Skocz do zawartości

Opowiadania ze świata Alasterii


Gość Inheritor

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Inheritor

Kolejne opowiadanie, które ma miejsce dokładnie 46 lat przed wydarzeniami z Alastors - Klątwa Wieczysta.

                                [align=center] Pożeracz dusz[/align]

Wieczór był mglisty, a księżyc skryty za burzowymi chmurami. Chłodny, jesienny wiatr szumiał wokoło. Stare drzewo uginało się od tych podmuchów, skrzypiąc głośno. Kruk zaskrzeczał na suchej gałęzi i rozpostarł skrzydła. Góry były mroczne i niebezpieczne, pełne rozpadlin i szpiczastych szczytów. Góry te nie bez kozery nazwane zostały Czarnymi, ponieważ posiadały w sobie olbrzymie pokłady węgla. Od ich północnej strony znajdowało się wiele kopalni, co sprawiało, że czarny, gęsty, duszny pył był wszechobecny. Ostre skały leżały na ścieżce, a górski wiatr co chwila zmuszał pochód do postoju. Niepewny kamień obsunął się i runął w ciemną przepaść. Odziany w czarny pancerz, mężczyzna stał na kamieniu i teraz trzymał się jedną ręką na skraju otchłani. Zakapturzona postać doskoczyła do niego i w ostatniej chwili złapała go za rękę. Do niej doskoczyli następni i pomogli mu się podciągnąć.

- Dziękuje. – odparł mężczyzna, ciężko dyszał, był jeszcze przestraszony.

Postać nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła iść dalej wąską ścieżką. Reszta po chwili zaczęła ponownie podążać za nim. Pochód za wędrowcem liczył pięciu wojowników. Wszyscy byli odziani w czarne zbroje, miecze i łuki. Każdy miał przywiązany do pasa rogaty hełm. Wszyscy zdawali się być zagubieniu w porównaniu do przodującej postaci, która wyraźnie znała drogę. Postać była odziany w czarny, długi płaszcz, pod którym znajdowały się również czarne szaty. Była dobrze zbudowana i dosyć smukła. Poruszała się truchtem, reszta musiała co chwila do niej dobiegać, nie mogąc utrzymać tempa. Po pewnym czasie dotarli do małej doliny i wędrowiec nagle się zatrzymał. Podniósł prawą rękę z otwartą dłonią i wojownicy od razu stanęli. Wskazała po chwili na mrok przed nimi. Mężczyźni przyjrzeli się i zauważyli ostre kształty wyłaniające się ciemności. Kilka metrów przed nimi leżała wielka bestia, która posiadała brązowy, kolczasty pancerz. Leżała na swoich czterech, krótkich łapach. Pysk, pełen ostrych zębów, miała spuszczony. Na końcu długiego, włochatego ogona znajdowało się niewielkie ostrze. Bestia spokojnie spała, przy czym wydawała głośny pomruk. Postać podeszła do tego nowego zagrożenia i wyjęła charakterystyczny sztylet. Nacięła nim wskazujący palec prawej dłoni i zakreśliła swoją krwią dziwne znaki na czole bestii. Symbole zaczęły błyszczeć i wniknęły w ciało potwora. Wędrowiec wymamrotał jakieś zdanie w dziwnym języku i ostrożnie zaczął obchodzić bestię, reszta, znacznie niezgrabniej, uczyniła tak samo. Szybko znaleźli się za doliną i wszyscy usłyszeli cichy ryk konającego stworzenia. Każdy prócz wędrowca obrócił się, ale mimo to szedł dalej. Lekko zdezorientowany wojownicy ruszyli dalej za swoim przewodnikiem. Góry tej nocy wydawały z siebie przeraźliwe dźwięki. Gdzieś w oddali wył wilk, a z wysokich gór spadał czarny pył. Ciemność skrywała najróżniejsze kształty, które przemykały się wokół tego niecodziennego pochodu.

- Panie! – krzyknął zdyszany mężczyzna.

Wędrowiec zatrzymał się i odwrócił do wojownika, który był teraz lekko zgarbiony ze zmęczenia.

- Zróbmy postój, nie damy rady długo tak gnać.

- Niech tak będzie... – odpowiedział ozięble, dosyć młodym, męskim głosem.

