwiązania. Oczywiście deweloperzy obiecują, że w finalnej wersji wszystko będzie odbywało się znacznie szybciej.

Gry cRPG - Pod lupą - Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance - Znajomość roślin to podstawa alchemii

Aktualny build pozwala również posmakować tych systemów, z których będziemy korzystać rzadziej, lecz są niezwykle użyteczne. Mowa tutaj o mini-grach ostrzenia broni, włamywania oraz alchemii. Szczególnie interesująca jest ta ostatnia, bowiem w przeciwieństwie do większości RPG-ów cały proces nie ogranicza się do zebrania składników i kilku kliknięć. Owszem, w Kingdom Come: Deliverance nie brakuje okazji do zabawy w małego zielarza, jednakże pomyślne przygotowanie naparu lub trucizny wymaga dokładnego przepisu. Składniki należy bowiem rozdrobnić, wodę podgrzać do odpowiedniej temperatury, a następnie łączyć ze sobą i mieszać we właściwej kolejności. Być może brzmi to skomplikowanie, ale sprawia niesamowitą frajdę!

W becie wciąż brakuje kilku systemów, które Warhorse Studios prezentowało na różnych targach, m.in. trybu skradania. Owe elementy pojawią się w finalnym wydaniu dzieła czeskiego studia, aczkolwiek nie ma żadnej pewności, że trafią do obecnej, testowej wersji.

Belle epoque?

Oprawa audiowizualna gry stoi na najwyższym poziomie. Oczywiście w becie można wciąż znaleźć pewne niedoróbki, lecz pełne kwiatów pola, ciemne lasy z szemrzącymi strumieniami i bezkresne, błękitne niebo robią wspaniałe wrażenie. Wszystko to jest okraszone melodyjną, dostosowaną do realiów historycznych muzyką. Eksploracja świata Kingdom Come: Deliverance to sama przyjemność!

Niestety, brak optymalizacji sprawia, że cieszenie się pełnią wizualnych doznań wymaga naprawdę mocnego sprzętu. Nawet znaczące obniżenie ustawień efektów specjalnych (AA, blur etc.) niewiele zmienia. Produkcja wymaga znaczących poprawek pod względem wydajności, dlatego jeśli w chwili obecnej nie spełniacie wygórowanych wymagań sprzętowych, najlepiej odpuścić sobie na razie zakup.

Gry cRPG - Pod lupą - Faber est quisque suae fortunae - wrażenia z bety Kingdom Come: Deliverance - Koń jaki jest, każdy widzi

Kingdom Come: Deliverance zapowiada się naprawdę znakomicie. To prawdziwy must-have dla wszystkich miłośników średniowiecza i historii w ogóle, ale może spodobać się również tym graczom, którzy nie wyobrażają sobie gry fabularnej bez smoków i leczniczych mikstur. Niemniej obecnie dostępna beta jest ciągle w fazie dalekiej od ukończenia i nie wiadomo, czy zostanie jeszcze zaktualizowana. Producenci z Warhorse Studios całkowicie skupiają się teraz na finalizacji projektu na własnym, wewnętrznym buildzie. Z tego powodu zakup mogę z czystym sumieniem polecić jedynie tym, którzy chcą wesprzeć finansowo utalentowanych deweloperów z czeskiego studia. Pozostałym sugeruję poczekać z decyzją do premiery. Nie powinno to już potrwać długo.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.