Klęska Ważki - Adrian Tchaikovsky - Recenzja

Adrian Tchaikovsky jest synem polskich emigrantów. Studiował prawo, psychologię i zoologię. Debiutował powieścią Imperium Czerni i Złota, będącą pierwszą częścią cyklu Cienie pojętnych, która przez angielski serwis Amazon.uk został zaliczony do grona dziesięciu najlepszych tytułów SF i fantasy w roku 2008.

Klęska Ważki jest bezpośrednią kontynuacją Imperium… Czytelnikowi ponownie przyjdzie zmierzyć się z losami Stenwolda, Che, Totho oraz stojącego po drugiej stronie barykady majora Thalryka. Już w poprzednim tomie autor wprowadził wielu bohaterów pierwszoplanowych, w tym poznamy jeszcze kilku dodatkowych. Czy uda im się na stałe zagościć na kartach powieści, czy odejdą równie szybko jak się pojawili?

Bitwa o "Dumę" zakończyła się porażką Imperium, ale Stenwold Maker ze swymi sprzymierzeńcami powstrzymał osy jedynie na chwilę. Nie udało mu się zapobiec wojnie, która w ciągu kilku tygodni ogarnęła całe Niziny. Pierwszą przeszkodą na drodze żołnierzy imperialnych będzie Tark. Drużyna musi się rozdzielić i w różnych miejscach zadbać o powodzenie misji, z którymi zostali wysłani. Imperium nie czeka, aż ich przeciwnicy się zjednoczą i rozpoczyna szeroko zakrojoną akcję zbrojną.

Ci, którzy mieli okazję zapoznać się literackim debiutem Tchaikovskiego, nie powinni być zaskoczeni twierdzeniem, że najmocniejszym elementem jego prozy jest stworzenie nowatorskiego i oryginalnego świata przedstawionego. W tej części kontynuuje powolne wprowadzanie odbiorcy w swoje zwierzęce uniwersum. Niestety, aby dobrze zrozumieć Klęskę Ważki, konieczna jest lektura Imperium… W innym przypadku można poczuć się odrobinę zagubionym wśród wielu ras zamieszkujących Niziny. Poznaliśmy już Modliszowców, Mrówców, Żukowców i kilka innych gatunków, jednak jak się okazuje, autor nie wyczerpał jeszcze wszystkich swoich zasobów i pomysłów. Pojawią się jeszcze min. Trzmielowce, Szerszenie czy chociażby przedstawiciel rasy, uznawanej dotychczas za wymarłą - Moskitowiec Uctebri. Czytelnik może odnieść wrażenie, że część z nich została wprowadzona niepotrzebnie, jako rodzaj ozdobnika nie wnoszącego nic wartościowego do fabuły. Jednak mimo wszystko dopełniają oryginalnego obrazu i zapewne nie jest to ostatnie słowo autora w tym temacie i w kolejnym tomie zaprezentuje kilku kolejnych ludzko-zwięrzęcych bohaterów.

Narracja powieści, podobnie jak w poprzedniczce, prowadzona jest wielotorowo. Pisarz swobodnie przeskakuje między poszczególnymi bohaterami prezentując losy wojny z kilku różnych perspektyw – zarówno obrońców jak i agresorów. W Imperium…głównym antagonistą był major Rekefu, tajnej służby Osowców – Thalryk. W recenzowanym tomie na scenę wkracza cesarz Imperium Os – Alvdan II i od razu staje się jedną z bardzo intrygujących postaci. Ambitny, zaślepiony rządzą władzy, nie cofnie się przed żadną nieprawością, aby osiągnąć zamierzony cel. Wspomagać go będzie, wspomniany wyżej Moskitowiec Uctebri, będący w powieści odpowiednikiem wampira-krwiopijcy. Nie sposób również nie wspomnieć o Drefosie – imperialnym mechaniku, który z wojny uczynił poligon doświadczalny dla swoich wynalazków. Bohaterom pozytywnym poświęcono odrobinę mniej miejsca, a niektórych wręcz, jak w przypadku Che, przesunięto na dalszy plan. Sytuację ratuje Tynisa, która przy asyście Tisamona, będzie musiała przejść szereg prób, aby uznano ją za godną modliszowskiej krwi płynącej w jej żyłach. Dodatkowo, warto się dłużej pochylić nad jedną z najmniej interesujących postaci w Imperium… czyli Totho. Autor postanawia uczynić z niego jeden z najjaśniejszych punktów powieści. Jego przemiana, sposób w jaki się ona dokonuje, powoduje, że zdecydowanie wybija się na pierwszy plan.

Mnogość poruszanych wątków może zadziwiać, jednak nie sprawiają wrażenia wprowadzanych na siłę. Tchaikovskiemy udało się wyjść obronną ręką z sytuacji, w której jego koledzy po fachu często muszą wywiesić białą flagę i stają się ofiarami wprowadzonego na kartach książki chaosu. W tym przypadku od początku do końca widać, że pisarz nad wszystkim doskonale panuje. Ciekawie ujmuje wojnę jako zjawisko determinujące postęp technologiczny, czego najlepszym przykładem może być postawa Totho, czy chociażby Drefosa. Obaj są mechanikami, dla których liczy się jedynie rozwój własnych wynalazków. Również i po stronie przedstawicieli Nizin można ujrzeć podobne zachowania. Podczas obrony jednego z miast, tworzy się rada skupiająca wszystkich najwybitniejszych uczonych, których zadaniem będzie współpraca w zakresie stworzenia i opracowania planu obrony przed najeźdźcą. Pomysły, które nie miały szans realizacji w okresie pokoju, w sytuacji kryzysowej zaczynają być realizowane i rozwijane.

Na ponad 600 stronach autorowi udało się zawrzeć wiele interesujących elementów. Wykreowane uniwersum wymyka się próbom klasyfikacji. Z jednej strony maszyny parowe, sterowce czy samopowtarzalne kusze, z drugiej zaś, starożytna magia pieczołowicie pielęgnowana przez część ras. Seria bez wątpienia wiele zapożycza z steampunkowej stylistyki, jednak nazwanie jej klasycznym przedstawicielem tego gatunku byłoby znacznym nadużyciem.

Klęska Ważki jest powieścią ciekawszą i bardziej dojrzałą od literackiego debiutu. Tchaikovsky poczynił duże postępy i, jeśli weźmiemy pod uwagę ten literacki progres, kolejna część cyklu Krew Modliszki zapowiada się niezmiernie interesująco.


Ludmo


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.