Assassin's Creed Origins. Pustynna przysięga - Oliver Bowden - Recenzja

Nie jestem miłośnikiem „asasyńskiej” twórczości Olivera Bowdena. Większość jego dzieł opiera się na idiotycznym w mojej opinii zamyśle powielania raz opowiedzianej historii. Nie trzeba być geniuszem, by dojść do wniosku, że po książkę opatrzoną logo znanej serii gier sięgną wyłącznie jej fani, a oni doskonale wiedzą przecież, co spotkało głównych bohaterów i będą się zwyczajnie nudzić. Absurd. Szczęśliwie Pustynna przysięga opowiada zupełnie nową, nieznaną historię.

Akcja powieści toczy się na wiele lat przed rozpoczęciem gry. Bayek nie jest jeszcze dojrzałym mężczyzną, mężem, ojcem i doświadczonym wojownikiem, ale kilkunastoletnim chłopcem. Jego w miarę spokojne życie kończy się w momencie, gdy tajemniczy posłaniec przybywa z ważną informacją dla jego ojca. Wieść okazuje się na tyle niepokojąca, że Sabu porzuca rodzinę oraz obowiązek bronienia Siwy i wyrusza w nieznane. Młody Bayek postanawia dowiedzieć się, co stoi za tą decyzją. Niebezpieczna wyprawa przez rozpalone piaski Egiptu zdaje się być związana z serią morderstw popełnianych na niedobitkach Medżajów.

Patrząc na sprawę obiektywnie, intrygę można uznać za co najwyżej poprawną. Brnie się przez nią szybko i przyjemnie, ale próżno doszukiwać się w niej zaskakujących zwrotów akcji, nie wspominając już choćby o najlichszym poruszeniu emocjonalnym. Spora w tym „zasługa” głównego założenia – skoro akcja książki dzieje się przed wydarzeniami z gry, od początku jest oczywiste, że kluczowe postaci wyjdą z całej kabały bez szwanku, więc trudno przejmować się ich losem. Mam świadomość, że relatywnie szczęśliwe zakończenie jest bezpiecznym założeniem w większości książek fantasy, ale nigdy nie można mieć przecież stuprocentowej pewności. Ktoś mógłby rzec, że są jeszcze postaci poboczne, a w ich przypadku nie ma gwarancji, że doczekają epilogu. To prawda. Problem w tym, że Bowden nie obdarzył ich ciekawymi osobowościami, zwykle są bardzo jednowymiarowe i płaskie. Ktoś jest ponurym zabójcą, ktoś inny poczciwą staruszką albo oddaną matką – nic, co przykułoby uwagę na dłużej.

 

Wszyscy wiemy, że w podobnych publikacjach chodzi jednak przede wszystkim o ukazanie herosów znanych z gry pod nowym, nieco innym kątem niż dotychczas. Jeśli o to chodzi, Pustynna przysięga wypada całkiem nieźle. Możemy podejrzeć, jak rodził się związek Bayeka i Ayi, dowiedzieć się, w jakich okolicznościach bohater poznał Kensę (czarnoskórą wojowniczkę, która w Origins towarzyszyła mu na arenie), czy lepiej zrozumieć źródło konfliktu między Zakonem Starożytnych a Medżajami. Sporo miejsca poświęcono też szorstkim, ale niepozbawionym czułości relacjom Bayeka i Sabu. Mimo wszystko trzeba uczciwe powiedzieć, że nie ma tu nic, co drastycznie zmieniłoby wasz sposób myślenia na temat wydarzeń przedstawionych w grze.

Pustynna przysięga to przykład „growej” powieści, której istnienie ma sens – rozwija i wzbogaca wydarzenia znane z ekranu (choć bynajmniej nie o przesadnie ważne wątki), zamiast bezsensownie ja powielać. Nie jest to oczywiście lektura wiekopomna nawet dla fanów uniwersum, ale możliwość bliższego poznania bohaterów, a zwłaszcza Bayeka, którego uważam za najciekawszego i najbardziej złożonego z asasynów, ma swoją wagę.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.