Na tropie jednorożca - Mike Resnick - Recenzja

Sylwestrowy wieczór, Nowy Jork. John Mallory, prywatny detektyw, samotnie pije w swoim biurze, chcąc zakończyć kompletnie nieudany rok. Jednak jego plany krzyżuje zielona postać, która wydaję się być alkoholową marą. Tak zaczyna się fabuła powieści Mike’a Resnicka pod tytułem „Na tropie jednorożca”. Resnick jest jednym z najbardziej utytułowanych amerykańskich pisarzy fantastycznych, wielokrotnym zdobywcą nagrody Hugo, Nebuli oraz polskich Sfinksów. „Na tropie jednorożca” to pierwsza część cyklu „Fable of Tonight” opowiadająca o perypetiach Johna Justina Mallory’ego.

Razem z głównym bohaterem przenosimy się do alternatywnego Nowego Jorku, zamieszkałego przez elfy, gnomy, demony, krasnoludki oraz całą paletę innych stworzeń. Choć architektonicznie oba miasta są bardzo podobne, jednak różnią się znacznie pod kątem mentalnym oraz administracyjnym. Mallory musi poznać prawa rządzące alternatywną metropolią, aby wykonać swoje zadanie – odnaleźć jednorożca imieniem Ostróżka. Jego głównym przeciwnikiem jest czas: musi rozwiązać zagadkę zaginięcia zwierzęcia do świtu, w przeciwnym razie jednorożec przepadnie, a zleceniodawca poszukiwań zginie.

Pomimo zupełnie innych mieszkańców, ów alternatywny Nowy Jork ma wiele wspólnego z naszą rzeczywistością. Wiele rozmów, jakie przeprowadza Mallory, oraz sytuacji jest ironicznym odbiciem naszego świata. Od razu na myśl nasuwa się twórczość Terry’ego Pratchetta i jego cykl o Świecie Dysku. Podobnie u Resnicka, pomimo groteskowości z kart książki tryska humor, ośmieszający amerykański system gospodarczy, biurokrację czy rewolucję seksualną. W trakcie akcji do głównego bohatera dołączają liczne satyryczne postaci, pomagając mu w wykonaniu zlecenia. Ich zachowanie oraz mentalność dostarcza podczas czytania niejednego uśmiechu.

 

Powieść jest napisana lekkim językiem. Narracja jest zbudowana z krótkich, kilku zdaniowych opisów, dzięki czemu czytamy praktycznie same dialogi. Rozmowy pomiędzy Mallory'm a jego interlokutorami są bardzo luźne. W ten sposób poznajemy prawa rządzące elfim Nowym Jorkiem. Sama książka ma charakter czysto rozrywkowy, niezobowiązujący do głębszych przemyśleń i refleksji. Pomimo troszkę większego formatu (125x205 mm), „Na tropie jednorożca“ przeczytałem w dwa wieczory, bawiąc się przy tym wyśmienicie. Jako ciekawostkę można potraktować „Dodatki“, które w pewien sposób rozszerzają wątki poboczne fabuły.

Powieść jest nad wyraz klimatyczna, dzięki czemu niemal słyszymy skrzypienie śniegu oraz czujemy nastrój Sylwestra. Od razu widać, że książka została napisana przez doświadczonego autora, który świetnie operuje językiem. Należy również zwrócić uwagę na tłumaczenie Roberta J. Szmidta, który musiał wybrnąć z wielu zawiłości i pułapek. Na szczęście w zdecydowanej większości się mu to udało.

„Na tropie jednorożca“ to dobra, często nieprzewidywalna lektura, dzięki czemu od pierwszej do ostatniej strony jest bardzo atrakcyjna. Książka zapewnia wiele chwil świetnej zabawy. W zamian za niecałe 35 złotych otrzymujemy naprawdę dobre fantasy, które porywa swoimi pomysłami oraz aranżacją. Polecam wszystkim fanom fantastyki rozrywkowej! Już niedługo w Polsce ukaże się następna część przygód John Mallory’ego pod tytułem „Na tropie wampira“. Natomiast w przygotowaniu jest już trzecia część: „Stalking the Dragon“. Zachęcam do lektury.


Sir Jedi


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.