Skocz do zawartości

Superkarpik

Użytkownicy
  • Postów

    548
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Superkarpik

  1. zale?y czy chcesz nazwy fantasy sci-fi czy cos konkretniejszego ;D
  2. jednego mamy. kto nast?pny? dobrze by by?o zeby jeszcze tak dwóch sie zapisa?o
  3. ni?ej zga?aszaj? sie wszystkie osoby bior?ce udzia? w sesji. zaczynamy pierwsz? sesj? forum Enklawa Magii 8)
  4. ja tam szczerze powiedziawszy nie kr?ci ani alkochol ani tym bardziej papierosy. Nie mam nic przeciwko ludziom co pi?? piwko na imprezce albo przy ognisku. Wino do obiadu te? nie zaszkodzi. Na nie palenie jest teraz moda wi?c za jakis czas wszyscy przestana pewnie pali?
  5. Superkarpik

    Manga i Anime

    czyta?em ze to bardzo fajne anime. By? mo?e si? skusz? ;D
  6. Superkarpik

    Kto grał?

    Czyli ktos pisze ze mn? t? solucj? czy mam to robic sam?
  7. Bardzo dzi?kuj? za krytyk?. Rzeczywiscie te zdania jak sie przyjze? brzmi? troche nielogicznie. B?d? musia? jeszcze troch? popracowa? nad stylem wypowiedzi.
  8. postaram si? zrobic cos z tymi nazwami w nast?pnym rozdziale ;D
  9. Ci??ko im znale?? jakie? okre?lenia. Sam zauwa?y?em ?e za cz?sto u?ywam tych samych nazw. Postaram sie w ka?dym rozdziale odkrywa? rombek teajemnicy tego ?wiata
  10. my?l? ?e ko?o 16:00 ale dok?adnie to zgadamy si? na GG
  11. Deep sesja przez Skype nie ma wi?kszego sensu bo ty i Sir Jedi przychodzicie do mnie w poniedzia?ek po rekolekcjach na sesj? i to na ?ywo ;D pasuje wam poniedzia?ek?
  12. Superkarpik