Wszyscy przystanęli i zaczęli rozpalać ognisko.

- To zły pomysł... – zasugerował przewodnik.

Wojownikom było zimno, ale mimo to woleli marznąć niż spotkać jakieś dzikie zwierze. Usiedli w małym kole, tylko wędrowiec stał dalej na ścieżce, wyraźnie czegoś wypatrywał.

- Czy nie uważacie, że on jest trochę dziwny? – wyszeptał jeden z nich do reszty.

- On jest chyba jednym z tych okultystów... – odpowiedział zmieszany, kolejny.

- Okultystów? – był wyraźnie zdziwiony.

- No tych okultystów, co magię demonów uprawiają.

- Chyba żartujesz? – spytał kolejny.

- Tak słyszałem, a po co by nas tu przysłali, nie wierze, że król sam zszedł z tego świata. – ciągnął dalej.

- Nie przesadzaj, przecież nie...

- Koniec odpoczynku. – przerwał im wędrowiec.

Szybko wstali i ruszyli dalej czarną ścieżką.

Podróżowali przez góry jeszcze dwa dni i przez cały ten czas nie mieli okazji już porozmawiać. Ich przewodnik stał się dużo bardziej podejrzliwy i teraz nie odstępował ich nawet o krok. Wszyscy byli zmęczeni i głodni, a wciąż nie było widać końca drogi pośród tych nieprzyjaznych skał. Tylko klimat był coraz przyjaźniejszy, bo chłód im już tak nie doskwierał. Wciąż nie widzieli twarzy wędrowca, ani nic o nim nie wiedzieli. Ta świadomość, że prowadzi ich zupełnie obcy człowiek była dosyć irytująca. Jednakże każdy z nich był żołnierzem i każdy wykonywał rozkazy. Ten rozkaz otrzymali z samej stolicy kraju, Ker-Doom. Wszyscy byli wyższymi oficerami, ale tak po prawdzie, to nigdy nie opuszczali Azonu. Te nowe środowisko, w którym się znaleźli było im niezwykle obce i trudne do zaaklimatyzowania.

Trzeciego dnia podróży dotarli nareszcie do końca górskiej drogi i poczuli na swoich policzkach ciepło światła słonecznego. Wszyscy byli ubrudzeni w węgielnym pyle, a ich nogi zostały dotkliwie poranione przez ostre skały. Niestety, to co ujrzeli teraz w cale ich nie uspokoiło. Przed ich oczami ukazał się jałowy widok wielkiej krainy, która była jedną, wielką pustynią. Na horyzoncie był tylko piasek, a po ich prawej stronie, niedaleko, znajdowało się coś na kształt piaskowych bagien. Z daleka można było ujrzeć, że tamtejsze drzewa są białe, a wokół rozpościerają się olbrzymie bagna. Daleko na południu można było ujrzeć szczyt góry Sanasterry, która złożona była tylko z piasku. Zarówno na północy, jak i na zachodnie ciągnął się pas Czarnych Gór. Na wschodzie wyłaniały się niewyraźne kształty, ale falujący żar nie pozwalał niczego dostrzec.

- Witajcie w Zapomnianej Krainie... – odparł wędrowiec.

Oficerów nie dziwił fakt gdzie się znajdują, ale fakt jakie to miejsce jest. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli, ani o czymś podobnym nie słyszeli. Przewodnik nie zastanawiając się długo, ruszył w dół ścieżką, która prowadziła do bagien. Pochód niezwłocznie podążył za nim, chodź niepewnie, na południowy-zachód.

