Skocz do zawartości

Sonky

Redakcja
  • Postów

    206
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Sonky

  1. Może zadanie kończy się jak spełnia się prośbę świadomości? Bo z tego co pamiętam, to można rzucić ją w kąt. W sumie to snuję tylko domysły
  2. Z tym Wojownikiem było bodajże tak, że od tej świadomości trzeba było zażądać przekazania swoich doświadczeń. Bo był wybór: albo się bierze specjalizację, albo doświadczenie.
  3. Sonky

    Co czytacie?

    Zacząłem czytać Bohatyra. Wstęp rozczarowuje i jest zbyt naiwny nawet jak na baśń moim zdaniem :|
  4. Synek, Tyś MG, to się wcinaj, jak chcesz. Możesz trochę naprowadzić historię na obmyślone tory
  5. WILHELM Ojoj, jak mocno, pomyślał Wilhelm, gdy agresywny brodacz bezwładnie osuwał się w gnój. Brutal odwrócił się w stronę nadbiegającej dwójki rosłych młodzieńców, prawdopodobnie wykidajłów i synów kowala bądź piekarza, którzy byli zbyt ciemni, by pomóc ojcu w pracy. Agresor z gracją schylił się przed sierpowym pierwszego i powalił go celnym kopniakiem w kolano. Drugiego oponenta nie pozbył się tak łatwo i obaj zwarli się wpadając na ławę. Ludzie odskoczyli, kury rozbiegły się gubiąc pióra, a gliniana zastawa poleciała z brzękiem. Wilhelm spojrzał na swoich rozmówców. Karzeł gdzieś zniknął, a ten bez uszu patrzył na burdę z odrobiną obrzydzenia. Upadek Brutala był sygnałem jego kompanii do ataku. Ruszyli z rykiem przewalając ławę. Gdzieś przeraźliwie piszczała kobieta. Biegnąca grupa zadeptała leżącą służkę i bez pardonu rzuciła się na walczących. Mniej odważni z dalszej części izby rzucili pierwszymi kuflami. - Pomocy! – wrzeszczał karczmarz – mało karczmy nie rozwalą! Trzeba stąd jak najszybciej wyjść. Wilhelm ponownie spojrzał na bezuchego towarzysza. Ten wyrwał jedną z luźniejszych desek stołu i, robiąc niczym mieczem, rzucił się w stronę źródła zamieszek. To zostałem sam, szybko zauważył mężczyzna i z trudem wstał zza stołu. Długą chwilę zajęło mu lawirowanie między walczącymi. Nie obyło się bez zadrapań i stłuczeń. Gdy w końcu dotarł do wyjścia, przez które z różną prędkością wypadali goście, potknął się o leżące w gnoju ciało i upadł jak długi na twarz. Poczuł na sobie buty. Musiał przez krótki okres czasu leżeć nieprzytomny, bo ocucił go wrzask tuż nad głową: - Wy kurwie syny! Poszli won stąd! Którego wtrącić do ciemnicy?! Następnie chwycono go za kapotę, wywleczono na zewnątrz i rzucono w błoto. Gdy chciał wstać, but przyszpilił go do ziemi. - Leż, śmieciu – rzucił mężczyzna z pałką stojący nad nim. Wilhelm potem długo się zastanawiał, jakim kryterium kierowała się straż, gdy wypuszczono część gości, a część rzucono przy nim uważając za winnych.
  6. Mało tego, poszło jak nie przymierzając coś z czegoś, ale jest. Uff.
