Deus Ex; Bunt Ludzkości - recenzja

Współczesne społeczeństwa stoją u progu największego przełomu od czasów upowszechnienia się Internetu. Obserwując oszałamiająco szybki rozwój techniki i cybernetyki, możemy śmiało założyć, że w przeciągu najbliższych 20-30 lat w niepamięć odejdą problemy osób niepełnosprawnych. Stanie się to dzięki biocybernetycznym wszczepom nie tylko doskonale zastępującym naturalne ludzkie organy, ale i podnoszącym ich możliwości na niewyobrażalne dotychczas poziomy. Wielu z nas może uważać, że to pieśń dalekiej przyszłości, wymysły marzycieli i szalonych naukowców. Tymczasem przykład niepełnosprawnego sportowca, Oscara Pistoriusa, który już dziś podejrzewany jest o „technologiczny doping” spowodowany stosowanymi przez niego specjalistycznymi protezami nóg, pokazuje nam, że rewolucja jest już w zasięgu ręki...

Gry cRPG - Galeria - Deus Ex: Bunt Ludzkości - Screeny

Kanadyjski odział studia Eidos przedstawia nam własną wizję świata 2027 roku. Za sprawą korporacji Sarif Industries modyfikacje ciała stały się towarem powszechnie dostępnym – każdy z odpowiednio zasobnym portfelem oraz pewną dozą samozaparcia może bez większego trudu zaopatrzyć się w umożliwiający widzenie przez ściany implant oczu, czy też pozwalające na kilkumetrowe skoki nogi. Ludzie zdołali nareszcie wyrwać się z okowów własnych ciał. To, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Tak daleko idąca rewolucja nie mogła, rzecz jasna, nie odbić się w społeczeństwie szerokim echem. Na znaczeniu zaczęły zyskiwać konserwatywne grupy purystów – zwolenników czystych, niemodyfikowanych organizmów. Walka ze światowym monopolistą nie ma oczywiście cienia szans na powodzenie. Chyba, że odwołamy się do terroryzmu.

 

W takich to właśnie okolicznościach wcielamy się w Adama Jansena – szefa ochrony Sarif Industries. Przygoda zaczyna się zupełnie niewinnie. Snujemy się po firmowych korytarzach wraz z naszą ukochaną – dr Reed. W sennej atmosferze odwiedzamy znajomych, rozmawiamy z przyjacielsko nastawionym szefem, słowem: sielanka. Nie na długo. Bliżej niezidentyfikowana grupa najemników przeprowadza śmiały atak na naszą rodzimą korporację, zabija kadrę naukową, a nas samych poważnie rani. Lekarzom udaje się wprawdzie uratować nasze życie, ale przychodzi nam zapłacić za to wysoką cenę. Nasze ręce, nogi i wiele organów wewnętrznych zastąpiono biocybernetycznymi odpowiednikami. Stajemy się znienawidzonym przez wielu Druciarzem - wyrzutkiem. Po 6 miesiącach ciężkiej rehabilitacji wracamy do zdrowia. Nadszedł czas odnalezienia sprawców całego zamieszania i zmierzenia się z wieloma nieprzewidzianymi wyzwaniami.

Gry cRPG - Galeria - Deus Ex: Bunt Ludzkości - Screeny

Pierwsza godzina zabawy z Deus Ex: Bunt Ludzkości zawodzi. Fabuła wydaje się być miałka – ileż to już razy mieliśmy okazję wcielić się w „cudem ocalałego” osobnika, którego głównym motorem napędowym jest zemsta na zabójcach przyjaciół i bliskich. Co gorsza złe uczucia wywołuje też sama rozgrywka. Przez pierwsze kilka minut jesteśmy biernym świadkiem na wpół interaktywnego intra, by chwilę później przeć przed siebie jedynym dostępnym korytarzem i powalać kolejne fale przeciwników.
Na całe szczęście z czasem sytuacja ulega diametralnej poprawie. Intryga rozwija się w ciekawym kierunku i potrafi wciągnąć. Nie ona jest jednak główną zaletą najnowszej produkcji Kanadyjczyków.

