Przemytnik cudu - Jakub Małecki - Recenzja

Jakub Małecki przebojem wdarł się na literackie salony. Debiutował opowiadaniem „Dłonie” w marcu 2007 roku w magazynie „Science Fiction, Fantasy i Horror”. W przeciągu kilkunastu miesięcy wydawnictwo Red Horse postanowiło zainwestować w młodego autora, wydając dwie jego mikro-powieści. Pierwsza z nich, „Błędy”, spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem krytyków i sprawiła, że nazwisko autora stało się rozpoznawalne. Druga, czyli „Przemytnik Cudu”, ugruntowała jego dotychczasową pozycję.

Byliście kiedyś w Poznaniu? Jeśli tak, to być może czytając Przemytnika, znajome wydadzą Wam się niektóre nazwy ulic czy charakterystyczne budynki. Jeśli nie, to nic straconego. Małecki po raz kolejny osadził akcję właśnie w stolicy Wielkopolski. Wraz z głównymi bohaterami będziemy przemieszczali się tramwajami, autobusami czy też po prostu pieszo, odkrywając coraz to nowsze i ciekawsze zakamarki tego interesującego miasta. Zapewniam, że Jakubowy Poznań na długo pozostanie w Waszej pamięci.

Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę zagęszczenie zjawisk paranormalnych na kilometr kwadratowy. Ulice porastają skórą, z kanalizacyjnych studzienek wybijają hektolitry krwi, a tramwajami porusza się szaleniec obcinający ludziom stopy. Gdyby tego było mało, po ulicach przechadzają się tajemniczy Misjonarze, niosący uzdrowienie dla ludzkich dusz. Brzmi ciekawie? Ci, którzy mieli już okazję zapoznać się z „Błędami”, powinni czuć się usatysfakcjonowani. Oczywiście, oprócz tej makabrycznej otoczki, Poznań to przede wszystkim normalne miasto, w którym żyją jak najbardziej normalni ludzie. Tacy jak chociażby Hubert Kraśniewski i Joasia Modrzejewska – główni bohaterowie książki.

 

Hubert od kilku lat jest pracownikiem Banku Wielkopolskiego. Po okresie rozkwitu i licznych nagrodach dla najlepszego sprzedawcy, nastaje czas bessy. Dyrektor Modry coraz częściej ma zastrzeżenia do sposobu wykonywania przez Kraśniewskiego służbowych obowiązków. W życiu osobistym Huberta też nie wiedzie się najlepiej. Brak rodziny i jakiegokolwiek życia prywatnego skutecznie daje mu się we znaki. Jedyną rozrywkę stanowią męskie spotkania z przyjacielem Tomkiem, które sprowadzają się głównie do wspólnego picia wódki.

Joasia natomiast jest skromną osobą, która na co dzień pracuje jako sprzątaczka w Akademii Ekonomicznej, dorabiając wieczorami we wspomnianym wyżej Banku. Czas wolny całkowicie poświęca chorej na raka matce – dawniej cenionej artystce, na chwile obecną starej, zrzędliwej i złośliwej kobiecie. Pieniądze zarobione przez córkę ledwo starczają na opłacanie wszystkich rachunków. Każdy wydatek jest dokładnie zaplanowany, a w domowym budżecie nie ma miejsca na ponadnormatywne zakupy.

Powyższa dwójka to zupełnie przeciętni ludzie, których bez trudu możemy spotkać we własnym otoczeniu. Borykają się z codziennymi problemami jak chociażby choroba bliskiej osoby czy męczarnie z gderliwym przełożonym. Początkowo wydają się osobami z zupełnie dwóch, różnych światów. Bankowiec i sprzątaczka – czy poza miejscem pracy jest coś, co może ich łączyć? Okazuje się, że oboje spotkali Bogdana bez imienia. Człowieka, który sprawi że ich dotychczasowe życie diametralnie się zmieni.

Książka Małeckiego niesie ze sobą głębsze przesłanie, zmuszające czytelnika do zastanowienia się nad swoim życiem. Autor próbuje poruszyć takie tematy jak szczęście czy wiara w istnienie większego Bytu. Losy i historia głównych bohaterów mogą stać się dla nas życiowym drogowskazem, gdyż często sami, w oszałamiającym pędzie za pieniądzem, gubimy rzeczy i sprawy naprawdę istotne. Czasami wystarczy choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad własnymi priorytetami. Filozofia szczęścia zaprezentowana przez autora opiera się na zupełnie innych wartościach niż te, które wyznaje dzisiejszy świat. Główny bohater zaczyna doceniać swoje dotychczasowe życie dopiero w momencie, gdy bezpośrednio styka się z problemem kalectwa. Wówczas zaczyna rozumieć i na nowo odkrywać istotę wiary.

Odrzucając autorskie przemyślenia dotyczące religii, otrzymujemy sprawnie napisaną historię, która bardziej zaciekawia plastycznością opisów niż faktycznie straszy. Schemat fabularny zaprezentowany przy Małeckiego jest dość prosty, zastosowany już przy okazji „Błędów”. Początkowo akcja wlecze się dość leniwie, autor wyraźnie skupia się na poszczególnych postaciach, opisując codzienne życie i problemy, z którymi muszą się zmagać. Wraz z rozwojem fabuły, literat serwuje czytelnikom coraz więcej magicznych zjawisk, by w oszałamiającym finale stworzyć makabryczny horror. Stopniowanie napięcia jest jednym z głównych atutów „Przemytnika...”. Małecki stosuje dość prosty język i mało skomplikowane zdania, dzięki czemu opis sytuacji w jakiej znajdują się główni bohaterowie z zupełnie nierealistycznego, staje się jakby znajomy, codzienny.

„Przemytnik Cudu” jest pozycją ciekawą i wartą zainteresowania. Czytelnicy „Błędów” mogą poczuć się odrobinę rozczarowani, gdyż oba dzieła są do siebie dość podobne, zarówno w wymowie jak i schemacie budowania napięcia. Mimo tych niuansów, autor potwierdza wysokie umiejętności w tworzeniu interesujących historii z tzw. drugim dnem.


Ludmo


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.