Skocz do zawartości

Moribundus

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Moribundus

  1. Choć trochę późno to myślę, że jednak warto o tym napisać..

    11 września 2010 roku w Centrum Kongresowym „Opera Nova” i na Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy odbędzie się zlot fanów Gwiezdnych Wojen - StarForce 2010. Poprzednia edycja, w Toruniu, zgromadziła ponad sześć tysięcy fanów Star Wars.

    Najważniejszym punktem tegorocznego programu jest spotkanie z odtwórcą jednego z najsławniejszych czarnych charakterów w historii kina, Dartha Vadera – Davidem Prowsem!

    [informacje zaczerpnięte ze strony enjoybydgoszcz.pl.

    Krótki filmik reklamowy z poprzedniego zlotu:

    I nieco ciekawszy :)http://vimeo.com/6666284

    Kto wie, może ktoś z Was się zjawi :)

    Pozdrawiam!

  2. Nie jest to mój ulubiony gatunek (o ile takowy istnieje w ogóle)[..]

    Hmm.. coś w tym jest.. Pamiętam czas, kiedy mieszkałem w małej wiosce, gdzie nadal mieszka moja rodzina. To były czasy (przynajmniej jako dzieciaki mieliśmy gdzie się bawić, ale to moi drodzy osobna historia ;)) I był taki moment w moim życiu, że mój „ulubiony gatunek” zmieniał się w zależności od dostępności literatury z danego świata.. Nieco przymusem, ale cóż nie żałuję takiego obrotu spraw. Dzięki temu zdecydowanie poszerzyłem swoje horyzonty.

    Kiedy chodziłem do szkoły średniej miałem mnóstwo czasu na czytanie (od południa po późne noce, oj bardzo późne – wiele się nie zmieniło, tylko czas się skrócił ;p), więc zasobność naszej małej, wiejskiej biblioteki topniała w zastraszającym tempie jeśli chodzi o pozycje, które mnie interesowały. W taki oto sposób przez brak „nowszych” autorów zacząłem sięgać po klasyków, których wcześniej unikałem, obawiając się zbytniej archaiczności ich utworów. Ot miłe zaskoczenie ;) Dzięki temu zapoznałem się z literaturą m.in. braci Strugackich, Franka Herberta, Harrego Harrisona, Louis'a Boulle (zdecydowanie polecam „Planetę małp” tegoż, znakomicie wykorzystuje on mechanizm działania naszej wyobraźni, przez co książka ma jedno z najbardziej zaskakujących zakończeń jakie czytałem) czy też naszego rodzimego – acz bardzo mało znanego -  Wiśniewskiego-Snerga, uważanego w pewnych kręgach  za prekursora „matrixowego” uniwersum, która to opinia wzbudziła swego czasu sporo kontrowersji. Szczerze polecam powrót do klasyków, pisali „z duszą”, nie tak komercyjnie jak dziś w większości przypadków..

    Po „wykończeniu” co bardziej interesujących klasycznych pozycji ze świata sci-fi przyszła pora na fantasy pod dowolną postacią (utwory Tolkiena i Sapkowskiego otrzymywałem przez dobrego kolegę ze szkoły, który co tydzień wracał do domu z internatu i wypożyczał je dla mnie przez swoją siostrę - której nigdy nie poznałem, a której jestem bardzo wdzięczny za te wszystkie książki ;) - z biblioteki w jego miejscowości, to był bardzo sympatyczny okres w moim życiu ;p). Bardzo przyjemnie czytało mi się także cykl „Ziemiomorze” Ursuli K. Le Guin. A całkiem niedawno pojawił się tutaj także Terry Pratchett ze swoim „Światem Dysku”.

    Później przyszła kolej na powieści grozy z Kingiem (także cykl „Mroczna wieża”, który niestety z pewnych przyczyn przestałem czytać), Mastertonem i Koontz'em na czele. Co prawda większość książek z tego gatunku to zwykłe czytadła, jednak wyżej wspomniani autorzy zdecydowanie ratują sytuację swoimi powieściami.

