Relacja z Innych Sfer 2009

Przez ostatni weekend września (26-27.09) Wrocław gościł kolejny konwent fantastyczny - Inne Sfery. Tegoroczna edycja imprezy była dopiero drugą tego typu inicjatywą wrocławskiego klubu fantastyki Wielosfer, niemniej zapowiadała się na tyle ciekawie, że i Enklawa Magii pojawiła się w progach klubu "Formaty", będącego głównym lokalem konwentu.

Sobota, 26.09.2009

Przebicie się na samo miejsce imprezy, tj. do położonego na przedmieściach klubu "Formaty" okazało się nie lada wyczynem. Na miejsce konwentu dojeżdżały z centrum zaledwie dwa autobusy, zaś podróż, bez względu na wybór środka komunikacji, nie należała do najprzyjemniejszych. Przyczyną były oczywiście rozciągające się na trasie kilometrowe korki, spowodowane licznymi remontami na odcinkach wiodących w okolice wrocławskiego Nowego Dworu. Z drobnymi problemami, ale w końcu na miejsce konwentu udało mi się dotrzeć. Będąc już w samej okolicy "Formatów" nie natknąłem się jednak na żaden plakat informujący o dokładnym położeniu konwentu - a szkoda, bo jak pokazało życie, przynajmniej kilka osób pobłądziło próbując dostać się z nowodworskiego przystanku do samego budynku klubu.

Kolejny krok, tj. akredytacja, poszedł już bardzo szybko sprawnie. Warto przy tym wspomnieć, że cechą wyróżniającą Inne Sfery od innych konwentów jest to, że jest całkowicie darmowy - jedynie nocujący w pobliskim przedszkolu musieli się liczyć z wydatkiem 10 zł, co i tak jest kwotą niemal żadną. Tak czy inaczej, wyekwipowany w identyfikator i prosty, acz przejrzysty informator, mogłem rozpocząć "konwentowanie".

 

Przez pierwsze dwie godziny zatopiłem się w niezwykłą kulturę Indii. Mówiąc prościej, odwiedziłem prelekcje poświęcone Agrze - indyjskiemu "miastu ze snów" oraz panteonowi kultury, która rozwinęła się w Dolinie Indusu. Prelekcje zgromadziły dość sporo osób jak na pierwsze godziny konwentu, co jest pewnie zasługą tego, ze były dość dobrze opracowane - prelegent przygotował sporo ciekawych informacji, dodatkowo okraszonych bardzo dużą ilością zdjęć.

W tym samym czasie, lecz w innym miejscu, miało odbyć się spotkanie z Jakubem Ćwiekiem. "Miało", ponieważ pisarz nie dojechał do "Formatów" na czas. Jak się później okazało, zawiniły wspominane na początku tekstu wrocławskie korki.

O 14 w dużej sali rozpoczęły się z zgoła inne atrakcje, mianowicie, pokaz sztuk walki w wykonaniu Rafała Dębskiego (na codzień pisarza i redaktora naczelnego czasopisma SFFIH) oraz jego syna. Godzina ta upłynęła pod znakiem ciężkiego metalu - zarówno tego z głośników, jak i uderzającego o siebie w postaci mieczy czy toporów. Pod koniec "wojownicy" pokazali się też z nieco bardziej teatralnej sceny, realizując drobny spektakl. Ogólnie rzecz biorąc, zgromadzona dość licznie widownia raczej się nie nudziła.

Chwilę później miało odbyć się spotkanie z Eugeniuszem Dębskim, jednak wrocławski pisarz ostatecznie nie dotarł na Inne Sfery. Wychodząc z założenia, że "nie ma tego złego...", trafiłem na prelekcję Jakuba Ćwieka ( któremu nota bene wreszcie udało się przebić do konwentowego klubu) poświęconą wojnie secesyjnej. Choć na temat tego okresu zbyt wiele nowego się nie dowiedziałem, to jednak prelegent przytoczył kilka ciekawych anegdotek, dla których warto było spędzić tę godzinę wraz z nim.

Kolejny planowy punkt programu to spotkanie z Andrzejem Pilipiukiem. Autor kreacji Jakuba Wędrowycza opowiadał m.in. o swoich inspiracjach i metodach pracy. Jedna z ciekawszych historii dotyczyła genezy ostatniej jego książki pt. "Homo Bimbrownikus". Tytuł wziął się bowiem od przekonań Kozaków, którzy uważali się za swoistych "ludzi pijących" - kto nie potrafił wypić odpowiedniej ilości trunków, ten na pewno nie był pełnej krwi Kozakiem. Ot, ciekawostka.