Deus Ex posiada pewną, rzadką w dzisiejszych czasach, fenomenalną cechę. Nieliniowość. Do każdego z rzuconych nam wyzwań możemy podejść na wiele sposobów. Nikt nie narzuca nam jedynej słusznej drogi. To, jak postanowimy rozwiązać postawiony przed nami problem, zależy wyłącznie od naszej spostrzegawczości i inteligencji. Za przykład posłużyć tu może zadanie, w którym naszym celem jest wydobycie pewnego wartościowego chipu z czaszki umieszczonego w policyjnej kostnicy delikwenta. Możliwy jest rzecz jasna zwyczajny, bezpośredni szturm, choć musimy być gotowi na ciężką przeprawę. Nasi przeciwnicy przyzwoicie ze sobą współpracują: flankują, przyduszają nas ogniem, kryją się i ze wszystkich sił starają się zająć korzystniejszą pozycję do strzału. Zdarzają się im co prawda słabsze występy, szczególnie podczas walki w wąskich korytarzach, nie zmienia to jednak faktu, iż walka nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zamiast tego wystarczy spokojnie się rozejrzeć, porozmawiać z rezydującymi w lobby komisariatu gliniarzami i wyciągnąć z nich trochę przydatnych informacji. Do samego denata dostaniemy się choćby poprzez dach budynku, przekradając się na sam dół oraz omijając patrole i kamery ochrony. Te ostatnie możemy zresztą wyłączyć, jeśli tylko włamiemy się do jednego z komputerów przy pomocy prostej, acz satysfakcjonującej mini gry polegającej na przejmowaniu kolejnych dzielących nas od celu folderach. Dodatkowo musimy uważać na program strażniczy – jeśli go aktywujemy mamy tylko kilka sekund na zakończenie pracy, inaczej zostaniemy wyrzuceni z sieci i aktywujemy alarm. Jeśli jednak komputery nie są naszą najmocniejszą stroną, a na myśl o wysokościach dostajemy palpitacji serca, do naszej dyspozycji pozostają jeszcze na przykład miejskie kanały. Możemy także zdecydować się na rozwinięcie implantu nóg, za pomocą którego z łatwością ominiemy większość problemów wykonując kilkumetrowy skok przez wysoki mur ogradzający całą placówkę. To tylko kilka najprostszych przykładów ogromnych możliwości, jakie oferują nam twórcy. Warto wiedzieć, że Eidos nie zapomina o nagradzaniu kreatywnych graczy – za każde nieszablonowe rozwiązanie jesteśmy nagradzani dodatkowymi punktami doświadczenia. Zachowajmy więc otwarte oczy.

Gry cRPG - Galeria - Deus Ex: Bunt Ludzkości - Screeny

 

W sprawniejszym pokonywaniu stojących przed nami wyzwań pomoże nam zaskakująco rozbudowany, jak na action RPG, system rozwoju postaci. W dowolnej chwili, o ile dysponujemy odpowiednią ilością punktów praxis, możemy zdecydować się na rozwinięcie jednego z wielu dostępnych implantów, zyskując tym samym całkowicie nowe możliwości: kilkumetrowe skoki, cichy bieg, usprawnienia hakerskie, przebijanie się przez ściany, czy wreszcie świetnie przemyślany moduł społeczny. Za sprawą tego ostatniego dokonujemy analizy osobowości naszego rozmówcy, dowiadujemy się, jakie zachowania toleruje, a jakie wywołują w nim gniew. Dodatkowo możemy wyemitować feromony - naszą kartę przetargową dzięki której siła naszej perswazji niebotycznie wzrośnie. Warto wiedzieć, że każde z usprawnień posiada kilka stopni zaawansowania, jest więc w czym wybierać.

Podczas naszej przygody przyjdzie nam zwiedzić takie lokacje jak Detroit czy Montreal. Trzeba przyznać, że nie powalają one rozmiarami, ale nadrabiają wielopoziomowością i licznymi sekretami. Na pierwszy rzut oka widać, iż są świetnie przemyślane, a nad ich zaprojektowaniem pracowali prawdziwi specjaliści. Autorzy dali nam możliwość wchodzenia w interakcję z wieloma elementami wystroju, takimi jak tekturowe pudła, kosze na śmieci, automaty z gazetami – co więcej, większość z nich nie stanowi jedynie dekoracji - wystarczy chwila, by za pomocą walających się po mrocznych zaułkach śmieci utworzyć sobie wygodną kładkę i dostać się do nieosiągalnego inaczej pomieszczenia. W Detroit natrafimy nawet na boisko do koszykówki – nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonać kilka rzutów (gra nagradza nas Osiągnięciem za trafienie). Niestety za owe rewelacje przyszło nam zapłacić niemal całkowitą niezniszczalnością otoczenia. Nawet najcięższa artyleria nie jest w stanie zniszczyć oświetlenia czy szyb. Szkoda, bo skutecznie rujnuje to wrażenie pełnego zanurzenia się w cyberpunkowym świecie.