Jeszcze wieczorem dotarli na skraj bagien. Drzewa były wysokie, całe białe, powykręcane, bez liści. Zamiast wody wszędzie był piasek, który zapewne był bardzo grząski. Wszędzie były liczne piaskowe wzniesienia, przez co nie było zbyt wiele widać. Wędrowiec ruszył jako pierwszy, dopiero gdy się uważniej przyjrzało, to można było zauważyć, stąpa po wąskiej ścieżce. Owa ścieżka była zrobiona ze starych, kamiennych tablic, każda miała na sobie inne znaki, nieznane wojownikom. Przedzieranie się przez bagna było żmudne i powolne. Raz nawet jeden z oficerów widział jak z piasków wyłania się głowa jakieś bestii, która miała cztery pary, czerwonych ślepi. Od tamtego czasu zawsze byli w pogotowiu, ale nie wędrowiec. On nawet nie miał przy sobie broni, szedł jak gdyby nigdy nic, nie zważając na ostrzeżenia towarzyszy. Suche gałęzie i gęste krzaki kolców tarasowały im często drogę i równie często musieli je karczować swoimi mieczami. Klimat w tej części Alasterii był dużo ostrzejszy niż w ich ojczystym kraju, Azonie. Mimo iż zapadał już noc, to temperatura była wciąż bardzo wysoka. Ich ciemne zbroje z metalu nagrzały się do tego stopnia, że z trudem je dalej nosili. Jednak nikt nie chciał ich zostawiać.

Przedzierali się przez bagna jeszcze cztery dni. Robili krótkie postoje, a ich zapasy żywnościowe wciąż malały. Były już zbyt małe na podróż powrotną. Do tego wokół nich, coraz częściej można było dostrzec ośmiookie bestie. Na samych bagnach było tylko jedno, małe zwierze. Były to pająki, które przesiadywały w małych dołkach wykopanych przez siebie w ziemi. Największe z nich były wielkości otwartej dłoni. Nie były agresywne i nie wyglądały na jadowite. Oficerów interesowało, co mogą jadać, jeśli na tych bagnach nie ma żadnych owadów, ani innych stworzeń tego typu.

     Siódmego dnia podróży dotarli, do wielkiego, piaskowego wzniesienia, które posiadało wiele głębokich jam wielkości człowieka. Rozbili mały obóz i postanowili pozostać tam na noc. Dzisiaj było inaczej, tym razem wędrowiec postanowił razem z resztą zasiąść przy ognisku. Usadowił się między nimi i zapytał spokojnie:

- Czy wiecie, po co tu jesteście?

Wszyscy zdziwili się na to pytanie, spojrzeli po sobie i dalej milczeli.

- W Azonie zaszły poważne zmiany, mości panowie. – odparł i zdjął z głowy kaptur.

Każdy z nim ujrzał teraz twarz młodego mężczyzny o długich, czarnych włosach i jasnej karnacji skóry. Twarz miał smukłą, ale to wszystko byłoby normalne, gdyby nie fakt, że jego oczy całe były czarne. Wojownicy wzdrygnęli się na ten widok, a on ciągnął dalej:

- Okultyści przejęli władzę, a król Harson sam nie zszedł z tego świata. Zapanował nowy porządek, a wy jesteście zaledwie reliktem przeszłości.

- Jak śmiesz! – jeden z oficerów wstał i wyciągnął miecz.

- Siedź! – chłopak uniósł obie ręce w stronę mężczyzny, a ten padł na plecy, odepchnięty niewidzialną falą energii. – Nie radzę próbować tego reszcie. – nikt nawet nie drgnął.

Przewodnik wstał i zaczął przechadzać się wokół towarzyszy.

- Waszym panem jest teraz Drogoth i tylko mu macie służyć.

- Kim on jest, że mamy mu służyć?

- Jest panem wszechrzeczy, który powstał z martwych by nami rządzić.

- Nekromancja jest zabroniona w Alasterii, zostało to ustalone po Drugim Upadku. – protestował jeden z oficerów.

- Nekromancja, to tylko małe ogniwo wielkiej wiedzy, którą zwiemy Demonologią! – głos chłopaka był pełen wzgardy i dumy.

- Demony doprowadziły do Drugiego Upadku, czy do reszty postradaliście swoje chore umysły! – zaczął krzyczeć.

Wędrowiec podszedł do niego i wyciągnął jego miecz, po czym wbij go w ziemie przed nim. Odwrócił się plecami, miecz nagle wyskoczył z ziemi i wbił się w klatkę piersiową wojownika. Reszta zareagowała od razu, ale dopiero teraz zauważyła, że nie może się ruszyć, coś ściskało ich wszystkie kończyny i uniemożliwiało jakikolwiek ruch. Przebity mężczyzna złapał za rękojeść od miecz, z jego ust sączyła się krew, oczy miał szeroko otwarte. Przewodnik odwrócił się i schylił do swojej ofiary.

