Twórczość Oliviera Bowdena, od początku utożsamianego z literacką wersją Assassin’s Creed, budzi wiele kontrowersji. Brytyjczykowi nie można odmówić lekkości pióra ani szczegółowej znajomości uniwersum, ale wielu zarzuca mu, że jego powieści są w istocie prostym kopiowaniem fabuły cyfrowych oryginałów i brak im jakichkolwiek wartości dodanej. Czy jego najnowsze dzieło kontynuuje ten trend?
Niestety, trzeba sobie otwarcie powiedzieć: tak. Objawienia po raz kolejny przedstawiają historię włoskiego mistrza Zakonu Asasynów, Ezia Auditore. Po uporządkowaniu sytuacji w Rzymie bohater wyrusza do Konstantynopola w poszukiwaniu pięciu kluczy do tajemniczej biblioteki Altaïra mieszczącej się w Masyafie. Na miejscu okazuje się, że miasto aż kipi od wewnętrznych sporów. Wierni upadłemu imperium Bizantyjczycy regularnie ścierają się z Osmanami, a oni sami rywalizują o schedę po obecnym sułtanie. Ezio musi odnaleźć się w tym chaosie, odbudować podupadłe bractwo, a także zrozumieć naturę dręczących go wizji, przez które przewija się postać odzianego w biel mężczyzny. Zwieńczeniem opowieści są natomiast wydarzenia przedstawione dawniej w krótkometrażowym filmie pod tytułem Embers.
Osobom, które nie miały styczności z konsolowym Assassin’s Creed: Revelations, powyższy opis może wydawać się nieco chaotyczny, ale to tylko pozory. Autor poczynił znaczne postępy względem swojego poprzedniego dzieła, Tajemnej Krucjaty i zdecydowanie zerwał z irytującą manierą nadmiernej skrótowości. Fabuła została przedstawiona w umiejętny, klarowny sposób, a kluczowe wątki nakreślono na tyle wyczerpująco, że nie zagubi się w nich nawet czytelnik nie znający oryginału.
Naturalnie nie ma co liczyć na pogłębienie filozoficznego wydźwięku gry. Pisarz skupił się przede wszystkim na czystej akcji, w rezultacie dostarczając prostą, przyjemną lekturę, której treść ulatuje z umysłu wraz z odłożeniem książki na półkę. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są dość przeciętnie nakreślone postaci. Obdarzony niebanalną osobowością i sporym bagażem emocjonalnym Ezio, został tu przedstawiony jako niemal bezmyślna maszyna do eliminowania kolejnych celów. Jedynie okazjonalnie, np. podczas kontaktów z Sofią, przejawia jakiekolwiek głębsze uczucia. Podobny los spotkał przywódcę tureckich asasynów – Yusufa. Na kartach powieści pojawia się wyjątkowo rzadko i naprawdę ciężko odnaleźć w nim poczciwego złośliwca znanego z ekranu.
Największym problemem książki jest sama jej koncepcja – powieści oparte na znanych uniwersach na ogół znajdują odbiorców pośród ich największych fanów, a ci doskonale znają już przecież losy bohatera. Karen Traviss pokazała na przykładzie Gears of War, że najrozsądniejszą drogą wydaje się uzupełnianie wątków ledwie nakreślonych na ekranach telewizorów – Marcus i ekipa zyskali dzięki temu niespotykaną głębię. Szkoda, że Bowden nie zdecydował się pójść tą drogą, wszak wojna Asasynów i Templariuszy zdaje się być istną wylęgarnią pomysłów. Kto wie, może przy okazji literackiej adaptacji trzeciej części gry autor zdecyduje się wreszcie na przynajmniej częściową samodzielność?
Komentarze
Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!