    Jak widać „ulubiony gatunek” jest u mnie pojęciem względnym ;) Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że takowego nie mam a jest on zależny od tego co wzbudza w większym lub mniejszym stopniu moje zainteresowanie w danym okresie jak i od dostępności danego „towaru”. Czasem więc odrywam się od jednego gatunku i przesiadam na inny zaczytując się w powieściach z tegoż właśnie. Huh.. pół życia opowiedziałem ;) Jeśli dłużej tak będzie to książkę jakąś napiszę jeszcze ;P Przejdźmy jednak dalej.

    Zauważyć można natomiast całe mnóstwo literatury śmieciowej' date=' należącej do tego gatunku (fantasy chyba nawet bardziej niż S-F i pochodne)[..']

    Co fantastykę odróżnia od innych gatunków to brak wyraźnych granic wyznaczających prawdopodobieństwo: 'NIEPRAWDA' date=' że to jest bez sensu, to MÓJ ŚWIAT i tutaj TO MA SENS' - rozumiecie, co mam na myśli? Sporo bzdur da się obronić na tej zasadzie - to wymyślony świat i rządzi się swoimi prawami! [/quote']

    Zgadzam się. Brak wyraźnych granic daje ogromną swobodę w manipulacji rzeczywistością, w której powieść jest osadzona. Można wymyślić latające, niebieskie krowy, ziejące ogniem i śmiertelnie niebezpieczne, których mleko potrafi leczyć wszelkie rany i nikt się do tego nie przyczepi, choć brzmi to absurdalnie, ale tak jest w "tym świecie". Wcale bym się nie zdziwił jeśli już ktoś coś podobnego stworzył ;P To bardzo kusząca perspektywa dla młodych twórców. Brak ograniczeń daje ogromne możliwości. Jednak stanowi to także groźną pułapkę. Można w bardzo łatwy sposób zatracić główny przekaz utworu w nadmiernej ilości udziwnień, co czyni z niego twór sztuczny i nie wnoszący nic do gatunku, a taki raczej nie zyska uznania. Jednak jak pokazał wspomniany wcześniej Pratchett, udziwnienia stosowane w połączeniu ze specyficzną logiką i mechaniką świata przedstawionego mogą tworzyć mieszankę naprawdę interesującą i porywającą a przy tym szalenie zabawną. Niestety Pratchett jest jeden a autorów zbliżonych jemu kunsztem raczej niewielu, więc zdecydowana większość to „literatura śmieciowa”.

    Mniej jest takich tworów w S-F właśnie ze względu na wspomniane granice. Autorzy są świadomi, że bazują na obecnych osiągnięciach techniki, stosownie rozwiniętych, w zależności od czasu i miejsca akcji powieści czy opowiadania. Możliwe, że pewnych granic nie chcą lub obawiają się przekroczyć, czy to ze względów moralnych czy  logicznych, może ze względu na to, że przyszłość zweryfikuje ich pomysły - trudno mi to określić. Jednakże jedno w sci-fi jest niesamowite. Wiele futurystycznych koncepcji sprzed dekad sprawdziło się, czy też może się sprawdzić w najbliższych latach, choć wówczas były jedynie wytworem fantazji autora. To piękne.. ale i przerażające zarazem. Dużo by o tym pisać, ale czas na kolejny wątek ;)

    Ponadto zwalnia to autora z konieczności zebrania informacji dotyczących czasu i miejsca osadzenia akcji w celu jej uprawdopodobnienia' date=' co daje złudzenie, że pisanie fantastyki (dobrej fantastyki, that is) jest łatwe. 'Złudzenie' jest tu słowem kluczowym i efekt jest taki, że ulegają owemu złudzeniu wszelacy autorzy, zapełniając półki w empikach kijową literaturą fantastyczną, drastycznie obniżając średni poziom w tym gatunku.[/quote']