- Czy teraz pojmujesz potęgę Demonologii? – zapytał drwiąco.

Ten spojrzał w jego czarne oczy i wycedził:

- Bądź przeklęty...

- Za późna, ja już jestem przeklęty.

Położył swoją prawą dłoń na jego czole. Od razu jego oczy stały się całe białe, a ciało bezwładnie osunęło się na ziemie. Krew spłynęła na kamienne tablice i na piasek, który od razu ją wchłonął. W tym samym momencie, wszędzie wokoło rozbrzmiały przeraźliwe piski.

- Na mnie już czas panowie, żegnajcie i postarajcie się nie być zbyt cicho, one tego nie lubią. – powiedział radośnie i odszedł w stronę piaskowego wzniesienia. Ognisko ledwo tliło się i gdy zerwał się wiatr, to całkowicie zgasło. Oficerowie wciąż byli uwięzieni w demonicznej mocy i nie mogli nic zrobić. Wokół nich zaczęły pojawiać się straszliwe kształty. Wielkie, białe, ośmionogie pająki zaczęły wychodzić z piasków i zbliżać się do sparaliżowanych ludzi. Zimny pot zaczął zalewać bezsilnych wojowników, przed których oczami zaczęło pojawiać się teraz całe życie. Największy pająk stanął teraz przed nimi i patrzył im prosto w oczy swoimi ośmioma, czerwonymi ślepiami. Miał co najmniej trzy metry wysokości, nie miał żadnej sierści. Jego długie, zęby jadowe zaczęły głośno klekotać i wbiły się w głowę swojej ofiary...

Do uszu młodego mężczyzny doszedł donośny krzyk z za pleców.

- Złożenie ich w ofierze, było genialnym pomysłem panie, teraz możemy bez trudu dotrzeć do Kamienia. – powiedział do siebie w myślach.

- Pustynne pająki przyjmują tylko krwiste ofiary, dadzą nam spokój. - odpowiedział głos, jakby z pod ziemi.

Wędrowiec biegł teraz wąskim, piaskowym korytarzem, nie posiadał żadnego źródła światła. Jego czarne oczy pozwalały mu widzieć w ciemności, z resztą dobrze znał drogę.

- Drogoth będzie wielce zadowolony z naszych poczynań, jego ożywienie było doskonałym posunięciem. – wędrowiec był wciąż pewny siebie.

- Służmy mu teraz.

- Czemu mamy tak zrobić, przecież jest słaby?

- My nie jesteśmy wcale silniejszy, cierpliwości, a posiądziesz potęgę.

- Niech tak będzie...

Po chwili chłopak dobiegł, do dwumetrowych, kamiennych wrót, na których były wyryte liczne znaki i symbole. Przedstawiały one pustynną krainę i człowieka trzymającego małą kulę, do której leciały białe postacie, które pochodziły od ludzi stojących wokół. Przewodnik odsunął się kilka kroków i skierował obie ręce do wrót. Jego żyły napięły się, a na twarzy było widać wysiłek. Kamienne wrota zaczęły drżeć, a piasek ze sklepienia korytarza zaczął się delikatnie sypać. Po chwili, wrota rozpadły się, a chłopak odetchnął i wszedł do środka. Znalazł się teraz w niewielkiej komnacie, która była okrągła i dosyć wysoka. Wszędzie wokół znajdowały się niezliczone skarby, miecze, zbroje, złote dzbany i mnóstwo kosztowności. Wszystko było w nienaruszonym stanie, jakby to miejsce zostało zapieczętowane dopiero co wczoraj. Na środku znajdowała się otwarta księga. Chłopak podszedł do niej i przeczytał otartą stronicę:

