Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker - Recenzja

„Mrok, który nas poprzedza” to pierwszy tom sagi Richarda Scotta Bakkera pt. „Książę Nicości”. Nie będę się rozwodził na temat rodowodu tej książki, przejdę od razu do rzeczy.

Akcja powieści toczy się z początku w różnych miejscach. Dzieje się tak dlatego, że w całej trylogii nie ma w sumie jednej głównej postaci, wszystko toczy się wokół kilku bohaterów, jednak ich wkład w postacie pierwszoplanowe zmienia się wraz z rozwojem akcji – raz usuwają się w cień, innym razem wracają na główną scenę, ogólnie jednak poczet najważniejszych postaci się nie zmienia.

Postaciami tymi są Kellhus, Cnaiur, Drusas Achamian, Esmenet i Serwe. Kellhus to najbardziej tajemnicza postać – pochodzi z zakonu dunyainów, którzy doskonale opanowali rozpoznawanie uczuć z układu mięśni twarzy i są na tyle inteligentni, że świetnie potrafią to wykorzystać. O ile tutaj nie ma to jeszcze dużego znaczenia, w późniejszych tomach to właśnie ta umiejętność odegra kluczową rolę. Od początku do końca Kellhus ma jeden główny cel – spotkać się z ojcem. Cnaiur to wojownik z plemienia Scylvendów, który ucieka z rodzimej krainy po przegranej bitwie, stoczonej przez jego współplemieńców z arcygenerałem cesarstwa Ikurei Conphasem. Drusas Achemian to czarnoksiężnik ze szkoły uczonych powierników, który odgrywa rolę szpiega. Z początku nie robi nic konkretnego, dopiero później dostaje zadanie śledzenia pewnego celu. Esmenet to jego ukochana, sumnijska panna lekkich obyczajów. Serwe odgrywa póki co marginalną rolę, nie ma co więc się o niej rozpisywać.

 

Początkowo niczym nie powiązane historie bohaterów, wkrótce zaczną kręcić się wokół jednej osi – Świętej Wojny wytoczonej przez Shiaha Tysiąca Świątyń Mainthaneta pogańskim fanimom, jako swój cel obierająca Shimeh, dawną siedzibę proroka inrithich. W przypadku „Mroku...” nie ma zbytnio sensu pisać o fabule, ponieważ nie dzieje się jeszcze nic konkretnego. Bakker opisuje pobieżnie życie wszystkich bohaterów, można powiedzieć, że cały pierwszy tom trylogii to jedno wielkie wprowadzenie do późniejszych wydarzeń.

Skoro nie ma o czym pisać w temacie fabuły, przejdźmy do technikalii. Zacznę od wad – czy czytając ten utwór, nie odnieśliście wrażenia, że cały świat Earwy (tak nazywa się kontynent, na którym toczy się akcja) jest trochę skomplikowany? Tak? I nic dziwnego, bo Bakker stworzył krainę o wiele bardziej skomplikowaną od chociażby Śródziemia z „Władcy Pierścieni”. Dodatkowo nie ma zamiaru wprowadzać do niego czytelnika – pisze tak, jakbyśmy dobrze wiedzieli, o co chodzi, jakbyśmy przed czytaniem przestudiowali całą historię Earwy, przez co czujemy się mocno zagubieni. Sam, mając już ukończoną trylogię, spokojnie orientuję się w podstawach, jednak jeśli ktoś chciałby bardziej zgłębić ten świat, musiałby poświęcić na to sporo czasu. Do zrozumienia fabuły jest to jednak całkowicie zbędne, ba – moim zdaniem autor spokojnie mógłby sobie darować połowę tych informacji, ponieważ i tak nikt ich nie spamięta, a wprowadzają niepotrzebny zamęt.

To jest właśnie największy minus całej trylogii „Księcia Nicości” - jego świat jest strasznie skomplikowany, co wprowadza straszny chaos, który w pierwszej części jest dodatkowo wyolbrzymiony przez różne miejsca pobytu bohaterów. Książka ta powstawała 15 lat i to niestety widać. Kolejne tomy, powstające przez czas około roku, są o wiele lepsze. Nie da się także tutaj poznać świetnych umiejętności autora w zakresie zarysu postaci – dopiero tom drugi i trzeci pokazuje, że Bakker potrafi stworzyć naprawdę genialnych bohaterów.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.