Powrót Orków - Michael Peinkofer - Recenzja

Literatura fantastyczna zna wielu wielkich, niezwyciężonych herosów. Nie raz i nie dwa, na kartach powieści czytaliśmy już o wspaniałych elfich łucznikach, mężnych, ciężkozbrojnych krasnoludzkich wojownikach, czy o rycerzach rasy ludzkiej, szarżujących przez pola bitew na białych koniach, w błyszczących zbrojach. Przeciwnik często jest ten sam - zła i plugawa rasa orków, która siłą i okrucieństwem próbuje podbić arkadyjskie królestwa innych ras. Tak pokrótce można przedstawić klasyczną powieść heroic fantasy. A gdyby tak nieco złamać schemat i przedstawić ten fantastyczny świat z perspektywy orka lub nawet dwóch? Byłoby to dosyć odważne i w pewnym sensie nowatorskie posunięcie... (pomijając zapewne znane niektórym "dzieła" niejakiego Kiryła Jeskowa) i właśnie to serwuje nam Michael Peinkofer w Powrocie Orków.

Na wstępie należy zaznaczyć, że niemiecki pisarz bardzo przyłożył się do wykreowania swojego świata. Na samym początku powieści umieszczono mapkę Lądu, gdyż tak właśnie nazywa się kraina, w której przyjdzie nam spędzić kolejne pięćset stron. Fani twórczości J.R.R. Tolkiena mogą odczuć lekkie deja vu, gdyż Peinkofer podobnie do autora Władcy Pieścieni czerpał garściami z mitologii skandynawskiej, co szczególnie uwydatnia się w ogólnym zarysie świata i w samym nazewnictwie, choć w przypadku tego ostatniego może to być spowodowane przekładem z języka obcego. Nie jest to jednak jedyny załącznik dołączony do książki - na samym końcu znajdziemy kilka stron poświęconych gramatyce orków oraz mini-słowniczek pojęć. Całość nie jest tak rozbudowana jak tolkienowski język quenya, co autor tłumaczy prostotą kulturową orkowej rasy. Taki dodatek z pewnością ucieszy czytelników lubiących drążyć świat przedstawiony do granic możliwości, jednak jeśli mam być szczery, to równie dobrze mogłoby go nie być - jeśli język orkowy jest w ogóle używany, to tylko w formie makaronizmów, których znaczenie i tak łatwo odczytać z kontekstu wypowiedzi; dłuższe sentencje można policzyć na palcach jednej ręki.

Bohaterami powieści są dwaj orkowie: Balbok i Rammar. Choć są to bracia, to swoim wyglądem i zachowaniem przywołują na myśl parę amerykańskich komików, w Polsce znanych jako Flip i Flap. Balbok, młodszy z braci, jest chudy, wysoki, odważny i świetnie wyćwiczony we władaniu bronią; nie jest za to zbyt bystry, posiada również bardzo długi język, przez co często sprowadza na siebie i Rammara kłopoty. Drugi z braci to całkowite przeciwieństwo Balboka - jest niski, gruby, tchórzliwy i słabo walczy, co z kolei nadrabia przebiegłością i umiejętnością wpływania na brata. Obaj często mają różne poglądy na świat, jednak to Rammar zawsze stawia na swoim, lżąc przy tym niemiłosiernie członka rodziny, który pomimo całej swej odwagi i wojowniczego kunsztu, jest bardzo uległy wobec "tłuściocha". Pomimo różnic, żaden z nich nie zapomina o tym, kim jest - jako orkowie z krwi i kości nienawidzą wszystkich innych ras, są chciwi, aroganccy i wyprani z uczuć (a przynajmniej za takich starają się uchodzić). W efekcie otrzymujemy dwóch bardzo barwnych bohaterów, którzy swoim postępowaniem potrafią zaskoczyć czytelnika nawet wtedy, gdy ten jest przekonany, że poznał już obu braci na wylot.

 

Historia rozpoczyna się dosyć niepozornie; nasi orkowie jako jedyni przeżywają bitwę z gnomami. Po powrocie do obozu, ich przywódca, Graishak, nakazuje im odebrać wrogom głowę dowódcy ich oddziału, dzięki czemu ten będzie mógł zaznać nieśmiertelności. Jeśli im się nie powiedzie, staną się banitami i już nigdy nie będą mogli zaznać przytulnej wilgoci ich własnej jaskini. Trop prowadzi do starej twierdzy orków, w której obecnie rezyduje potężny mag, Rurak Rzeźnik. Czarodziej również daje orkom propozycję nie do odrzucenia: wykonają dla niego pewną niebezpieczna misję i otrzymają głowę swojego dowódcy, lub zginą w męczarniach. Bracia oczywiście wybierają pierwszą opcję i rozpoczynają przygodę, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczył żaden z ich współplemieńców.

Droga do celu jest oczywiście długa i wyboista, a przy tym naznaczona krwią wielu wrogów naszych bohaterów. Zresztą, tak naprawdę trudno tutaj mówić o konkretnym celu, gdyż ten zmienia się w zawrotnym tempie; wraz z pojawieniem się kolejnych postaci, które los związał z Rammarem i Balbokiem. Pośród nich mamy m.in. elficką arcykapłankę strzegącą tajemnicy proroctwa, w które sama nie wierzy, mściwego człowieka parającego się zabijaniem orków (!) i krasnoluda-przemytnika - daje to iście wybuchową mieszankę. Oczywiście, w trakcie podróży nie zabrakło charakterystycznych dla gatunku cech, takich jak wewnętrzna przemiana bohaterów, czy motyw miłości, która wbrew rozsądkowi pokonuje wszystkie przeszkody; autor umiejętnie wplótł to w akcję, nie pozwalając jej się zatrzymać nawet na chwilę. Sam finał powieści został wyreżyserowany z rozmachem godnym największych hollywoodzkich produkcji, lecz z przykrością muszę przyznać, że tym razem Peinkofer przedobrzył z ilością efektów specjalnych. Sama końcówka trwa grubo ok. pięćdziesięciu stron i składa się z kilku naprawdę epickich walk, jednak całość jest po prostu przydługa i dosyć przewidywalna dla wprawionego fantasty. Nie chciałbym zdradzać zakończenia, ale muszę powiedzieć, że po tak oryginalnej książce spodziewałem się czegoś bardziej niekonwencjonalnego. Czuję pewien niedosyt, choć z drugiej strony jestem niezmiernie ciekawy, jak potoczą się dalsze losy braci w kolejnym tomie powieści, który w Polsce powinien ukazać się kilka miesięcy.

Powrót Orków świetnie spełnia się w roli książki heroic fantasy. Wartka akcja, nieszablonowe postaci oraz humorystyczne sytuacje sprawiają, że powieść niemieckiego autora czyta się z prawdziwą przyjemnością. Dodatkowym atutem jest cała otoczka, którą Peinkofer wytworzył wokół swojego świata, tworząc mapę i własny język, na co porywa się niewielu obecnych pisarzy tego gatunku. Opowieść o dwóch orkach mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto w literaturze fantastycznej szuka przede wszystkim dobrej rozrywki, na dalszy plan odsuwając dylematy moralne i konflikty tragiczne bohaterów. Zwłaszcza, że tomiszcze jest dosyć opasłe i z pewnością dobrze spełni swą rolę w długie, zimowe wieczory.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.