    Zgadzam się, a w związku z tym, iż ten fragment jest szeroko powiązany z tym co napisałem przed chwilą, dodam tylko, że na szczęście istnieją chlubne wyjątki. Jednym z nich jest nasz rodak Andrzej Sapkowski i jego „Trylogia husycka”. Mimo, iż jest to literatura fantasy, to jednak bardzo mocno osadzona w realiach historycznych, tutaj w okresie wojen husyckich prowadzonych przeciwko Zygmuntowi Luksemburskiemu i jego krucjatom. Tak więc nie wszystko stracone ;)

    Pytanie: czemu ktoś to wydaje i czemu ktoś to kupuje?

    Odpowiedź jest prosta. Póki ludzie są na świecie zawsze znajdzie się nabywca ;) Nieważne co jest towarem, zawsze znajdzie się ktoś, kto tego potrzebuje. Co jest dla nas bezwartościowe, dla kogo innego może być skarbem. Dla numizmatyków są to monety (dla mnie są warte tyle ile mogę za nie kupić), filateliści mają swoje znaczki (ja je tylko naklejam na kopertę) itd. Nawet chłam literacki ktoś kupi. Spójrz chociażby na te wszystkie czytadła sprzedawane w kioskach. Co prawda to nie fantastyka (choć nie wiem jak to do końca jest z „Sagą o ludziach lodu” ;P), jednak schodzi w ogromnych ilościach. I to się raczej długo nie zmieni.. Do tego dochodzi jeszcze marketing, który potrafi czynić cuda ze sprzedażą. Ale takie już mamy realia..

    To tyle.. Coraz więcej tego wszystkiego piszę.. Mam nadzieję, że  miło się czytało i zapraszam do dyskusji ;) A teraz dziękuję za uwagę i dobranoc ;p

  3. Mogę z Tobą polemizować na ten temat ze względu na dwie kwestie.

    Pierwsza - popełniłeś dokładnie ten sam błąd co ja, a który wytknął mi Hazreth. Mianowicie wyjąłeś fragment mojej wypowiedzi z kontekstu całego zdania, zmieniając tym samym diametralnie znaczenie tego co napisałem. To że nie szukasz żadnych wartości w jakimś dziele (nie ograniczajmy się jedynie do książek) nie oznacza, że nic nie robisz, co wyraźnie zasugerowałeś. Chyba chodzisz do szkoły, jesz, śpisz, czy coś bardziej prozaicznego - załatwiasz swoje potrzeby fizjologiczne, prawda? W takim razie nadal coś robisz, jednak poszukiwanie pewnych wartości, odczuwanie, to zdecydowanie coś odrębnego. Nie sądzisz?

    Druga - w jakiś dziwaczny sposób próbujesz porównać człowieka do śmiecia, który z definicji jest czymś, co nic nie robi (no poza leżeniem i truciem środowiska - to może jednak coś robi? sam już nie wiem..). Definicja śmieci mówi, że są to "substancje powstałe w wyniku bytowania lub działalności gospodarczej człowieka, nieprzydatne i uciążliwe dla środowiska. (Kompedium wiedzy o ekologii, PWN)".

    Zwróć uwagę na pogrubiony fragment. Nie sądzę, żebyś był nieprzydatny z racji tego, że mimo wszystko jednak coś potrafisz zrobić (na pewno piszesz na klawiaturze), czy uciążliwy, tego nie jestem w stanie stwierdzić nie znając Cię osobiście, co sam zauważyłeś.

    Jeśli odpowiesz na tego posta, to się nie zdziwię, jednak mojej kolejnej riposty się nie spodziewaj. Jak wspomniałem nie było moim celem urażenie kogoś a tym bardziej nazywanie śmieciem. Mama zawsze mawiała: jesteś starszy, ustąp. Zatem ustępuję z racji różnicy wieku (i być może konfliktu pokoleń) ;)

    Słowo do Hazreth'a.