 

Stamtąd udałem się prosto na spotkanie z Rafałem Dębskim. Tym razem wątek twórczości pisarza zszedł kompletnie na drugi plan, wysuwając naprzód kwestię związane z posadą redaktora czasopisma Science Fiction, Fantasy i Horror. Dębski m.in. opowiedział o samym przejęciu miesięczniku po Robercie Szmidtcie, scharakteryzował proces redakcji tekstów, a także przybliżył kilka ciekawostek dotyczących otrzymywanych od potencjalnych debiutantów opowiadań.

O 18 rozpoczęło się zaległe z rana spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem. Specyficzne dla tego punktu programu było to, że nie odbył się on jak większość spotkań z pisarzami w głównym budynku konwentu, a w jednym z rozłożonych wokół ogródka piwnego namiotów. Autor m.in. cyklu "Kłamca" opowiadał o swojej twórczości i inspiracjach, poświęcając sporo czasu na przedstawienie swoich kolejnych planów, wśród których znajduje się "Drzewo Crossa". Powieść osadzona w scenerii wojny secesyjnej nie jest jeszcze ukończona i na półki sklepowe trafi dopiero w przyszłym roku, jednak już teraz autor postanowił przeczytać nam kawałek najnowszego dzieła. Po zapoznaniu się z fragmentem "Drzewa Crossa" mogę zapewnić o jednym - zapowiada się naprawdę wesoła i rubaszna historia.

Po niemal całym dniu wśród literatów postanowiłem nieco zmienić otoczenie i udać się na prezentację multimedialną nowego systemu RPG - Wolsunga. Pierwszy podręcznik, który zresztą miałem okazję przejrzeć podczas tej godziny, trafił do sprzedaży nieco ponad tydzień temu. Sama gra prezentuje się bardzo interesująco, oferując rozgrywkę w dość rzadko wykorzystywanej konwencji steampunku. Choć nie miałem jeszcze okazji poznać systemu "empirycznie", to jednak wydaje mi się, że warto poświęcić mu trochę czasu na bliższe zapoznanie.

Ostatnim punktem jaki odwiedziłem tego dnia, był prowadzony przez Michała Cetnarowskiego panel dyskusyjny poświęcony "związkom fantastyki z głównym nurtem". Oprócz wspomnianego już publicysty, w panelu wzięło też udział dwóch pisarzy z tzw. "młodego pokolenia" - Piotr Rogoża i Rafał W. Orkan. Dyskusja toczona w dość wąskim kręgu, bowiem co warto odnotować, w sali było nas raptem kilka osób, dotykała różnych aspektów głównego tematu, jak np. co fantastyka może dać głównemu nurtowi i vice versa. Panel przedłużył się ponad planowy czas, owocując przy tym kilkoma ciekawymi stwierdzeniami; bliżej już nie będę ich tutaj przytaczał, ale kto zjawił się wówczas w sali, ten pewnie nie żałuje.

Pierwszy i jedyny "pełny" dzień Innych Sfer dobiegł końca.

Niedziela, 27.09.2009

Jakoże nie nocowałem na terenie konwentu, drugi dzień rozpoczął się dla mnie znów od przeprawy przez wrocławskie korki. Mimo mocnego opóźnienia autobusu udało mi się zdążyć akurat na 12 - spotkanie autorskie z Piotrem Rogożą.

Także i tym razem objawiła się miła "kameralność" Innych Sfer - w związku z tym, że na spotkanie przyszło zaledwie kilka osób, punkt programu został przeniesiony do ogródka piwnego i... był to strzał w dziesiątkę! "Piknikowa" atmosfera sprzyjała wypytywaniu pisarza o różne sprawy, od inspiracji począwszy, a na planach wydawniczych skończywszy. Wśród tych ostatnich na pierwszy plan wysuwa się powieść "młodzieżowa", dziejąca się w polskim gimnazjum i co chyba dość oczywiste, z dużą domieszką fantastyki.

Chwilę później, również w ogródku piwnym i bardzo niewielkim gronie odbyło się spotkanie z Rafałem W. Orkanem. Pisarz, który udanie zadebiutował w tym roku powieścią "Głową w mur" opowiadał m.in. o swojej twórczości i typowym dniu pracy. Co się tyczy najbliższych planów na przyszłość, to już w listopadzie ma pojawić się kolejna powieść pt. "Dziki Mesjasz".

I tak Inne Sfery zmierzały ku końcowi: odbywały się ostatnie LARP-y i prelekcje, zaś okolice klubu "Formaty" wyludniały się coraz bardziej. Czas nadszedł i na mnie, i w tym miejscu należy skończyć też enklawową relację z II edycji tego wrocławskiego konwentu.