  7. WILHELM Wygląda jak kurze jajo. Wilhelm uśmiechał się do swojej myśli, gdy nowoprzybyły zasiadał do stołu. Najniższy z mężczyzn skinął na dziewkę, by ta przyniosła dodatkowy kubek. - Nieźle cię życie urządziło, przyjacielu – rzekł mężczyzna z krótkimi włosami pochylając dzbanek nad dodatkowym kuflem. Gość łapczywie chwycił naczynie i wypił duszkiem. Pragnienia nie można mu odmówić. Widocznie jest strudzony podróżą jeszcze bardziej niż życiem. Sapnął, stuknął kubkiem o blat stołu i beknął z cicha nie robiąc sobie nic z lekko uniesionych brwi karła, który nie zdążył nawet odstawić dzbanka. - Faktycznie – zaczął krzywiąc twarz w grymasie drwiny - mojemu ojczymowi nie podobały się moje uszy. - Nie jesteś tutejszy, skoro ludzie tak się dziwią twojemu widokowi – zauważył Wilhelm. - No nie – mężczyzna spojrzał z ukosa na rozmówcę – prawdopodobnie jak ponad połowa przebywających w tej śmierdzącej dziurze. Wilhelm zamyślił się. No tak. - Ale o czym wy tu… - podjął gość. - O lampach – odparł niski. – Więc która lampa rozcina naraz trzy palce? - Szklana – Wilhelm pokręcił się na ławie strącając swoją laskę, która klapnęła w gnój rozpędziwszy kury. Bo słomą wyściółki w karczmie „Pod Rajskim Pstrągiem” nie nazywał chyba sam karczmarz. Mężczyzna pochylił się, podniósł drąg i oparł sobie o udo. - Pech chciał, że upadłem z lampą w ręku na tyle niefortunnie, że rozciąłem sobie owe trzy brakujące palce. – Wilhelm spojrzał na rozmówców – Nie udało się ich uratować. Mężczyźni pokiwali głowami. Wszyscy się zgadzają, a pewnie też będą kłamać o swoim kalectwie.
  8. Zaraza, nie jestem brodaty Ewentualne pytanie do Grona: skąd takie rany, skąd przybyłeś. Karl: dasz mu psifa? Bo nie wiem czy popija z nami, czy nie. Plus może macie jakieś pytania do siebie jako reakcja na moje.
  9. Jeśli dojdzie do rozmowy, to Wilhelm rzuci, że trzy kaleki siedzą nad piwem. Ucieszy się, że dostał piwo, podziękuje. Na pytanie o stawianiu nie zareaguje, wszak już zostało postawione i to nie jego decyzja. Jako jedenastoletni moderator pszemek uprzejmie zwracam się z prośbą, żeby pojawiały się tu tylko posty z sugestiami uczestników (oczywiście jak już nabierzemy wprawy). Bo to trochę męczące przewijać się przez kilka odpowiedzi i szukać w każdej jednej sugestii
  10. Ok, spróbujmy zatem. Wilhelm nie jest chętny do postawienia kolejki, ale gdy ktoś stawia, to próbuje się wkręcić "na krzywy ryj". Jest w stanie sam sobie kupić, gdy brak będzie chętnych. Nie wyjawia swojego pochodzenia, twierdzi że przybył z daleka w poszukiwaniu zajęcia. Nawiązuje do braku palca Karla pytając czy też bawił się lampami. Gdyby ktoś go zapytał ossochozi z lampami, to powie, że w dzieciństwie stłukł jedną i niefortunnie rozciął sobie palce, które musialy zostać amputowane.
  11. Hm, no właśnie. Bo jak mamy ustalać pojedyncze kwestie, to lepiej chyba przez gg lub inną grupę na fejsie, żeby szybciej było.
  12. Wilhelm jest 26-cio letnim ludzkim mężczyzną. Jego matka była kapłanką pracującą w Przytułku dla Osieroconych przez Chaos. Miejsce te było schronieniem dla dzieci, których rodzice w wyniku spaczenia musieli zostać, lub zostali poprzez samosąd, zgładzeni. Bohater jednak nie znalazł się tam w wyniku takiego zdarzenia. Przez Przytułek przewijały się osoby spaczone oraz podejrzane o spaczenie przyprowadzone przez tłuszczę w celu osądzenia. Z jednym z takich „więźniów” owa kapłanka zaszła w ciążę. Mężczyzna zdołał zbiec, a po narodzinach Wilhelma kobietę wypędzono z Przytułku. Chłopiec wychowywał się więc w ogólnej pogardzie