Gry cRPG - Galeria - Deus Ex: Bunt Ludzkości - Screeny

Grę wyposażono w przejrzysty, łatwy w obsłudze interfejs. Wyświetlane na ekranie elementy HUD-a znakomicie spełniają swoje zadanie - przoduje tutaj szczegółowy, wygodny radar. Niepotrzebna wydaje się być jedynie spora, pozioma belka u dołu ekranu. Odnajdujemy na niej przygotowane wcześniej elementy ekwipunku, co teoretycznie pozwala nam zaoszczędzić czas, który musielibyśmy poświecić przekopując się przez plecak (całość przywodzi na myśl skill bar z Guild Wars). Gra zaskakuje nas pewnym archaicznym rozwiązaniem, a mianowicie „okienkowym plecakiem”, pamiętającym jeszcze czasy Diablo czy Neverwinter Nights. Wielu z nas z pewnością będzie narzekać na potrzebę pieczołowitego układania zabawek w sakwach tak, by wycisnąć z nich maksimum pojemności. Nie da się jednak odmówić temu rozwiązaniu specyficznego, nostalgicznego uroku – w pierwszej chwili można poczuć się o kilka lat młodszym. Pochwalić należy także dużą, zaopatrzoną we wszelkie niezbędne elementy mapę terenu – dzięki niej Eidos eliminuje wszelkie potencjalne problemy z nawigacją.

Strona audiowizualna to zdecydowanie najsłabszy element gry. Grafika, nawet w najwyższych możliwych detalach, budzi skojarzenia z tytułami sprzed 2-3 lat. Modelom, podobnie jak okrywającym je teksturom, brakuje szczegółów, co powoduje nieprzyjemne wrażenie podziwiania taniego przedstawienia kukiełkowego. Lokacje także nie oszałamiają wyglądem – ulice są puste i nie uświadczymy na nich choćby śladowego ruchu pojazdów. Mieszane uczucia budzi zastosowana kolorystyka – zewsząd zalewają nas odcienie szarości i złota. Z jednej strony nie sposób odmówić jej sporego udziału w kreowaniu cyberpunkowej rzeczywistości, z drugiej jednak razi ona monotonią. Nieco lepiej prezentują się przyzwoite cut scenki - widać, że autorzy poświęcili na nie sporo czasu i zatrudnili całkiem przyzwoitego reżysera.
Sytuację ratuje bardzo dobra, wywołującą skojarzenia z Mass Effect 2, klimatyczna muzyka autorstwa Michaela McManna – to jeden z najlepszych soundtracków ostatnich miesięcy. Tego samego nie można niestety powiedzieć o angielskim dubbingu - wypada on co najwyżej przeciętnie. Aktorzy nie przyprawiają nas co prawda o ból zębów, tym niemniej żaden z nich nie wybija się ponad solidną, rzemieślniczą robotę. Najwięcej kontrowersji wzbudził natomiast głos głównego bohatera. W zamyśle Eidosu Adam Jansen miał zapewne przypominać Clinta Eastwooda, niestety zamiast charyzmatycznego twardziela dostaliśmy przeciętnego chłopaka z poważnym zapaleniem krtani – nijak mierzyć mu się ze znakomitym Jackiem Rozenkiem w roli Geralta z rodzimego Wiedźmina.

Gry cRPG - Galeria - Deus Ex: Bunt Ludzkości - Screeny

Polski wydawca gry, firma Cenega, podjęła decyzję o zlokalizowaniu Deus Ex w wersji kinowej. Rezultat prac spełnia pokładane w nim nadzieje - tłumaczom udało się zachować wydźwięk bardzo dobrych, oryginalnych dialogów i przy okazji przemycić nieco mrugnięć okiem do krajowego odbiorcy. Zadanie z całą pewnością nie należało do najłatwiejszych – w wielu momentach natkniemy się na skomplikowany, naukowy język – ale poza drobnymi wpadkami w postaci sporadycznych błędów w instrukcji i odrobinę nietrafionym podtytułem (wszak z treści gry możemy wywnioskować, że mamy do czynienia nie tyle z Buntem Ludzkości, co raczej rewolucją samego myślenia o człowieku jako istocie) polonizację trzeba uznać za jak najbardziej udaną.

Deus Ex: Bunt Ludzkości nie jest produkcją idealną – fabuła nie należy do najoryginalniejszych (co wcale nie znaczy, że jest zła), osoba głównego bohatera pozostawia wiele do życzenia, a strona audiowizualna woła o pomstę do nieba (zważywszy na to, że mamy do czynienia z produkcją klasy AAA). Mimo to fenomenalna, zanikająca w dzisiejszych czasach, nieliniowość, satysfakcjonujący poziom trudności oraz świetny cyberpunkowy klimat nie pozwalają przejść obok niej obojętnie. Okazuje się, że gracz 2011 roku nie zawsze jest aż takim idiotą, za jakiego ma go większość producentów, a skomplikowana i rozbudowana produkcja może znaleźć wielu nabywców. Pozostaje mieć nadzieję, że Deus Ex stanie się rewolucją nie tylko z powodu dostępności implantów, ale wniesie także ożywczy powiem świeżości do zatęchłego już nieco świata elektronicznej rozrywki. W innym wypadku możemy mieć do czynienia z prawdziwym Buntem Ludzkości...


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.