Królowa Ciemności - Anne Bishop - Recenzja

Pojawienie się ostatniego tomu „Trylogii Czarnych Kamieni” Anne Bishop pt. „Królowa Ciemności”, ponownie wzbudziło we mnie mieszane uczucia, choć moje wcześniejsze obawy dotyczące tomu drugiego były co najmniej bezpodstawne. Problem w tym, że poziom trylogii dość często podciągnąć można pod krzywą Gaussa: początki przeciętne, środek bardzo dobry, koniec... delikatnie mówiąc mało satysfakcjonujący. Czy jednak trylogia Bishop oparła się tej tendencji?

Owszem, choć mogłam to stwierdzić dopiero po lekturze całkiem sporej części „Królowej Ciemności”. Dlaczego? Ponieważ na początku akcja rozwija się wolno. Bardzo wolno. Fabuła rozgrywa się parę lat po zakończeniu wątków w tomie drugim. Deamon powoli wraca do pełni sił psychicznych po ośmiu latach szaleństwa. Jaenelle ma 25 lat, pod okiem Rodziny panuje nad Kaeleer silną, ale sprawiedliwą ręką. Tymczasem Hekatah i Dorothea dalej planują przejęcie władzy, więc właściwie nic się nie zmienia. Ale...

Ale, nie wiedzieć czemu, te początkowe, wolne pałacowe wątki wcale nie nudzą, mało tego, doskonale odbudowują klimat utracony podczas oczekiwania na tom trzeci. A klimat jest na tyle specyficzny, że zatracenie go zgubiłoby czytelnika już na samym początku powieści. Na szczęście Bishop umiejętnie, powoli wprowadza nas z powrotem do rządzonego przez Krwawych skomplikowanego świata. Tym razem jednak widać już wyraźny podział na „dobrych” i „złych” - postaci dobrze nam już znane, które podczas pierwszych dwóch tomów starały się zgrupować wokół tytułowej bohaterki, teraz są już „na stanowiskach” w Kaeleer. Tymczasem wszyscy wrogowie Ciemnego Dworu skupieni zostali w równoległym Terreille. Podział ten jest tu tak wyraźny, że Kaeleer i Terreille stały się właściwie synonimami dobra i zła. Piekło, paradoksalna ostoja dobra z poprzednich tomów, które było głównym miejscem akcji „Dziedziczki Cieni”, nie występuje tym razem praktycznie wcale, swoją pozycję przekazując Kaeleer.

 

Jeśli zaś chodzi o bohaterów... Bishop po raz kolejny dokonała rotacji w podziale na postaci pierwszo- i drugoplanowe. Co ciekawe, tytułowa bohaterka i tym razem nie załapała się do ścisłej czołówki, gdyż znowu pojawia się jakby „od niechcenia”, tylko w scenach z innymi członkami Rodziny, nigdy nie sama. Czytelnik nie ma dostępu do jej myśli, autorka nigdy nie komentuje wydarzeń z jej perspektywy. Tym razem na miejscu postaci prowadzącej, zajmowanym w tomie drugim przez Saetana, ponownie pojawia się jego syn, Deamon, z którym bezpośredni kontakt straciliśmy w „Dziedziczce Cieni”. Poprzez niego autorka prezentuje nam dogłębny portret psychologiczny człowieka złamanego przez życie, balansującego cały czas na progu szaleństwa, którego przy zmysłach trzyma tylko bezgraniczna miłość do Królowej. Sadi jest tak rozchwiany emocjonalnie, że aż niebezpieczny i właściwie nikt, ani jego rodzina, ani czytelnik, nie są do końca pewni jego intencji. Sytuację tę Bishop doskonale wykorzystała...

...i na tym fundamencie wspaniale poprowadziła fabułę pełną zwrotów akcji tak niespodziewanych, że czytelnik szeroko otwiera oczy i wraca do początku zdania, żeby upewnić się, czy aby na pewno dobrze ogarnął to, co się w danym momencie stało. Autorka przyzwyczaiła nas też do wielowątkowości swojej powieści. Tak jest i teraz, choć wątki dodatkowe są krótkie, czysto sygnalizacyjne, a nie jak dawniej, toczące się równolegle i bez konkretnego podziału na główny i poboczne.

Styl, jaki zaprezentowała nam autorka, nie odbiega od pozostałych części trylogii, więc nadal jest zawiły i dość skomplikowany. Różnica polega na tym, że po lekturze dwóch pierwszych tomów, czytelnik rozumie zasady panujące w świecie Krwawych i autorka mogła zaoszczędzić mu zbędnych opisów. Zasady, choć daleko odbiegające od schematów, są jasne i przejrzyste, a dzięki temu książkę czyta się łatwiej i z większym zrozumieniem, niż to było na początku trylogii. „Królowa Ciemności” jest oczywiście jak poprzednie części opatrzona znakiem 18+, całkiem zresztą słusznie, bo spotkać się tu można z wulgaryzmami oraz przemocą, i o ile w tomie drugim było tego dużo mniej niż w pierwszym, o tyle teraz ponownie pojawia się kilka scen szczególnie drastycznych. Nie ma tego na szczęście dużo.

Wracając do wstępu: mogę z całą pewnością stwierdzić, że poziomu Trylogii Czarnych Kamieni nie da się zobrazować krzywą Gaussowską. Moim zdaniem trzeci tom był z całości najlepszy, w dużej mierze dlatego, że autorka wreszcie mogła za pomocą swoich bohaterów jawnie poruszać problemy, które chciała, nie musząc już martwić się o to, czy czytelnik zrozumie trudne realia jej świata. Poruszyła tu więc przeróżne, niejednokrotnie ciężkie tematy i problemy moralne, od inicjacji seksualnej i braku pewności siebie, przez dojrzewanie w trudnych warunkach, aż po ponowną socjalizację człowieka zniszczonego przez życie, który chcąc pozostać przyjacielem, musi zmienić się we wroga. Dogłębnie też obrazuje relacje poszczególnych postaci z rodziną i przyjaciółmi, i pokazuje, ile różnych emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, może się wytworzyć nawet w doskonale zgranej grupie. Do tego dochodzą pobudki postaci skrajnie złych, bo również i te Bishop doskonale charakteryzuje. Całość opatrzona została niesamowicie ciętym, sytuacyjnym humorem, za pomocą którego autorka umiejętnie rozładowuje napięcie powstałe w toku akcji w tym nieprzyjaznym świecie.

Choć tom pierwszy stanowił dla mnie nie lada wyzwanie, właśnie przez swoją zawiłość i brutalność, po lekturze całości z pewnością mogę przyznać, że było warto przebrnąć przez początki i zgłębić ten niepowtarzalny świat, poczuć ciężki klimat, który towarzyszy czytelnikowi nieprzerwanie przez całą trylogię. Mogę też stwierdzić, że będzie mi brakowało wyrazistych, choć zamkniętych w sobie postaci Bishop i ich specyficznej rodziny, która z racji swych „piekielnych korzeni” powinna być zła, a w rezultacie nie jest. Ostatecznie „Królową Ciemności” mogę polecić każdemu, kto miał już do czynienia ze światem Krwawych, natomiast każdego fana fantasy, który nie miał jeszcze okazji zapoznać się z niepowtarzalną, wielką rodziną SaDiablo, zachęcam do sięgnięcia po całą „Trylogię Czarnych Kamieni” - z całą pewnością pożałuje... że to już koniec.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.