    Manga i Anime

    Death Note? nie znam? napisz cos o tym Deep
  13. -He… Widocznie was nie doceni?em- Zacz?? bandyta- My?lisz, ?e jeste?cie dobrzy? To ca?e wasze Bractwo nie jest lepsze od nas… I wy i my bierzemy sobie od wie?niaków, co nam si? podoba… Je?li uwa?asz, ?e tak nie jest… To si? cholernie mylisz…- Po tych s?owach bandyta dokona? ?ywota. Chris wyprostowa? si? i spojrza? w kierunku reszty dru?yny. -Uda?o nam si?- powiedzia? z u?miechem- to koniec. Misja wykonana. Wracajmy do wioski. -Najpierw trzeba zabra? tych zak?adników.- Poleci?a Luneta. -Dobra- Wydysza? Chris. By? wyra?nie zm?czony, a ?rodki przeciwbólowe zaczyna?y traci? moc. Gdy wrócili do pomieszczenia s?u??cego za baz? bandytów, zobaczyli ca?? trójk? dzikusów siedz?cych na ?ó?ku, do którego wcze?niej by?a przywi?zana dziewczyna. Mia?a na sobie du?y, ciemny koc. Jej twarz by?a pe?na siniaków, cho? mimo to mo?na by?o dostrzec jej urod?. D?ugie czarne w?osy opada?y na ramiona. Mia?a br?zowe oczy i nosi?a ?lady b??kitnych malowide? na twarzy. Dwaj m??czy?ni byli bardzo podobni do siebie. Wysocy, umi??nieni m?odzie?cy. Ka?dy mia? mo?e z 25 lat. Mieli na sobie jedynie przepaski biodrowe. Chris ukucn?? obok dziewczyny, patrz?c jej prosto w twarz. -Jak ci na imi??- Spyta?, gdy dziewczyna troch? si? opanowa?a. -Ja…Ja jestem Shauri. A to mój brat Tiduk- Powiedzia?a dziewczyna wskazuj?c palcem na jednego z ch?opaków. -Jeste?cie tylko wy trzej?- Spyta? ponownie -Tak- odpowiedzia?a dziewczyna- By?o nas wi?cej… Ale… Co godzin?… oni jedno z nas…- G?os dziewczyny si? urwa?, a Chris nie mia? zamiaru d?u?ej jej wypytywa?. Wsta? i spojrza? na jednego z m??czyzn. -Tiduk tak?- zagada? otwarcie -Tak sir. Jeste?my jedynymi ocala?ymi sir. To mój przyjaciel Achoon sir.- Powiedzia? Tiduk przedstawiaj?c drugiego z m??czyzn. Chris poczu? si? dosy? ciekawie. Pierwszy raz w ?yciu kto? tytu?owa? go „sir”. -Bandyci s? pokonani. Mo?ecie wróci? do wioski.-powiedzia? do wszystkich. Na twarzach trójki dzikusów pojawi?a si? rado??. Byli wzruszeni do tego stopnia, ?e zaczynali p?aka?. Po nieca?ym kwadransie, wszyscy wyruszyli powrotem do Bramin Wood. Oby?o si? bez zb?dnych rozmów. Wszyscy przeszli ten dystans w ciszy, my?l?c o dzisiejszym dniu. Gdy doszli do osady, Charon, ojciec wioski przywita? wszystkich bardzo entuzjastycznie. Rzuci? si?, aby przytuli? swoich zaginionych towarzyszy. Do kadetów nie ruszy? jednak z u?ciskiem. Cho? by? im wdzi?czny za pomoc, wiedzia? jakie niesie ona konsekwencje. Za ka?d? interwencj?, Bractwo Stali ??da?o jednej z trzech rzeczy: lekarstw, ?ywno?ci lub rekrutów… -Jestem wdzi?czny Bractwu za pomoc. Jakiej Bractwo oferuje zap?aty?- Spyta? otwarcie Charon. Zanim Chris zd??y? co? powiedzie?, Zszywacz zabra? g?os. -Nie jeste?my upowa?nieni do typowania zap?aty. Zajmie si? tym kto? o wi?kszych kwalifikacjach od nas. Chrisa bardzo zdziwi?a wypowied? medyka, cho? nie przeszkadza?a mu. Nie wiedzia? czego, ani w jakiej ilo?ci za??da? od dzikusów. Min??o jakie? pó? godziny. Uwolnieni wi??niowie otrzymali ubranie i teraz wszyscy siedzieli przed rozpalonym ogniskiem. Gdy wszyscy milczeli w zamy?leniu, dziewczyna o imieniu Shauri usiad?a obok Chrisa. -Chcia?am ci jeszcze raz podzi?kowa? bohaterze- Powiedzia?a cichym g?osem. -Nie jestem bohaterem- odpowiedzia? ch?odno dowódca. Noga zaczyna?a go bole? coraz bardziej. Zastanawia? si?, kiedy przyjedzie kto?, by ich zabra?. -A mimo to nas uratowa?e?- Ci?gn??a dziewczyna -Taki by? mój obowi?zek- Odpowiedzia? nieco cieplej. Przez chwil? pokr?ci? g?ow?, by spojrze? na dziewczyn?. Mia?a przemyt? twarz, a w wielu miejscach nosi?a prowizoryczne banda?e. Teraz, gdy nie wida? by?o tylu siniaków, dziewczyna zdawa?a si? by? jeszcze pi?kniejsza. Chris przez chwil? patrzy? na jej ubranie. Krótki podkoszulek dziewczyny by? opi?ty na du?ym, kszta?tnym biu?cie. Jego szczególn? uwag? przyku? wisiorek, który nosi?a na szyi. -Jest bardzo ?adny- Powiedzia? Chris wskazuj?c o co mu chodzi wzrokiem. -Mam tak podobno po matce. Nigdy jej nie pozna?am. W mojej rodzinie wiele kobiet uwa?ano za ?adne.- odpowiedzia?a ?mia?o. -Nie…Ja…Mia?em na my?li twój wisiorek.- Odpowiedzia? nieco zak?opotany kadet. Dziewczyna zdj??a swój ?a?cuszek i wr?czy?a go Chrisowi. - To Maluti.- odpowiedzia?a dziewczyna.- Taki wisiorek otrzymuje ka?dy w naszej wiosce. Ka?dy jest nazwany imieniem jakiego? Bramina. -Ka?dy taki dostaje?- Spyta? zaciekawiony -Tak, chocia? czasem trzeba d?ugo na niego czeka?. Wyrabiamy je z ko?ci Braminów. Ka?dy ma taki jeden na ca?e ?ycie. Mo?na oczywi?cie podarowa? komu? w?asny, ale wi??e si? to z konsekwencjami. -Jakimi? -Daj?c komu? wisiorek ?yczysz mu powodzenia. Niestety, kiedy przeka?esz swój, sam tracisz ?ask? Boskiego Bramina. Bardzo rzadko si? zdarza, ?eby kto? przekaza? swój ?a?cuszek. -Rozumiem…-odpowiedzia? Chris oddaj?c dziewczynie jej w?asno??. Przez chwil? my?la?, ?e to najwi?ksze bzdury, jakie s?ysza? w swoim ?yciu, jednak po chwili zrozumia?, ?e to dzi?ki takiej wierze ci ludzie nadal potrafili ?y? na Pustkowiach. Chwile potem przyjecha?y dwa transporty. Jeden przyjecha? pusty, zapewne po kadetów. Z drugiego wysiad?a dru?yna opancerzonych wojowników. Ka?dy wygl?da? jak stra?nik w bunkrze. Pe?na zbroja sprawia?a wra?enie niemocy wobec takiego przeciwnika. Chris zastanawia? si?, dlaczego Bandyci w ogóle buntuj? si? przeciwko takiej pot?dze. Ka?dy z nich mia? bro? o ciekawej budowie. Ze wszystkich przeró?nych broni Chris rozpozna? jedynie ci??ki karabin maszynowy, który kiedy? widzia? w albumie z podpisem „ Irak 2003”. Jedyn? ró?nic? by? fakt, ?e bro? na zdj?ciu by?a zamocowana na dachu pojazdu. Po chwili, gdy wysiedli wszyscy z samochodów i zgas?y silniki, jeden ze stalowych wojowników zdj?? swój he?m. Wydoby? si? cichy syk, a nast?pnie ca?ej grupie ukaza?a si? twarz wojownika. M??czyzna wygl?da? na ponad trzydzie?ci lat. Mia? krótko ?ci?te blond w?osy. Jego twarz naznaczona by?a ró?nego rodzaju bliznami. Oczy mia? szeroko otwarte. By? mo?e by? zdziwiony faktem, ?e wszyscy kadeci prze?yli spotkanie z bandytami. ?o?nierz Bractwa Stali rozejrza? si? po wszystkich. - Kto tu dowodzi kadeci?