Przebudzenie - Arwen Elys Dayton - recenzja

Społeczeństwa różnią się ogromnie, mimo podobnego stylu życia, kultury a często i historii. Wiedzą o tym bardzo dobrze polscy zagorzali książko-maniacy, sięgający po powieści podbijające listy bestsellerów Wielkiej Brytanii czy też Stanów i przeżywający ogromne rozczarowanie. Zaczyna się zastanawianie, jak to możliwe że taki przeciętniak, nie wnoszący nic nowego i do tego dość słabo napisany może być hitem sprzedającym się w tysiącach egzemplarzy? Aby nikogo nie urazić, trzeba stwierdzić, że różnice kulturowe sprawiają, iż książki będące hitami w UK czy US, u nas są zaledwie średniakami, za którymi mało kto szaleje. Przykładem takiej pozycji może być Przebudzenie amerykańskiej autorki Arwen Elys Dayton.

Pisarka zainspirowana zapewne twórczością pseudonaukowca Ericha von Dänikena i jemu podobnym, postanowiła w Przebudzeniu powiązać rozwój ziemskiej cywilizacji z zetknięciem z obcą rasą.  Pomysł nie zaskakuje oryginalnością - wszak niejeden pisarz eksploatował już tę tematykę.

Z odległej planety na Ziemię wyrusza dwuosobowy zespół mający odszukać statek kosmiczny, który z powodu awarii nie powrócił na macierzystą planetę. Pruit i Niks mają za zadanie sprowadzić na swoją planetę części napędu wraku, a tym samym uratować ojczyznę przed Lucenami. Rzecz jasna ci ostatni nie pozostają bierni i natychmaist ruszą za bohaterami w pościg.   

Książka okazuje się być przeciętną lekturą. Nie ratuje jej nawet dwutorowa fabuła, naprzemiennie ukazująca losy naukowców starających się wpsasować w mieszankę współczesności i staroepiskiego społeczeństwa oraz poszukiwawczą wyprawę Pruit.

Humanoidalni obcy, którzy wylądowali w Egipcie jeszcze za rządów faraonów, musieli dostosować się, by przetrwać. Dyponując przewagą technologiczną zaczęli wpływać na otoczenie i zmieniać je na swą korzyść. Rzecz jasna dochodzi między nimi do rozlicznych animozji. Z czasem powodują one, że dawni przyjaciele stają się wrogami. Dodatkowo jeden z badaczy zaczyna realizować swój własny, partykularny cel.

Tymczasem współcześnie Pruit po śmierci swojego partnera samotnie kontynuuje misję. Bez problemu zdobywa pieniądze, stosowne dokumenty oraz wiedzę niezbędną do przetrwania w otaczającym ją świecie. Żeby nieco urozmaicić fabułę autorka dorzuciła obowiązkowy wątek romansowy - tym razem rolę samotnej dzieweczki i wilkołaka wypełniła kosmitka i Ziemianin, efekt okazął się równie "oryginany" co sam pomysł. Co gorsza xzytelnik zastanawia się, jakim cudem człowiek od razu pogodził się z istnieniem cywilizacji, a jej przedstawicielki niemal z miejsca zaciągnął do swej sypialni.

Niezwykle naiwni, często nielogicznie postępujący czarno-biali bohaterowie, prosta i przewidywalna fabuła oraz mało wciągająca narracja powodują, że książki, mimo iż nie można jej nazwać złą, absolutnie nie można też nazwać dobrą.

Dobra historia nie musi być oryginalna czy specjalnie innowacyjna, ale powinna przynajmniej przyciągać uwagę kreacją bohaterów, językiem czy ciekawym uniwersum. W Przebudzeniu zabrakło wszystkich wymienionych czynników, w skutek czego powstała miałka, nijaka i dość nudna opowieść. Szkoda straconego potencjału.


Honotara77


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.