    Dziękuję za przypomnienie mi podstawowych zasad dyskusji. Już dawno o nich zapomniałem stąd ta niepotrzebna "wymiana zdań"..  Wypadałoby ją zakończyć, ponieważ traci na tym główny wątek rozpoczęty przez Bardala. Tym samym tutaj to czynię. Dziękuję za uwagę. Dobranoc ;)

  4. Wow' date=' that's one hell of an overinterpretation. Or a straw man, call it as you will.[/quote']

    Przyznaję moja nadinterpretacja faktycznie rzuca się w oczy i rzeczywiście nieco poniosło mnie w nadmiernym rozszerzeniu znaczenia wypowiedzi Zimka. Był to dość pochopny zabieg z mojej strony za co przepraszam. Jednak faktem jest, iż nie wypada ograniczać zalet fantastyki jedynie do jej walorów rozrywkowych, z czym również się nie zgadzasz jak sam napisałeś.

    Reductio ad absurdum i straw man po raz kolejny.

    Ok przyznaję może to wyglądać na swego rodzaju wypaczenie wypowiedzi Zimka, jednak nie miałem tutaj zamiaru odnosić wspomnianej otoczki psychologicznej do sfery refleksyjnej utworu. Bardziej chodziło mi o tworzoną przez elementy psychologiczne atmosfery. Mój błąd logiczny wynikający z niedokładnego zrozumienia wypowiedzi. I do tego dość nieudolny przykład na zinterpretowanie tego o co mi chodziło, który jeszcze bardziej wypaczył to co chciałem przekazać.

    I nie miałem tutaj na myśli, że brak filozofii jest równoznaczny z drętwością utworu, chodziło mi o brak choćby odrobiny psychologicznego tła dla postaci, co w konsekwencji prowadzi do spłycenia dzieła.. Jednak jak  wykazałeś  niekoniecznie musi tak być.

    Tak' date=' szczególnie, że Tolkien sam nie chciał, żeby jego dzieła odnosić do jakiejś sytuacji politycznej.[/quote']

    Być może, jednak nie wyklucza to takiej możliwości. Przyznaję, iż faktycznie doszukuję się takich analogii choć nie zostały one jasno zasygnalizowane przez autora jako „konieczne do przemyślenia”. Uważam jednak, że z powodzeniem mogą służyć za podstawę do prowadzenia różnych rozważań co do racjonalności występowania podobnych zjawisk w naszym – realnym – świecie jak i ku przestrodze z racji tragicznych konsekwencji takich wydarzeń, sytuacji. Choć rzeczywiście jest to nadal doszukiwanie się problemów moralnych bez wyraźnego wskazania ich przez autora w utworze..

    Wybacz' date=' ale kompletnie mnie nie znasz, a śmiesz oceniać mnie jako śmiecia, który ino wegetuje. Śmiesz mi wmówić, że nie płaczę na dobrych filmach, nie wzruszam się przy muzyce? Pohamuj swoje zapędy, jeśli chcesz ocenić kogoś po drugiej strona monitora, jeśli go zawczasu nie poznałeś.[/quote']

    Twoje oburzenie jest jak najbardziej na miejscu tym bardziej, iż faktycznie nie miałem prawa oceniać Cię po jednym tylko zadaniu, nie znając Cię osobiście. Jednak nie wkładaj podobnie w moje wypowiedzi treści tam nie zawartych. Daleki jestem od nazywania kogokolwiek „śmieciem” i jeśli pamięć mnie nie myli nigdy nikogo tak nie nazwałem i raczej w przyszłości nie będzie miało miejsca takie zdarzenie. Przykro mi, że tak to odebrałeś. To samo tyczy się mojego drugiego przytyku w stosunku do Twojej osoby. Z tego miejsca przepraszam za oba.