- Spyta? i?cie ?o?nierskim tonem. Przez chwil? panowa?o milczenie, po czym Chris wyst?pi? z grona tak, ?e sta? bezpo?rednio przed wojownikiem. By? od niego sporo ni?szy, albo by? to efekt zbroi. Naramienniki wojownika sprawia?y, ?e by? szeroko?ci prawie po?owy cz?owieka. -Jak si? nazywasz?- Spyta? od razu wojownik. -Chris. Chris Bardon sir.- odpowiedzia? kadet lekko przestraszony. -Stopie?? -Kadet sir. -Dobrze- Zacz?? wojownik.- Gdzie s? bandyci? -My…my ich wszystkich zabili?my sir. ?aden z nich nie prze?y?.-odpowiedzia? zdenerwowany ch?opak. -Ilu ich by?o?- Ci?gn?? dalej wojownik. -Oko?o pi?tnastu- odpowiedzia? grzecznie. -Pi?tnastu tak? -Tak sir. -Zdasz dok?adny raport na temat tego, co si? tutaj wydarzy?o.- Zacz?? wojownik- Odpowiesz, dlaczego nie stosowa?e? si? do zalece? starszego stopniem kierowcy, który kaza? wam na nas czeka?. Zostaniesz poci?gni?ty do odpowiedzialno?ci za t? akcj?. Chris chcia? co? doda? na swoj? obron?, ale szybko zrozumia?, ?e dyskusja nie ma ?adnego sensu. Stan?? natychmiast na baczno?? i zasalutowa?. - Tak jest Sir- odpowiedzia?. Wojownik si? u?miechn??, po czym poci?gn?? Chrisa za skórzany pancerz. Ich twarze znajdowa?y si? od siebie w odleg?o?ci kilku centymetrów. -A tak mi?dzy nami… Gratuluj? pierwszego dobrze wykonanego zadania Kadecie- wyszepta? ?o?nierz. - Dzi?kuj? sir- odpowiedzia? równie ?ciszonym g?osem -Mów mi Maxilla- doda? wojownik.- Maxilla z dru?yny Sztylet. -Tak jest Maxilla- odpowiedzia? Chris z u?miechem na ustach. Po chwil obaj si? wyprostowali, a Maxilla zacz?? i?? w kierunku Charona. Gdy stali naprzeciwko siebie, starszy spu?ci? na dó? g?ow?. Widocznie wiedzia?, co si? mia?o sta?… -W jaki sposób sp?acicie d?ug Charonie?- Spyta? Maxilla -Nie mamy zbyt wiele do zaoferowania…- Odpowiedzia? zak?opotany starzec. -Wr?cz przeciwnie.- zaprzeczy? wojownik- Widz? tu co najmniej trzech m?odych rekrutów. Charon natychmiast obejrza? si? za siebie i spojrza? na trójk? m?odych ludzi, których Chris i reszta uwolnili od bandytów. -Nie! B?agam! Oni s? jeszcze bardzo m?odzi… Ja… Ja sp?ac? d?ug! Damy wam ?ywno?? albo lekarstwa! Prosz? was! Nie chc? ?eby tak szybko zgin?li!- Charon zacz?? p?aka?. Nie chcia? oddawa? m?odych na kadetów. Chris sam dobrze wiedzia?, ze w Bractwie nie czeka ich ani dobre, ani d?ugie ?ycie… Pragn?? w jaki? sposób pomóc starcowi. -Dobrze wiesz Charonie, ?e tak musi by?. Bractwo musi si? rozwija?.- Odpowiedzia? dono?nym g?osem Maxilla. -Nie! b?agam!- Szlocha? Charon padaj?c na kolana. By? bliski za?amania. -Zaczekaj Maxilla!- wtr?ci? Chris -Starszy Paladynie Maxilla- Poprawi? go wojownik. -Przecie? nie musimy ich bra?. Bractwo ma wielu m?odych kadetów.- odpowiedzia? Chris, ignoruj?c poprawienie starszego stopniem kolegi. Charon nagle przesta? p?aka? i zacz?? patrze? na Chrisa. -Musimy kogo? zabra?. Takie jest rozporz?dzenie Bractwa.- Odpowiedzia? Maxilla. -W takim razie we?my tylko jednego. Tak jak jest w rozporz?dzeniu.- Broni? Chris. Maxilla przez chwile patrzy? w szare niebo. Po chwili Starszy Paladyn opu?ci? g?ow? i spojrza? na m?odego dowódc?. -Zgoda- zacz??- Niech wybior? jednego. Za 15 minut odje?d?amy. Po tych s?owach za?o?y? kask na g?ow? i ruszy? z powrotem do samochodu. Tu? za nim schowa?a si? ca?a dru?yna Sztylet. Na pustkowiu zosta?a tylko dru?yna Chrisa i starsi Bramin Wood. Tym razem Charon rzuci? si? na Chrisa w u?cisku. - Dzi?kuj?! Tak bardzo ci dzi?kuj?!- Zacz?? Charon. - Zrobi?em co mog?em- Odpowiedzia? ch?opak. Po chwili Shauri podesz?a do Chrisa. - Starszy Charonie- Zacz??a- Chcia?abym pojecha? z nimi. Chc? pomóc bohaterowi cokolwiek zamierza. Charon natychmiast pu?ci? Chrisa i patrzy? na Shauri z szeroko otwartymi oczami. -Co?! Dlaczego ty?! Wykluczone!- krzycza? starzec ochryp?ym g?osem, co pozbawi?o g?os w?adczego tonu. - Ojcze prosz?- odpowiedzia?a ?agodnie dziewczyna.- Chc? im pomóc. Chc? odwdzi?czy? si? za to, co dla nas zrobili. Czuje, ?e musz? to zrobi?.- doda?a cicho. Charon westchn?? g??boko. - Dobrze… Masz moje pozwolenie. Tylko prosz?, uwa?aj na siebie.- Powiedzia? starszy i przytuli? j? do siebie. Stali tak mo?e z pó? minuty, gdy nagle us?yszeli klakson samochodu poganiaj?cy wszystkich. Gdy Shauri wraca?a z Fletcherem, Lunet? i Zszywaczem do samochodu, Charon z?apa? Chrisa za r?k?. -Prosz? chro? j?. Chro?, jak w?asn? kobiet?. Spraw, aby nic si? jej nie sta?o.- powiedzia? Charon. Jego oczy by?y ju? zaczerwienione od p?aczu. By? bardzo zm?czony, co by?o po nim wida?. - B?d? o ni? dba?.- zacz?? Chris- Przyrzekam. Charon zdj?? z szyi swój medalion, po czym wcisn?? go Chrisowi do r?ki. -We? go- powiedzia?- nazywa si? Czarny Potok. B?dzie ci? strzeg? przed z?em tego ?wiata. - Ale co si? w tedy stanie z tob??