Cuda jednak się zdarzają! Jak bowiem inaczej nazwać sytuację, w której Oliver Bowden, po popełnieniu czterech skrajnie odtwórczych powieści z serii Assasin’s Creed, poszedł wreszcie po rozum do głowy i stworzył książkę opartą w dużej mierze na własnych pomysłach?
Podobnie jak w konsolowym Assassin’s Creed 3 akcja została osadzona w końcówce XVIII wieku, a więc czasach buntu brytyjskich kolonistów na terytorium Ameryki. Celem rebeliantów jest wyzwolenie spod władzy Anglików i stworzenie niepodległego państwa. Zgodnie z tradycją serii wydarzenia znane z kart historii są jedynie fasadą kryjącą odwieczny pojedynek pomiędzy miłującymi porządek Templariuszami, a ceniącymi wolność jednostki Asasynami.
Co zaskakujące, głównym bohaterem powieści nie jest doskonale znany graczom Connor, ale jego ojciec, Haytham. Pierwsza połowa książki opisuje jego dzieciństwo i młodość. Nakreśla relacje z Edwardem (protagonistą nadchodzącego AC 4: Black Flag), a także wyjaśnia, jak trafił pod skrzydła Templariuszy i skąd wziął ukryte ostrze. W drugiej części autor skupia się na wydarzeniach znanych z gry, ale ukazuje je z punktu widzenia przeciwnej strony konfliktu. Przekonująco przedstawia racje zwolenników Ojca Zrozumienia i dobitnie unaocznia, że działania Asasynów nie zawsze bywają tak krystaliczne, jak mogłoby się wydawać.
Niestety, nie wszystkie elementy powieści są równie udane. Szczególnie irytuje zawiązanie akcji, w którym to niespełna dziesięcioletni Haytham wykazuje się przemyśleniami godnymi osoby co najmniej dwakroć starszej – chociażby dogłębnie analizuje pozycję własnej rodziny widzianej oczami otoczenia. Dziwi też, że tak młody człowiek wypowiada się zdaniami wielokrotnie złożonymi i z lekkością posługuje się słowami pokroju „konwersacja” czy „ekscytacja”.
Pewien dyskomfort wzbudzają opisy potyczek, choć ich specyfika wynika raczej z założeń cyfrowego oryginału, niż inwencji autora. Bohaterowie beztrosko wyrzynają wielokrotnie liczniejsze siły przeciwnika oraz palą z muszkietów z precyzją godną współczesnych karabinów wyborowych. Skutecznie zaburza to iluzję tworzonej w ramach głównego wątku teorii spiskowej, ale miłośnicy serii zdążyli już zapewne do tego przywyknąć.
Assassin’s Creed: Porzuceni to mimo wszystko najlepsze dzieło Bowdena. Wydaje się, że autor dostrzegł bezcelowość kopiowania fabuły gier Ubisoftu – wszak docelowy odbiorca książki doskonale już ją zna. Nie mamy tu z całą pewnością do czynienia z literaturą dorównującą znakomitemu cyklowi autorstwa Karen Traviss opartemu na uniwersum GoW, ale każdy miłośnik „asasynów” powinien być z niej zadowolony.
Komentarze
Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!