Oceny, oceny, oceny

Tradycyjnie, na początek kilka słów o lokalizacji konwentu. Ta okazała się nie do końca fortunna, a to ze względu na wspomniane wcześniej remonty dróg wokół Nowego Dworu, które doprowadziły do niekiedy naprawdę olbrzymich korków i sporych problemów z dojazdem. Samo miejsce konwentu nie było zbyt duże, ponieważ składało się tylko z kilku pomieszczeń, aczkolwiek w zupełności wystarczało do zrealizowania wszystkich punktów programu oraz games roomu. Sporą popularnością cieszył się oczywiście ogródek piwny, usytuowany tuż przy głównym budynku Innych Sfer, zapewniając ciepły posiłek i napoje. O bar w okolicy było dość ciężko, nie zabrakło za to kilku "spożywczaków" położonych o rzut beretem od terenu konwentu. Co by nie mówić, było więc całkiem nieźle.

Ważnym elementem konwentu było oczywiście zorganizowanie noclegu dla uczestników spoza Wrocławia. Także i tutaj orgowie stanęli na wysokości zadania, kwaterując gości w pobliskim przedszkolu za symboliczną cenę 10 zł od głowy. Miejsca starczyło dla wszystkich i to unikając tak nielubianego w sleep roomach tłoku. Narzekać nie można również na warunki sanitarne, które przez szkło rzeczywistości konwentowej należy ocenić bardzo pozytywnie.

Pod względem programowym konwent także zaprezentował się bardzo dobrze. Pomimo tego, że była to impreza dość kameralna, lista atrakcji przedstawiała się dość różnorodnie - sporo działo się zarówno w bloku RPG-owym, jak i literackim, a to dzięki przybyłym gościom, wśród których znaleźli się m.in. Andrzej Pilipiuk i Jakub Ćwiek. W czasie Innych Sfer odbyło się również wiele prelekcji w mniejszym stopniu powiązanych z fantastyką, a ich tematyka rozciągała się od panteonu Indii, przez zielarstwo, aż po wojnę secesyjną. Uczestnicy mogli się bawić również na licznych pokazach - zarówno rozmaitych sztuk walki, jak i dawnych tańców. Dla miłośników rywalizacji czekały z kolei konkursy z nagrodami. Bardzo ciekawym dodatkiem do programu było tzw. "pogotowie artystyczne", w czasie którego można było porozmawiać z osobami zajmującymi się grafiką czy pisarstwem w sposób daleko bardziej profesjonalny od przeciętnego zjadacza chleba. Słowem, przez te dwa dni naprawdę było w czym wybierać.

Oczywiście, nie obyło się również bez uchybień, choć te były naprawdę drobne. Momentami pojawiały się problemy ze sprzętem, nie odbyło się też kilka zaplanowanych punktów programu, jednak to wszystko jest wkalkulowane w organizację konwentu i można to łatwo puścić w niepamięć. Więcej uwagi należy poświęcić informatorowi - tegoroczny był co prawda czytelny i przejrzysty, jednakże nie można pozwolić, by rozpiska programowa zawierała takie literówki, jak to miało miejsce w tym roku. Szkoda, że imprezy nie udało się lepiej rozreklamować. Owszem, na samym Nowym Dworze natknąłem się na przynajmniej dwa plakaty promujące Inne Sfery, jednak w bardziej "ludnych" miejscach, jak np. szkołach, zdecydowanie tego zabrakło. Naturalnie, nie można mówić o wielkim marketingu w przypadku imprezy o tak niskim budżecie jak Inne Sfery, jednakże gdyby za rok udało się zrobić więcej "szumu" wokół konwentu, to z pewnością wszystkim by to wyszło na dobre.

Ogólnie podsumowując, Inne Sfery 2009 pozostawiły mi po sobie bardzo pozytywne wrażenia. Organizacyjnie impreza wypadła bardzo dobrze, zaś atmosfera... nawet lepiej! Warto bowiem podkreślić, że "kameralność" wrocławskiego konwentu bardzo sprzyjała zawieraniu nowych znajomości oraz integracji lokalnych miłośników fantastyki i RPG-ów. W szkolnej skali mogę bez wahania postawić Innym Sferom "piątkę" - może i powinien być minus za pewne drobne niedociągnięcia, jednakże świetny klimat imprezy, a do tego sam fakt, że konwent był całkiem darmowy (!), nadrabiają je z nadwyżką. Mam nadzieję, że sukces tegorocznej edycji konwentu przyczyni się do jego rozwoju i być może za rok spotkamy się już w znacznie szerszym gronie, na jeszcze lepszych Innych Sferach. I tego, na koniec tej relacji, bym sobie i organizatorom życzył.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.