- spyta? Chris- Shauri opowiada?a mi o tych amuletach. Mówi?a ?e… -Mnie ju? szcz??cie nie jest w ?yciu potrzebne. We? go prosz? i no? dumnie. Czarny Potok jest jednym z najsilniejszych brami?skich bogów. Strzeg? mnie bardzo d?ugo. Teraz niech strze?e ciebie. – Powiedzia? Charon, nie pozwalaj?c Chrisowi doko?czy? zdania. Skin?? nisko g?ow? starszemu wioski, po czym odwróci? si? w stron? samochodu. Gdy otworzy? drzwi pasa?era obok kierowcy, zobaczy? ?e z ty?u siedz? ju? wszyscy, ??cznie z Shauri. Kierowca spojrza? na Chrisa. -Mo?emy ju? rusza??- spyta?. -Tak.- odpowiedzia? ch?opak- jed?my st?d. Kierowca odpali? silnik, po czym zacz?? zawraca? samochodem w stron? bunkra Bractwa Stali. - Co to jest?- Spyta? zaciekawiony, zerkaj?c na amulet na szyi Chrisa. - To na szcz??cie.- odpowiedzia? zm?czony- na szcz??cie. Po chwili ch?opak poczu? jak morzy go sen. By? kompletnie wyko?czony po tym ca?ym dniu. Nie przejmowa? si? ju? nawet bol?c? go nog?. Ogarn??a go przyjemna ciemno?? zm?czenia. Obudzi?y go ha?asy, gdy doje?d?ali ju? do Bunkra. Po chwili samochód zacz?? zje?d?a? w dó? do jakiej? jaskini. Jak si? pó?niej okaza?o, by?o to przej?cie do tak zwanego Parku Maszyn. Bractwo Stali trzyma?o tam swoje pojazdy. Gdy dojechali na miejsce, pojazd zatrzyma? si?, po czym zgas?. -Jeste?my w domu- Poinformowa? wszystkich kierowca. Chris energicznie wysiad? z samochodu. Tu? za nim zrobi?a to reszta dru?yny. Shauri wysiadaj?c z samochodu, stara?a si? trzyma? jak najbli?ej Chrisa. Ca?y kompleks przera?a? j? dog??bnie. Gdy tylko weszli po zardzewia?ych schodach na wy?sze poziomy bunkra, przywita? ich jeden ze skrybów. Mia? na sobie d?ugie spodnie zabarwione na pomara?czowy kolor. W r?ku trzyma? jaki? zwini?ty papier. -Chris Bardon tak?- spyta? skryba -Zgadza si?- odpowiedzia? zm?czonym g?osem. -Genera? chce ci? natychmiast widzie?- Poinformowa? go pos?aniec. -Dobrze, ju? id?.-Odpowiedzia? Chris. Na chwil? odwróci? g?ow? na Zszywacza. -Licz?, ?e zadbacie o los Shauri- powiedzia? cicho - Masz moje s?owo- odpowiedzia? medyk. Chris, utykaj?c, uda? si? za skryb? w kierunku Dowództwa. Noga znowu da?a o sobie zna?. Stara? si? teraz o tym nie my?le?. Najwa?niejsze by?o wyja?nienie tego, co zasz?o w Bramin Wood. Gdy dotar? do pomieszczenia dowódczego, stra?nicy przepu?cili go nawet bez identyfikacji. By? mo?e wiedzieli, o co chodzi. W pomieszczeniu panowa? gwar, tak jak poprzednio, z t? ró?nic?, ?e teraz genera? zauwa?y? Chrisa od razu. -Chod? tutaj ch?opcze- Poleci? mu Genera? Barnacky. Kadet pos?usznie podszed?. Genera? wskaza? mu krzes?o, na którym Chris mia? usi???. Ch?opak usiad? na wskazanym mu siedzeniu. Genera? z?apa? inne krzes?o i usiad? naprzeciwko niego. -Maxilla powiedzia? mi mniej wi?cej, co zdarzy?o si? w Bramin Wood. Chcia?bym jednak us?ysze? o wszystkim bezpo?rednio od ciebie.- powiedzia? Genera?. Chris opowiedzia? ca?y przebieg misji. Od spotkania ze starszymi, poprzez atak na bandytów, a na powrocie ko?cz?c. Nie zataja? ?adnego, nawet najdrobniejszego szczegó?u. Wiedzia?, ?e to i tak nie ma sensu. Gdy Chris sko?czy? mówi?, zapad?a chwilowa cisza. Genera? opar? si? wygodnie w swoim siedzeniu. -Wszystko co mówisz, jest prawd??- Spyta? na zako?czenie Genera? -Tak Panie Generale. Niczego nie ukrywam- Odpowiedzia? Chris. Po tych s?owach genera? poderwa? si? na nogi. Chris podniós? si? równie szybko, co genera?. -Skoro tak wygl?da sytuacja- zacz?? Barnacky- Nie pozostaje mi nic innego, jak ci pogratulowa?!- powiedzia? genera?, wyci?gaj?c do Chrisa d?o?. Gdy m?ody kadet wyci?gn?? swoj?, Genera? zacz?? mówi?. -Od bardzo dawna ?adna dru?yna nie mia?a tak trudnego zadania na pierwszej misji. Fakt, ?e nie zgin?? ?aden z was doskonale ?wiadczy o twoich umiej?tno?ciach. A tak przy okazji, gratuluj? awansu Giermku Chrisie Bardonie. Zszokowany ch?opak zasalutowa? genera?owi, staj?c na baczno??. Genera? swobodnie mu odsalutowa?, po czym kontynuowa? wypowied?. -Poniewa? zosta?e? giermkiem, automatycznie zosta?e? wytypowany na dowódc? swojej dru?yny. W przypadku, gdy zapragniesz zmieni? kogo? w swojej dru?ynie, zg?o? si? do Zarz?dcy Kadr Bractwa. Twoja dru?yna mo?e liczy? do sze?ciu osób. Pami?taj jednak, ?e odpowiadasz za ka?dego w swojej jednostce. Za ka?dego straconego ?o?nierza czekaj? ci? powa?ne konsekwencje. B?dziesz móg? pobra? sprz?t od kwatermistrza dost?pny tylko dla dowództwa. Czy rozumiesz wszystko?- Sko?czy? Genera? Barnacky - Tak… Rozumiem wszystko Panie Generale. ?wietnie- odpowiedzia? genera?.- Pozostaje jeszcze tylko sprawa w papierach. Musisz zapisa? na tej kartce aktualny sk?ad ca?ej twojej dru?yny, no i oczywi?cie nazw? swojej jednostki. Chris wzi?? dokument do r?ki. Usiad? przy stoliku i zacz?? wypisywa? dane potrzebne do akceptacji: Dowódca: Chris Brandon Sk?ad dru?yny kolejno: -Elizabeth Vithin (Luneta) -Marco Cassel (Zszywacz) -Charles Fletcher Chris przez chwil? zatrzyma? si? na napisie „Nazwa dru?yny”. Po d?u?szej chwili zapisa? ostatnie s?owo w dokumencie i odda? go Genera?owi. Po zasalutowaniu Chris uda? si? do baraków w poszukiwaniu swojej dru?yny. W tym czasie Barnacky czyta? na g?os ostatni przypis jaki Chris zostawi?: Nazwa dru?yny: Potok... Poprawi?am drobne b??dy - Shane