Gniew Karmidona wciąż narastał, po tym jak same gwiazdy pominęły go podczas Drugiego Przebudzenia. Rozwścieczony odmówił brania udziału w polowaniu i wrócił na Pustynię Skorpiona. Ruszył tam z przekleństwem gwiazd na ustach i został za to ukarany przez niebiosa, a imię jego krainy  zapomniane. Pustynia pożarła jego towarzyszy, a go samego pozostawiła na pastwę szakali. Wykończony i umierający, ale wciąż dumny, czołgał się przez pustkowie. Wtedy z piasków wyłonił się złoty kielich, a zaraz potem wielki skorpion. Karmidon ostatkiem sił ukłonił się, a skorpion uronił kroplę swojego jadu do kielicha. W jego wnętrzu pojawiła się mała, przezroczysta kula. Władca Zapomnianych Krain przyjął ten dar od skorpiona. Od razu poczuł moc tego niesamowitego przedmiotu i wracające siły. W kuli zaczęły pojawiać się sylwetki ludzi, a Karmidon zrozumiał, że od tamtego pamiętnego dnia zacznie kosić duszę swoich wrogów. Kamień Dusz dał mu nieśmiertelność, ale również powoli wyniszczał ciało. Jednakże moc Kamienia była wciąż nienasycona i wielki władca ostatecznie został zepchnięty do własnego grobowca jako nieumarły strażnik własnej potęgi.

Młody mężczyzna skończył czytać i skierował swoje kroki do wnętrza komnaty. Na jej końcu majestatycznie stał złoty tron, na którym siedział, odziany w znakomitą zbroję, nieboszczyk. Jego ciało było wysuszone, naznaczone czasem i suchym klimatem. Na kolanach miał złożone obie ręce, w których zaś leżała mała, przezroczysta kulka, tylko ona przykuła uwagę młodzieńca. Podszedł do niej powoli i wyciągnął prawą rękę by jej dosięgnąć. Gdy jej dotknął końcami palców, to martwa ręka złapała go i przyciągnęła brutalnie do twarzy nieboszczyka.

- Myślisz, że nie wiem po co tu jesteś! – wykrzyczał i odrzucił go drugą ręką do tyłu.

Wędrowiec padł mocno na ziemie i ślizgnął się na posadzce, zatrzymał się dopiero na okrągłej tarczy z pod ściany. Poczuł w plecach palący ból i z trudem wstał na równe nogi. W tym czasie, mumia wstała i zdążyła podnieść złoty miecz półtoraręczny.

- Chodź tu szabrowniku, chodź po moje skarby! – potwór włożył kulę w klatkę piersiową i podniósł tarczę.

Chłopak zrzucił z siebie długi płaszcz i teraz był gotowy do walki. Jego przeciwnik ruszył jako pierwszy z ostrzem uniesionym w górze. Młodzik szybko zrobił unik i uderzył niewidzialną mocą nieumarłego. Ten przyjął cały cios na tarcze, co zdziwiło jego przeciwnika. Korzystając z tej okazji zatopił swoje ostrze w prawym udzie wędrowcy, który wydał z siebie okrzyk bólu i padł na ziemie.

- Same gwiazdy mnie przeklęły i ty myślałeś, że możesz mnie pokonać!

Przewodnik zaczął się czołgać, a chodzący trup powoli kroczył za nim z opuszczoną bronią. Krew z uda naznaczyła ścieżkę na błyszczącej posadzce. Chłopak dotarł do stosu broni, złapał za włócznie i odwracając się wbił ją w trzewia Karmidona. Ten spojrzał na ostrze w swoim wnętrzu i złamał trzonek.

- Tylko na tyle cię stać!

Używając swojej nadludzkiej mocy, młodzik zaczął ciskać różnymi przedmiotami w przeciwnika, ten przyjmował ciosy na tarczę, bądź też robił niezwykle szybkie uniki jak na nieboszczyka. Podpierając się o tron wędrowiec wstał i poczuł zimne ostrze na szyi.

- Ostatnie słowo? – zapytał potwór.

- Tak. – mumia nachyliła się lekko. – Spłoń w piekle!

Szybkim ruchem położył obie dłonie na piersi nieumarlaka i wystrzelił potężny promień czerwonej energii. Karmidon cofnął się i zaczął siłować z demoniczną mocą. Tarcza wykrzywiła się i odpadła wraz z ręką od reszty ciała. Miecz złamał się i utkwił w jego ramieniu. Zbroja pękała, a młody chłopak zaczął krzyczeć z wysiłku. Zebrał w sobie resztę siły i uderzył całą mocą. Wysuszona postać mumii rozpadła się, a jej przeciwnik padł wycieńczony na ziemię. Jego czarne włosy teraz posiwiały, od użycia tak potężnej mocy.

