Anubis - Wolfgang Hohlbein - Recenzja

Na powieść najpopularniejszego niemieckiego pisarza fantasy czekałam od dłuższego czasu, zaciekawiona intrygującym tytułem, sugestywną okładką i przede wszystkim doświadczeniem autora. I oto teraz, Wolfgang Hohlbein, przechrzczony przez Frankfurter Allgemeine Zeitung „wyrazicielem tego, co niepojęte” szturmuje księgarnie powieścią „Anubis”.

Hohlbein ma na swoim koncie już ponad 260 książek z gatunku fantasy, science fiction i horroru. Po tak doświadczonym i docenionym pisarzu czytelnik spodziewa się powieści na bardzo wysokim poziomie, powiewu świeżości, czegoś choćby po części innowacyjnego. Ale czy można odczuć powiew świeżości z wnętrza starożytnej egipskiej świątyni? U Hohlbeina można, połączył on bowiem starożytność, początki XX wieku i przyszłość w jednej, zwięzłej historii.

A historia jest nie tylko zwięzła, ale też bardzo logiczna i przemyślana. Na pierwszy rzut oka widać, że autor doskonale ją zaplanował i wyważył. Wyważył w ten sposób, że nie odczuwa się skoków akcji, sinusoidy napięcia. Hohlbein od pierwszych stron utrzymuje je na wysokim poziomie, o dziwo nawet we fragmentach teoretycznie tylko opisowych. Teoretycznie, bo w praktyce opisy wyglądają tak, że nawet jedno proste, zręcznie ukryte pośród innych, zdanie może spowodować skok ciśnienia, o ile się je wyłapie. W rezultacie autor uzyskał w tej powieści tak elektryzującą i nieprzewidywalną fabułę, że podczas czytania trudno kontrolować upływający czas.

 

Dodatkowym atutem powieści są niewątpliwie liczne dialogi niezwykle dynamizujące akcję i ciekawa narracja pełna licznych figur retorycznych, co widać szczególnie, gdy narrator trzecioosobowy ustępuje miejsca myślom głównego bohatera, archeologa Mogensa VanAndta. Do tego zarówno Mogens jak i inne postaci przedstawione w powieści zostały przez autora opatrzone dogłębnymi portretami psychologicznymi, które ten buduje stopniowo, w mniejszym lub większym stopniu odsłaniając pobudki bohaterów i ich przeszłość. Na szczególną uwagę zasługuje tu postać Jonathana Gravesa, który z niespotykaną gracją lawiruje między postacią dobrą, a postacią złą, nie pozwalając czytelnikowi na zaszufladkowanie go w jednej z tych grup.

Jonathan Graves pełni tu też rolę orędownika tego, o czym powieść mówi między wierszami. To z jego ust wychodzą słowa, które Mogens boi się wypowiedzieć. To on otwarcie podejmuje tematy, które VanAndt omijał przez lata. To w końcu on popycha Mogensa do postawienia sobie odwiecznego pytania: zostawić w spokoju demony przeszłości i zaszyć się, starając się o nich zapomnieć, czy też ponownie się z nimi zmierzyć. Czy egzystencję w zapadłej miejscowości zamienić na prawdziwe życie, choćby oznaczało to nierówną walkę z własnymi lękami i traumą z przeszłości? A jeśli tak, to gdzie znaleźć źródło tego lęku? Ten wątek w miarę rozwoju świadomości głównego bohatera przechodzi w coś mniej osobistego, ale jednocześnie bardziej odpowiedzialnego, globalnego, dotyczy bowiem decyzji ważącej losy całej ludzkości. Trzeba więc dokonać słusznego wyboru, a cena każdego z nich jest bardzo wysoka. Zniszczyć zło istniejące od wieków, wyparte ze świadomości ludzi i żyjące tylko w legendach, albo też poczynić ogromny krok na przód i próbować badać to, co niezrozumiałe, choć zarazem bardzo niebezpieczne.

Mierząc się podczas czytania z dylematem „zła zepchniętego do legend”, nie da się nie odczuć wpływu prekursora gatunku: H. P. Lovecrafta. Mało tego, wpływ ten jest bardzo wyraźny. Hohlbein zaczerpnął od niego motyw, ale czy coś złego jest w tym, by jego wykorzystaniem niejako docenić kunszt prekursora? Nie sądzę. „Anubisa” z całą pewnością nie można nazwać powieścią o powielonych schematach.

Słowem podsumowania: „Anubis” jest historią bardzo dynamiczną, trzymającą w napięciu i nieprzewidywalną, za każdym razem, kiedy jakieś rozwiązanie zaczyna się klarować, autor wprowadza coś nieoczekiwanego, co zbija czytelnika z tropu. Można by powiedzieć, że to książka z motywami kryminału, gdzie cały czas nie wiadomo, komu można zaufać, a kto gra według własnych zasad. Plusem jest także piękne wydanie, każda strona jest stylizowana na papirus pokryty hieroglifami. Wiadomo, można się bez tego obyć, ale dzięki temu książka jest jeszcze przyjemniejsza w odbiorze i jeszcze donioślej oddaje jej klimat. Minusy? Cóż... nie doszukałam się. W „Anubisie” można znaleźć elementy z pogranicza różnych gatunków: zaczynając od fantasy, przez science fiction i horror, na kryminale kończąc. Dlatego też z czystym sumieniem mogę go polecić każdemu fanowi wymienionych gatunków, ale i wszystkim pozostałym, którzy mają ochotę na kilka dni zniknąć pod ziemią towarzysząc prof. VanAndtowi i dr Gravesowi w wykopaliskach i walce o życie. A warto. Sądzę, że każdy, kto przeczyta tę powieść, nie przejdzie obojętnie obok dzieł Hohlbeina w przyszłości. Ja osobiście niecierpliwe czekam na kolejne książki „wyraziciela tego, co niepojęte” w polskich wydaniach. Polecam.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.