  14. 2. Bramin Wood- Pierwsza Misja Bramin Wood… Swoj? nazw? wioska zawdzi?cza faktowi hodowania w niej braminów. Braminy to dwug?owe wo?y o nieprzeci?tnie twardej skórze. Te zwierz?ta s? n?dzn? karykatur? tego, czym by?y przed „Wielka Wojn?”. Wioska zajmowa?a si? hodowl?, od kiedy osiedlili si? w niej pierwsi mieszka?cy. Nie byli wojowniczo nastawieni i mo?na by uzna? to miejsce za spokojne. Jedynym aspektem, który przeszkadza? w tym obrazie by? fakt, ?e Bramin Wood w ogóle nie przypomina?o wioski, któr? by?o. Praktycznie wszystkie sza?asy sta?y w ogniu lub dogasa?y. Na ziemi le?a?y nagie zw?oki kobiet. Na wysokie pale ponabijano m??czyzn. Wielu z nich zdawa?o si? jeszcze rusza? w agonalnych zrywach. Niektóre cia?a by?y tak zmasakrowane, ?e nie mo?na by?o nawet pozna?, czy by? to mutant czy cz?owiek. Luneta, gdy zobaczy?a ca?e zaj?cie, musia?a oprze? si? o samochód. Chris zauwa?y?, ?e Luneta kryje roztrz?sienie, udaj?c przygotowywanie broni. Sam dygota? na ca?ym ciele. Kto móg? to zrobi?? Kto by? w ogóle do tego zdolny? Chris spojrza? na kierowc? samochodu. Wygl?da? na bardziej zszokowanego ni? przera?onego… Pewnie nieraz w swoim ?yciu widzia? równie okrutne sceny. -Cholera!- zakl?? g?o?no.- Trzeba wróci? tu z dru?yn? szturmow?. Przekl?ci bandyci… Kierowca wsiad? do samochodu nie czekaj?c na reakcj? reszty za?ogi. Po chwili pojawi? si? turkot w??czanego silnika, a nast?pnie rz??enie oznaczaj?ce funkcjonalno?? pojazdu. Chris natychmiast odwróci? si? w kierunku samochodu. Ba? si?, ?e kierowca ma zamiar ich tu zostawi?. Po chwili otworzy?o si? przednie okno od strony pasa?era. - Musz? wróci? po dru?yn? Sztylet. Wróc? za jaki? czas.- Krzykn?? kierowca, zag?uszaj?c prac? silnika. ?aden kadet nie zd??y? wypowiedzie? s?owa, gdy? samochód ju? ruszy? z miejsca i zacz?? jecha? w powrotna drog?. Chc?c nie chc?c, m?odzi ?o?nierze musieli sprawdzi?, co si? sta?o w wiosce, a przynajmniej wywnioskowa?, co si? w niej mog?o sta?… Po pewnym czasie natkn?li si? na ma?? grupk? osób siedz?c? ko?o ogniska. By?o ich pi?ciu. Ka?dy wygl?da? jak cz?owiek w podesz?ym wieku. Gdy owi staruszkowie zobaczyli kadetów, natychmiast poderwali si? na równe nogi. Fletcher mia? zamiar unie?? bro?, jednak Zszywacz odpowiednio szybko go zatrzyma?. Wie?niacy stan?li w pewnej odleg?o?ci od kadetów, tak by mogli ich dok?adnie widzie?. Po pewnej chwili podszed? do nich jeden z nich. Mia? na sobie niebieskie tatua?e w kszta?cie faluj?cych pasków. Cz?owiek by? wyra?nie uradowany widokiem m?odych ?o?nierzy. - Pozdrowienia dla Bractwa Stali!- Zacz?? cz?owiek.- Mówicie z Charonem, Starszym i ojcem plemienia Bramin Wood. Dzi?kuj? wam za przybycie drodzy wojownicy. Wiedzia?em, ?e nie opu?cicie nas w potrzebie. Bandyci… Zaatakowali nas w nocy… Nie mieli?my z nimi ?adnych szans- mówi? starzec, a g?os zanosi? mu si? ?kaniem.- Zawsze uczono mnie, bym post?powa? godnie i prawo… Dzi? jednak prosz? was, aby?cie zabili tych drani!- doda? starzec podnosz?c g?os. -Co tu si? sta?o?- spyta?a Luneta, która wyra?nie dosz?a do siebie. -Wczoraj pojawili si? tu bandyci i za??dali wszystkiego, co mamy…- Zacz?? cz?owiek- Gdy im odmówili?my, ci wybili prawie ca?? wiosk?, zabrali niektórych cz?onków naszej osady i zagrozili, ?e je?eli nie oddamy im wszystkiego, wybij? ca?? osad?…-Starzec zacz?? sie trz??? i p?aka? nie kr?puj?c si? w ogóle obecno?ci? obcych. -Gdzie oni s??- Spyta? Fletcher rozgl?daj?c si? dooko?a. -Za?o?yli obóz na pobliskim polu, ko?o dawnego wysypiska ?mieci.- Odpowiedzia? starzec -Ilu ich by?o?- doda? Zszywacz -Widzieli?my oko?o pi?tnastu, ale mo?e ich by? wi?cej- ponownie odpowiedzia? m??czyzna. Zapad?o chwilowe milczenie. Kadeci nie wiedzieli, co robi?. Musieli podj?? szybk? decyzj?, nie naradzaj?c si? mi?dzy sob?. To wyda?oby si? podejrzane starszym osady. - Uratujemy reszt? mieszka?ców tej osady- Powiedzia? nagle Chris. Gdy tylko sko?czy? mówi?, twarze wszystkich skierowa?y si? w jego stron?. Charon znów rozpromienia? i u?cisn?? ch?opaka z ca?ej si?y. M??czyzna cuchn?? nieprzeci?tnie, ale Chris nie wa?y? si? nawet poruszy?, by nie urazi? cz?owieka… -Dzi?kuj? wam! Dzi?kuj?! Dzi?kuj?!- powtarza? Charon i g?os znowu mu si? za?ama? od ?ez. -Tano, poka? im prosz? drog? na wysypisko- Powiedzia? po chwili ojciec wioski, wypuszczaj?c Chrisa z u?cisku. Przed kadetami stan??a stara zakapturzona kobieta z licznymi zmarszczkami na twarzy. Jedno jej oko by?o ?lepe. Kobieta ciep?o powita?a ca?? czwórk? u?ciskiem d?oni. -Chod?cie za mn?- poleci?a ?o?nierzom. Prowadzi?a ich przez jaki? kwadrans przez pustkowie i ruiny wioski. Osada by?a równie zniszczona w ?rodku jak i na poboczach. -Dalej id?cie prosto w stron? dymu. Tam jest ich obóz- powiedzia?a kobieta, wskazuj?c na bli?ej nieokre?lone wzniesienie, za którym wida? by?o dym. Obóz znajdowa? si? jakie? pi?tna?cie minut drogi st?d. -Dzi?kuj?- podzi?kowa? Chris za wskazanie im drogi. -Nie… To ja dzi?kuj?- poprawi?a kobieta. Czterej Kadeci bezzw?ocznie udali si? w kierunku, jaki im podano. Po kilku minutach marszu zacz??a si? rozmowa. -Co? ty zrobi??!- czepia? si? Fletcher- nie mamy dobrego uzbrojenia, nie mamy do?wiadczenia. Nic nie mamy! Zginiemy tu wszyscy przez ciebie- wyk?óca? si? dalej. - Zamknij si?…- Poleci? mu cicho Zszywacz.- Co si? sta?o, to si? nie odstanie… Wa?ne jest to, co tu i teraz. Twoje krzyki tylko oznajmi? wrogowi, ?e si? zbli?amy, a to nie wp?ynie pozytywnie na nasza i tak ju? trudn? sytuacj?…-doko?czy? Medyk. Fletcher zrobi? si? ca?y czerwony ze z?o?ci. Nie mia? zamiaru zako?czy? swojego ?ycia na tym marnym zadupiu, tylko dlatego, ?e dosta? ?le przydzielon? misj?