    Wybacz' date=' ale nie mogę przestać się śmiać. Nie rozumiem, dlaczego stawiasz FILOZOFICZNĄ GŁĘBIĘ UTWORU na równi ze zwykłą PSYCHOLOGIĄ POSTACI.[/quote']

    Nie stawiam. Chodziło mi tylko i wyłącznie o samą psychologię bez jej powiązania w żaden sposób z filozofią utworu, której brak spłyca fabułę i wyrazistość postaci.. To odnosi się do wcześniej zaznaczonej przeze mnie błędnej interpretacji Twojej wypowiedzi przez wyjęcie jej z kontekstu.

  5. Z reguły siedzę cicho na forach, bo nie przepadam za wypowiedziami "publicznymi", jednak to com tutaj przeczytał "delikatnie" mną wstrząsnęło. Przełamię się zatem i parę słów sklecę. Od razu zaznaczam, że moja wypowiedź nie ma na celu nikogo urazić, lecz zwrócić uwagę na na zagrożenie wynikające z wspomnianego przez Bardala konsumpcjonizmu. Ale o tym na końcu.

    Wiesz, na tym polega fantastyka - ona ma bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli.

    Jeśli podążyć Twoim tokiem rozumowania, to pewnie każdy - nie tylko fantastyczny - utwór ma "bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli". Proszę Cię nie szufladkuj gatunku tak obszernego w tak wąskie ramy twórczości "rozrywkowej" - to raz. Dwa - jeśli tak uważasz, to przepraszam, ale dla mnie Twoje pojmowanie świata jest raczej płytkie, wnioskuję zatem, że jeszcze tak na prawdę nie "posmakowałeś" życia. Jeśli nie szukasz prawd filozoficznych, życiowych, duchowych etc. w fantastyce, to śmiem twierdzić, że nie robisz tego w żadnej innej twórczości (także filmowej), czy też w samym życiu.

    Książka ma być przyjemnością' date=' chwilą relaksu.[/quote']

    A skąd wniosek, że książka zawierająca jakieś filozoficzne - czy jakiekolwiek inne - przesłanie nie może być "przyjemnością, chwilą relaksu"? Czy to jakieś odgórne zasady opisujące twórczość zawierającą treści filozoficzne każą Ci tak sądzić? Jeśli czegoś na ten temat nie wiem, to proszę, uświadom mnie w tej kwestii, bo według tego co napisałeś, jeśli spotkam się z elementami jakiejś głębszej myśli autora, to powinienem przestać odbierać dany tytuł z "przyjemnością" i "relaksować się" podczas jego czytania. Wydaje mi się, że to bardzo ograniczyłoby nasze doznania, nie sądzisz?

    Oczywiście, dobrze jest jak między rżnięciem wrogów i kochaniem kobiet jest jakaś otoczka psychologiczna, ale bez przesady.

    Fakt, "bez przesady", jednak bez otoczki psychologicznej, o której wspominasz, każdy bohater jest dla mnie "martwy". Czy chciałbyś czytać książkę, w której wszystkie decyzje podejmowane przez postaci tam występujące były czymś w rodzaju komputerowej analizy danych? Czymś bez przekazu emocjonalnego, jakiejś głębi? Bez tła? Przykład:

    [pre]Piotr wykorzystał nóż aby zadać obrażenia przeciwnikowi. [/pre][pre]Ostatni wróg został pozbawiony funkcji życiowych, więc nie stanowi już żadnego zagrożenia.[/pre] [pre]Wszyscy przeciwnicy zostali wyeliminowani.[/pre] [pre]Wstępna obserwacja wykazuje, że dziewczyna Piotra także straciła życie.[/pre] [pre]Piotr podnosi z podłogi swój płaszcz i kieruje się w stronę wyjścia.[/pre] [pre]Teraz musi udać się do pomieszczenia,[/pre][pre]w którym znajduje się jego najgroźniejszy przeciwnik, przez którego Piotr stracił swoją partnerkę.[/pre] [pre]Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Piotr także zginie.[/pre]

    Przepraszam, ale chyba nie o tego oczekujemy po dobrej powieści.. Zginęła moja miłość, co tam, znajdę sobie inną.. Lubię wiedzieć kim są bohaterowie, o których czytam, co czują, jakimi są ludźmi. Wówczas wiem czym się kierują, skąd biorą się ich decyzje i nawet jakie mogą być ich kolejne kroki. To wszystko buduje atmosferę, pozwala wczuć się w postać, o której czytamy i przeżywać wraz z nią. To dla mnie piękne doświadczenie. Nie wiem co Ty o tym sądzisz..