- Przeklęty! – krzyczała głowa oderwana od reszty ciała. – Przeklinam cię!

Młodzieniec wstał z trudem i kulejąc na prawą nogę podszedł do niej.

- Jesteś drugą osobą, która przeklina mnie w ciągu jednego dnia. Odpowiem ci to samo, co jej. Ja już jestem przeklęty! – wykrzyczał i rozbił gadającą czaszkę stopą na małe kawałeczki.

Wędrowiec rozejrzał się i dostrzegł małą, przezroczystą kulę leżąca na ziemi. Podniósł ją i przyjrzał się dokładnie. W jej wnętrzu pojawiły się rozmazane sylwetki ludzi. Każdy z nich krzyczał, ale nic nie było słychać.

- Straszne, ale zarazem piękne...     

[align=right]Wszelkie prawa zatrzeżone! Michał Maciej Aleksander Cieczko[/align]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzina - Sam nie wiem w co chciałeś utrafić: patosowy styl ( jak Władca pierścieni ) czy realistyczny opis ( Wiedźmin, Achaja ). Na chwilę obecną wychodzi dość nieestetyczna mieszanka, która z reguły nie daje dobrego rezultatu. Fabuła nie zachwyciła mnie ani trochę bo rozterek wewnętrznych, akcji i wszystkiego ciekawego jest tam tyle co nic. Oko cieszy jednak dobra gra słów w opisach co jest jedną z największych zmór, nawet profesjonalnych, pisarzy.Jeśliby się czepiać błędów to :

Po chwili zdjął swój ciężki hełm z głowy, w którym ciężko było oddychać ponieważ zakrywał całą twarz, a posiadał tylko poziomy otwór na oczy i kilka okrągłych na usta.

A co robi strażnik w hełmie kawalerii ?

a on stał, oparty o swoją włócznię,

Jedną dłonią przecierał oczy, w drugiej ściskał monetę, a o włócznię opierał się trzecią ?

Centralnym jego punktem był olbrzymi zamek, wokół którego znajdowały się trzy mniejsze. Nazwy zamków były następujące: Alzur, Afren, Agros i największy Anteon.

Centralnym jego punktem był olbrzymi zamek, wokół którego znajdowały się trzy mniejsze: Alzur, Afren ...

Cały budynek był mroczny i tajemniczy.

To żeś poszedł na łatwiznę. Nadaj mu tego mroku i tajemniczości.

- Codziennie ktoś znika, a morale spadają, nie wygramy tej wojny! – krzyknął tak, że każdy na placu go usłyszał i obrócił się w jego stronę.

- Spokojnie, chodźmy już. – powiedział zakłopotany

Sam sobie powiedział ? Dodaj imię tego kolegi bo tak się nie robi.

Karczma była typowa, posiadała drewnianą ladę, za którą stał karczmarz, i kilka stolików.

Zmieniłbym szyk bo czytelnikowi zdaje się, że za ladą stoi zarówno karczmarz jak i stoliki.

W ten sposób spędzili resztę przedpołudnia, a potem wrócili na swoje stanowiska. Każdy z nich stacjonował w zamku Alzura. Wszyscy poznali się poprzez pobór, który Imperium organizowało siedem lat temu, gdy demony najechały kraj. Samo oblężenie miasta trwało już sześć lat, a było oblegane przez demoniczną Widmową Twierdzę, z której wypełzały demony.

  Dzień powoli chylił się ku końcowi, co znaczyło, że wszyscy muszą wrócić na swoje stanowiska.

Zeszli z nocnej warty i primo nie chciało im się spać, secundo posiedzieli kilka godzin w karczmie, wrócili na stanowiska, przesiedzieli do wieczora i ponownie wrócili na stanowiska ? Szacun.

czarnej wiwerny – pół lwa, pół nietoperza.

Od kiedy wiwerna to pół lew, pół nietoperz ? Wymyśl własną nazwę swojego potwora.

fortecy wyleciała mroczna postać... Postać miała czarny pancerz i...