… -Ja…Nie mog?em mu odmówi?…- Zacz?? niepewnie Chris.- Widzia?e? ich… Jeste?my ich jedyna nadziej?. Posi?ki przyjad? dopiero za jakie? trzy godziny. Do tego czasu mo?e by? ju? za pó?no. Zostali?my dobrze przeszkoleni… Uda nam si?- doko?czy? równie niepewnie. Chris zastanawia? si?, czy sam wierzy w swoje s?owa. Pi?tnastu bandytów to wystarczaj?ca liczba, ?eby zabi? do?wiadczony oddzia?. Chris mia? jedynie nadziej?, ?e bandyci b?d? albo spali, albo b?d? kompletnie nawaleni… Powoli zacz?li dochodzi? do z?omowiska, gdy nagle Luneta przewróci?a si? na ziemi?. -Padnij!- Szepn??a. Pozosta?a trójka zrobi?a tak, jak jej kazano. Zszywacz zacz?? rozgl?da? si? na boki. Chris podczo?ga? si? do Lunety i przysun?? swoj? g?ow? do niej. -Co widzisz?- spyta? bez ogródek. -Dwóch stra?ników. Wyposa?eni w krótkie karabiny maszynowe. S?dz?, ?e s? w skórzanych pancerzach, jak my. Jeden ma bardzo d?ugie w?osy- odpowiedzia?a dziewczyna. Chris by? zdumiony jej zmys?ami percepcji. Zd??y?a tak wiele rzeczy rozpozna?, podczas gdy on sam widzia? jedynie dwie smugi niemo?liwe dla niego do zidentyfikowania. -Chyba nas jeszcze nie zauwa?yli- Powiedzia?a po chwili. -Jaki jest plan szefie?- spyta? cynicznie Fletcher. -O co ci chodzi?- odburkn?? Chris -Ty nas w ty wpakowa?e?, ty nas z tego wyci?gniesz- Odpowiedzia? ch?opak. Chris zacz?? rozgl?da? si? dooko?a. Szuka? jaki? budynków. Elementów, które zapewni? ochron? przed wrogiem, gdy ten zorientuje si?, ?e jest atakowany. -Luneta- Zacz??- Ty pójdziesz na ten wysoki silos na boku.- powiedzia? wskazuj?c na zbiornik wysoko?ci jaki? 15 metrów. Mia? tylko nadziej?, ?e nadal jest tam sprawne wej?cie. - Fletcher, ty pójdziesz ze Zszywaczem na lewo. B?dziecie mnie os?ania?.- doda? po chwili. - Ja pobiegn? do ?ciany z?omowiska albo jakiego? bliskiego kamienia i b?d? t?uk? we wszystko co zobacz?- Doko?czy? po chwili. Nast?pn? chwil? czeka? na reakcje ca?ej grupy. Zastanawia? si? czy to dobry pomys?. -Jakie? pytania?- spyta? nie mog?c znie?? ciszy. Nie us?ysza? ?adnej odpowiedzi. Nawet Fletcher siedzia? cicho. -Dobrze- odpowiedzia?, jakby sam sobie, po minucie.- Zaczekamy na strza? Lunety.- Przerwa? na chwil?, by spojrze? na dziewczyn?.- Luneta, gdy wszyscy b?d? na pozycjach, oddasz strza? do pierwszego ze stra?ników. Wtedy ja zaczn? biec.-Przerwa?, by spojrze? na Zszywacza.- Je?eli zobaczycie, ?e drugi stra?nik mnie namierza, zaczniecie do niego strzela? i modli? si?, ?eby?cie mnie nie trafili.-Doko?czy?. Nasta?a chwilowa cisza. Chwila prawdy. Sprawdzian umiej?tno?ci, jakie nabyli w obozie szkoleniowym. -Naprzód!- zawo?a? cicho. Luneta natychmiast poderwa?a si? na kolana i przygarbiona zacz??a biec w stron? wskazanej przez Chrisa pozycji. Prawie natychmiast po Lunecie ruszyli Zszywacz i Fletcher. Biegli wolniej i wy?ej od Lunety. Widocznie nie byli nauczeni cichego biegu, tak jak Luneta… Po chwili Chris zauwa?y? Lunet? na szczycie silosu. Gdy obejrza? si? w lewo, zauwa?y?, ?e Zszywacz z Fletcherem tak?e byli na pozycjach. Luneta szykowa?a si? ju? do strza?u, gdy nagle zauwa?y?a kolejnych dwóch stra?ników przy bramie. Chris tak?e ich zauwa?y?, mimo ni?szej pozycji. By? mo?e byli to zmiennicy, albo wsparcie przy bramie. By? mo?e ich zauwa?yli. Niestety, na zmiany w planie by?o ju? za pó?no. Gdy Chris obróci? si? w stron? silosu zauwa?y?, ?e Luneta patrzy na niego. Widocznie czeka?a na jego znak. Chris lekko pokiwa? jej g?ow? na znak, ?e ju? czas. Luneta po?o?y?a bro? do przodu. Optyczny celownik w jej karabinie namierzy? g?ow? jednego z bandytów. Chris us?ysza? g?o?ny strza?, a po chwili zauwa?y? przewracaj?cego si? bandyt?. Odczeka? jakie? pi?? sekund, po czym zerwa? si? na równe nogi i zacz?? biec w stron? du?ego kamienia oddalonego od wej?cia na z?omowisko o kilka metrów. Zauwa?y?, jak drugi bandyta pada na ziemie trafiony w g?ow?. Pozostali dwaj szybko zacz?li namierza? biegn?cego kadeta. Chris us?ysza? za sob? strza?y z karabinu maszynowego. Ucieszy? si? wiedz?c, ?e to Fletcher os?ania jego ty?ek. Gdy by? ju? prawie trzy metry od kamienia, poczu? okropne uk?ucie w nog? po chwili przewróci? si? na ziemi? ca?kowicie pozbawiony os?ony. Trzeci bandyta pad? na ziemi? po serii oddanej w stron? Chrisa. Kadet zacz?? czo?ga? si? w kierunku ska?y, ?eby zapewni? sobie ochron?. Nagle zobaczy? wstaj?cego Zszywacza. -Zosta? tam!- Wrzasn?? do medyka- Nic mi nie jest. Cho? noga bola?a o niesamowicie, nie móg? pozwoli?, aby Lekarz bieg? do niego teraz. Zszywacz by? od niego sporo starszy, a co za tym idzie, na pewno wolniejszy. Móg?by nie mie? tyle szcz??cia, co Chris. Kadet zacz?? czo?ga? si? w stron? kamienia. Po chwili pad? na ziemi? czwarty bandyta, tak?e trafiony w g?ow?. Luneta robi?a zdumiewaj?ce wra?enie na reszcie swojej dru?yny. Po chwil przy wej?ciu Chris us?ysza? kilku ludzi. To na pewno wsparcie dla bandytów wys?ane, gdy us?yszeli strza?y. Ch?opak, walcz?c z bólem, poderwa? si? na nogi i opar? si? o szczyt kamienia. Traci? du?o krwi. Zauwa?y? czterech bandytów kieruj?cych si? w jego stron?. Chris odda? seri? z karabinu maszynowego. D?wi?k broni by? g?o?ny i p?ynny. Zadziwiaj?ce by?o to, w jak dobrym stanie zosta?a zachowana. Seria si?gn??a dwóch ludzi. Trzeci pad? od kolejnego strza?u Lunety. Czwarty bieg? w stron? Chrisa. Ten szybko ze?lizgn?? si? z kamienia trac?c równowag?. To koniec. Zajdzie go od ty?u i zastrzeli jak psa. Us?ysza? g?o?ny tupot butów przy swojej g?owie. Po chwil og?uszaj?cy huk broni doszed? do jego uszu. Obok niego pad? na ziemi? czwarty bandyta. Gdy Chris podniós? g?ow?, zauwa?y? Zszywacza stoj?cego nad nim. -Mia?e? zosta? na miejscu- wydysza? ch?opak. Brakowa?o mu ju? si?. -Daruj sobie- odpowiedzia? szorstko medyk, podci?gaj?c zakrwawion? nogawk? swojego dowódcy.