    Tolkien jest klasykiem' date=' który po raz pierwszy stworzył tak ogromny świat, pełen ciekawych postaci. Ale w Tolkienie nie ma żadnej ideologicznej głębi.[/quote']

    Ten fragment po prostu mnie załamał. Zapraszam do analizy biografii pisarza i zrewidowania własnych poglądów. Jak na człowieka z kilkoma doktoratami, zasłużonego w wielu dziedzinach nauki i filozofii, wybitnego lingwisty i osobę, która przeżyła obie wojny światowe, jest przez Ciebie dość nisko ceniony nie sądzisz? Jestem gotów stwierdzić, że to co napisałeś jest wręcz obrazą zarówno dla niego, jak i jego twórczości.

    Podam przykład. Autor w trylogii przedstawił obraz wielkiego konfliktu między Sauronem i jego armią (Tyran i ciemiężca, którego spokojnie można utożsamiać choćby z Hitlerem) i zjednoczonymi nacjami zarówno ludzi jak i istot "magicznych" (analogia do krajów Europy, które przeciwstawiły się zjednoczone, wspomnianemu wcześniej przeze mnie uzurpatorowi), który to konflikt zagrażał wszystkiemu co dobre i piękne, w tym także jakiejkolwiek wolności. Mamy tutaj zatem przedstawienie ideologii totalitarnej i wiążących się z nią zagrożeń. Tolkien chyba nie bardzo był za takim światopoglądem, skoro pozwolił sobie unicestwić główne zagrożeni i tym samym dał jasno do zrozumienia jakie jest jego zdanie na ten temat. Zastanów się nad tym.

    To jedynie jeden przykład a gwarantuję Ci, że jest ich tam zdecydowanie więcej. Ale jeśli Ty nie dopatrujesz się w trylogii podobnych analogii i wynikających z nich ostrzeżeń, żadnego przekazu filozoficznego i prawd życiowych, żadnej ideologii to przyznam szczerze, nie wiem w jakim świecie zostałeś wychowany i jaką znasz historię..

    Się rozpisałem.. więc jeszcze krótkie podsumowanie nawiązujące do wstępu i koniec.

    Co miałem na myśli odnosząc się do zagrożeń konsumpcjonizmu? Kompletny brak potrzeby jakichkolwiek głębszych wartości, czy to moralnych, czy jakichkolwiek innych a wszelkie filozoficzne przesłania zmuszają do zrewidowania naszych poglądów. Mam niestety wrażenie, że jest to bardzo męczące zadanie dla zdecydowanej większości dzisiejszego społeczeństwa. Bawić się póki żyję, to jest główna dewiza konsumpcjonizmu. Jednak jeśli nie zaczniemy zastanawiać się nad konsekwencjami takiego stylu życia to w końcu całkowicie zatracimy naszą tożsamość i staniemy się jedynie marionetkami. Nieprawdaż?

    Przykro mi, że przyczepiłem się właśnie do Twojego posta, ale to właśnie on skłonił mnie do zabrania tutaj głosu. Fantastyka jest głębsza niż Ci się wydaje. Choćby nasz rodzimy "Wiedźmin" ma całą masę głębokich przekazów. Nie trzeba wcale daleko odchodzić by znaleźć ciekawą i porywającą powieść, która nie tylko nie nudzi, ale i skłania do refleksji. To tyle.. dziękuję za uwagę.. Dobranoc  ;)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...