Zamiast stóp miała racice, cała była niewyobrażalnie umięśniona i wielka, miała co

Demony wykreowałeś jako idiotów bez taktyki. Skoro mieli te swoje płonące kule łupiące całe mury to po co tracili swoich wojowników na bezsensowny szturm. Jeżeli ich szeregowi mogli korzystać z magii to czemu nie tworzyli przed sobą zapór by chronić się przed strzałami ? Sugeruję wczuć się w rolę drugiej strony i jej oczyma zobaczyć co by było dlań najlepsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Inheritor

Gris, to jest świat stworzony przeze mnie i to ja ustalam w nim reguły, jesli chce by strażnik miał taki hełm, to będzie go miec. Jesli przedstawiam demony jako bezmyślna mase to tak bedzie i to samo tyczy się wiwerny, to są wiwerny z Alasterii. Podczas oblężenia mogli zmienić tryb życia, bo przecież trwało 6 lat, czy to takie trudne do skojarzenia? Oczy mozna przecierać trzymając w dłoni monete, sam sprawdź. Ale przyjmuje krytykę, chodź sposób jej przekazania nie był zbyt miły i trafny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że to jest twój świat, ale są w nim rzeczy na tyle irracjonalne, że IMO warto zwrócić na nie uwagę. Jeśli chcesz się uprzeć przy takim, a nie innym hełmie dalsza część opowiadania jest nielogiczna bo chłopak nie mógłby efektywnie " przedzierać się przez oddziały wroga " nie widząc przeciwników.

Z drugiej strony wykorzystywanie przez ciebie nazwy wiwerny jest tym samym co nadanie w opowiadaniu agresywnemu żelkowi miana wiedźmina / psa / obsydianowego gargulca.

Strażnicy zmienili tryb życia ? O ile dobrze zrozumiałem piszesz o ludziach i, sam nie wiem, chcesz im dodać niezwykłe bonusy: 18 godzin warty + 6 godzin picia z kolegami ?

Jestem zwykłym czytelnikiem i możesz mnie za takiego uważać - jakie wrażenie odbieram, takie Ci przekazuję byś mógł swą pracę ulepszyć. A sposób przekazania tych informacji... Nie zawsze autorowi sypią róże pod palce acz nie uważam bym był nieuprzejmy - jeśli tak to odebrałeś to się nie przejmuj, nie taki był cel.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra przeczytałem 3 opowiadanie. Zaczniemy od "tego co już było".

1. Drużyna Pierścienie, Moria

2. Harry Potter (ten mhroczny las obok Hogwartu gdzie rządziły pająki), to akurat szczegół

3. Diablo 2, Radament tylko w odwrotnej kolejności: najpierw skarby potem mumia. (Wiem ze tam chodziło o co innego, ale to jest jakoś... podobne.)

4. Gwiezdne Wojny! (Gest "mocy": a la Vader!)

5. Quest jak w... Tibii: złote zbroje, kosztowności... to mogło być bardziej oryginalne, nie jakieś starożytne zbroje i artefakty.

Plus za to że potwora na początku nie uśmiercili w sposób konwencjonalny (mieczem) tylko jakimś znakiem oraz za końcówkę (naprawdę myślałem ze mumia wygra!).

Ogólnie nadaje się na publikacje na EM. ;)

P.S. Wykorzystałeś jeden pomysł który już wcześniej Sobie upatrzyłem, no cóż trzeba będzie inaczej to ubrać w słowa. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Inheritor

W tibie nie grałem nigdy ;p. A ten las, to były Białe Bagna z ruchomymi piaskami, ten w Hogwarcie, był znacznie gęstszym, chociaz to krewniacy nim rzadzili. A opowiadanie łączy sie bezpośrednio z książką i przybliza pewne postacie i artefakty nieco blizej. SJ gdzie tu Vadera znalazłeś ;p, też lubie GW, ale tu nie ma takiego gestu, fakt jest moc telekinetyczna, ale to nie to samo. Porówniania do Morii nie rozumiem, możesz to rozszerzyć? W grobowcu Karmidona to jednak jedynym skarbem był Kamień, reszta to coś w stylu wystroju wnętrz. By tradycji stało się za dość, to znowu uchyliłem rąbka tajemnicy, co do "Upadków" i "Przebudzeń" ;p.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 2 miesiące temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...