- Jeszcze chwila i by?my ci? stracili. Od razu wiedzia?em, ?e dosta?e? w ?y?y. A teraz nie ruszaj si?. Przez chwil? panowa? spokój. Po chwil dobieg? do nich Fletcher. Gdy znalaz? si? przy skale, zacz?? wymienia? magazynek broni. Gdy min??o jakie? 10 minut, Luneta zacz??a schodzi? z silosu uznaj?c, ?e jest ju? bezpiecznie. Zszywacz pomóg? podnie?? si? Chrisowi. Noga przesta?a go bole?, ale czu? si? odr?twia?y. Zapewne to efekt dzia?ania Steam-Pack’a, którego Zszywacz mu wstrzykn??. -Dobra- Zacz?? Chris, gdy tylko z?apa? oddech.- Teraz musimy sprawdzi?, czy kto? jest w ?rodku. Musimy si? dowiedzie?, co z zak?adnikami. -Mo?e ty zostaniesz tutaj?- Spyta?a Luneta ze szczerym zmartwieniem w g?osie. Zdawa?a si? by? inn? osob?, ni? t?, która przed chwila wybi?a prawie wszystkich napastników. -Nie ma mowy- odpowiedzia? jej Chris- Jak to powiedzia? Fletcher, ja was w to wci?gn??em i ja was z tego wyci?gn?. -Daj spokój- powiedzia? Fletcher wyra?nie zak?opotany swoimi wcze?niejszymi s?owami. -Idziemy do ?rodka. Je?eli b?d? rozwidlenia dróg, wszyscy idziemy razem. Sprawdzimy wszystkie po kolei, je?li zajdzie taka potrzeba- zacz?? Chris ignoruj?c Fletchera. Po chwili zacz?li i?? w stron? wej?cia. W tym momencie by?o puste. Chris wiedzia?, ?e mog? i?? prosto w pu?apk?. Wiedzia?, ?e wróg mo?e na nich czeka?. Jedyne co mogli zrobi?, to liczy? na swoje wyszkolenie i jego brak w?ród bandytów… Gdy doszli do wej?cia, nie zauwa?yli ?adnego stra?nika. By? mo?e wszyscy ju? na nich czekali. By? mo?e nikogo ju? tu nie by?o. Ca?e miejsce przypomina?o wielki labirynt, którego ?ciany by?y usypane ze zwa?ów ?mieci na ponad dwa metry wysoko?ci. Tak jak powiedzia? Chris, wszyscy trzymali si? razem. Kr?cili si? kilka dobrych minut, gdy nagle Luneta zatrzyma?a si? w miejscu. Pozostali natychmiast obrócili si? w milczeniu, by na ni? spojrze?. -S?ysz? co?- Wyszepta?a, po czym wskaza?a palcem na ?cian? po prawej stronie. Chris przysun?? si? do z?omowej zapory. W pewnym momencie zacz?? s?ysze? be?kot, który powoli przeradza? si? w g?os. -Ale Horus…- Us?ysza? g?os jakiego? bandyty, po czym doszed? go g?uchy d?wi?k strza?u z broni palnej. -Kto? jeszcze ma w?tpliwo?ci?- spyta? jaki? inny g?os. Odpowiedzia?a mu jedynie cisza- Musimy sprz?tn?? te psy. Szef wpadnie w sza?, jak dowie si?, ?e stracili?my dziewi?ciu ludzi. Jak dowie si? o trupach paru z Bractwa, to na pewno nas wynagrodzi. G?os wydobywa? si? dok?adnie zza ?ciany. Dok?adnie za t? przeszkod? znajdowa? si? obóz napastników Bramin Wood. -Mamy jaki? granat lub co? takiego?- spyta? szeptem Chris -Znajdzie si? co? odpowiedniego- odpowiedzia? Zszywacz i prze?adowa? strzelb?. Nast?pnie powoli i delikatnie zacz?? j? wsuwa? w ?cian?. Po pewnej chwili zatrzyma? si? i spojrza? pytaj?co na Chrisa. Ten pokiwa? mu g?ow?. Zszywacz wystrzeli? na ?lepo przez ?cian?. S?ycha? by?o krzyk ludzi i j?k jakiej? kobiety. Zszywacz szybko prze?adowa? i odda? drugi strza?. Tym razem nikt nie krzykn??. Silnym poci?gni?ciem Chris zwali? Zszywacza na ziemi?. W miejscu, gdzie przed chwil? by?a g?owa lekarza, widnia?o sporo dziur zrobionych wystrza?ami karabinów maszynowych. Luneta nagle wystrzeli?a w kierunku ma?ej szparki w ?cianie. Ca?? grup? doszed? g?uchy krzyk, a nast?pnie d?wi?k zwalaj?cego si? na ziemi? cia?a. Ponownie mo?na by?o s?ysze? krzyk kobiety. Chris natychmiast si? podniós? i pos?a? Fletcherowi porozumiewawcze spojrzenie. W jednej chwili zacz?li biec na ?cian?. Cienka zapora szybko ust?pi?a pod ci??arem ?o?nierzy. Obaj kadeci rozgl?dali si? w poszukiwaniu wrogów. Zobaczyli dwóch dzikusów, którym sp?tano r?ce i jedn? nag? kobiet? przywi?zan? do ?ó?ka. Fletcher uda? si? w kierunku kobiety, by j? rozwi?za?. -Ilu ich by?o?- Spyta? od razu, gdy tylko zdj?? jej sznury z r?k. Dziewczyna chwil? zanosi?a si? p?aczem. -Chyba sze?ciu- Wyszepta?a- nie zabijajcie mnie. -Nie martw si?, nie jeste?my tu po to.- Odpowiedzia? jej Chris- Zszywacz! Luneta!- Zawo?a? odwracaj?c g?ow?. Po chwili pojawili si? wo?ani kadeci. Wbiegli z dziur zrobionych przez Chrisa i Fletchera. -Ta dziewczyna powiedzia?a, ?e by?o ich sze?ciu. Na pod?odze jest tylko pi?? cia?. To znaczy, ?e ostatni gdzie? tu si? chowa.-Wywnioskowa? Chris. Gdy reszta odkiwa?a mu g?ow? na znak, ?e go rozumiej?, ruszyli w stron? wyj?cia. Musieli znale?? gdzie? tutaj jeszcze jednego. Poszukiwania nie trwa?y jednak d?ugo. W jednej chwili Zszywacz pchn?? swoim cia?em Chrisa do przodu. Kula zamiast trafi? dowódc?, trafi?a Zszywacza w rami?. Lekarz zwali? si? na ziemi?, w bólu szukaj?c Steam-packów. Chris zacz?? namierza? przeciwnika w miejscu, z którego pad? strza?. Po chwil zauwa?y? uciekaj?c? sylwetk? cz?owieka. Luneta natychmiast unios?a bro? i wystrzeli?a w kierunku uciekaj?cego. Cz?owiek pad? na ziemi?. Chris wsta? i zacz?? powolnym krokiem zbli?a? si? do cia?a bandyty. Tu? za nim pod??ali Luneta i Fletcher. Gdy doszed? do cz?owieka, zauwa?y?, ?e ten oberwa? w plecy. Gdy go odwróci?, m??czyzna jeszcze ?y?. Luneta unios?a bro?, aby go dobi?, lecz Chris podniós? r?k? na brak zgody.
  15. Superkarpik

    Manga i Anime

    Ca?a to mo?e nie, jednak wielu autorów tworzy niesamowite historie które moznaby podczepic do fantastyki
  16. Superkarpik

    Manga i Anime

    Zapewne za arcydzie?a literackie mozna te? uzna? twórców mangi. Przede wszystkim chcia?bym tu poleci? Kochte Hirano- Autora Hellsinga. Nie bez odzewu pozostanie Hiromu Arakawa od Full Metal aLchemist No i Yoschi Sadamoto- Neon Genesis Evangelion
  17. Superkarpik

    All Fantasy Quiz

    Pójdziemy o krok dalej i zrobimy quiz o wszechogarniaj?cej fantastyce. Wszystkie mo?liwo?ci dozwolone wszystko o czym mowa na forum te? dozwolone. (nawet Fallout czy SW i Harry potter) Jak nikt nie b?dzie zna? odpowiedzi na pytanie to to wychodzi? to b?dzie tylko na korzy?? zadaj?cego pytanie ;D Zaczynam: [glow=red,2,300]Z jakich legend i mitów wywodzi si? posta? elfa?[/glow] Co za du?o to nie zdrowo, mo?e ten quiz poczeka na wi?ksz? liczb? u?ytkowników Forum.
  18. Superkarpik

    Star Wars - Quiz

    Chodzi o konkretnych sithów jak na przyk?ad Marca Ragnos czy Naga Shadow lub Ajunta Paul
  19. Superkarpik

    Diablo II by TCP/IP

    Najpierw musz? mie? na czym gra?... Mósisz mi po?yczyc Diablosa to se go opanuj?.
  20. Czyli ju? mamy 3 graczy i MG. Zastanawiam si? tylko jak rozwi??emy problem ?ócania ko??mi lub natychmiastowe decyzje w ?rodku zdania MG...
  21. Superkarpik

    Kto grał?

    Dobry pomys?! Ch?tnie odst?pi? komu? lwi? cz??? pracy bo 20 misji do opisania to naprawde nawa?. Kto? jest Ch?tny?
  22. Superkarpik

    Diablo II by TCP/IP

    Ja bym se zagra? w to chocia? tyle wiem o diablo II tyle co o balecie artystycznym ;D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...