i niechęci opiekunów pamiętających jego matkę, co szybko zauważyli rówieśnicy, choć po wielu latach mało kto pamiętał powód ogólnej odrazy. Wilhelm nauczył się życia w otoczeniu nieprzyjaciół i przestał ufać osobom, które przejawiały jakiekolwiek oznaki sympatii do niego. Mimo wszystko chłopak był ciekawy świata. Często pomagał w pracach wykonywanych w Przytułku, obserwował przyrodę. Szybko złapał podstawy obróbki drewna. Podczas jednego z nocnych spacerów z lampą w ręku niechcący spowodował wypadek, w wyniku którego spłonęła stodoła. Osądzony o konszachty z Chaosem nie mógł w żaden sposób się wybronić. Nie udowodniono mu nic, więc profilaktycznie obcięto mu palce prawej dłoni, zostawiając kciuk i wskazujący oraz przetrącono lewe kolano. Wilhelm nauczył się sprawnie posługiwać lewą ręką. Niestety, w wyniku dojrzewania noga sprawiała wiele problemów i dziś w wędrówce musi pomagać sobie laską. W wieku 16 lat , gdy wpojono mu już umiejętności czytania i pisania oraz podstawy historii, stwierdził że Przytułek nie oferuje mu nic więcej. Przedsięwziął więc bodaj najbardziej wyrafinowany plan, jaki kiedykolwiek powstanie w jego głowie, otóż postanowił uciec z, było nie było, domu. Przygotowania trwały długo, aż w końcu nadeszła noc mająca przynieść wolność. Poszło gładko. Nie wiedział tylko, że choć wiedziano o jego zamiarach, nikt nie próbował go powstrzymać. Kolejne lata spędził na tułaczce pomagając w gospodarstwach, będąc skrybą w domach kupieckich. W trakcie wędrówek nauczył się przetrwania w dziczy oraz łucznictwa, jednak z powodu dłoni, nigdy nie będzie robił tego wystarczająco szybko. Wybiera cele nieruchome z uśpioną uwagą, tylko z takimi ma szanse. Wygląd: Jest szczupłą postacią przeciętnego wzrostu. Często chodzi podrapany i poobijany, ciemne włosy ścina dopiero wtedy, gdy zaczynają mu przeszkadzać. Ma rzadki zarost, więc wygląda młodziej. Przy boku niemal zawsze ma laskę, choć ze względu na roztrzepanie szuka nowej kilka razy na tydzień. Ma małe, rozbiegane, jasne oczy. Garbi się. Zalety: - przetrwanie w dziczy - sprawne posługiwanie się nożem - potrafi wykonywać proste przedmioty z drewna Wady: - brak trzech palców u prawej dłoni - kuleje na lewą nogę - każdy przejaw magii uważa za zło - nie grzeszy inteligencją - miewa problemy z koncentracją Ekwipunek: - nóż - krótki łuk i kilka strzał - plecak z różnymi drobnostkami (ptasie pióra, kilka haczyków, znaleziony po drodze kijek o intrygującym kształcie) - igła i nici
  13. W związku z sesyjnym wzrostem stężenia skurwysyństwa na osobę, postacią zajmę się nieco później. Zacznijcie beze mnie, a Cursian mnie elegancko wplecie.
  14. Do końca przyszłego tygodnia postaram się to ogarnąć, dopiero w środę mnie uwolni mechanika płynów :-|
  15. Nie, nie, nie. Rzucasz na trafienie k100 (czyli 2k10), potem odwracasz cyfrę dziesiątek i jedności, i masz lokację trafienia (jest tabelka z rozpiską, widać to też na karcie postaci). Nie szuka się kostek, ponieważ są tylko dziesiątki, a w D&D był ten problem, że nigdy nie wiadomo było gdzie która leży, bo a to ktoś się bawi kostką, a to ktoś ją gryzie () albo gdzieś spadła. Zresztą, wszystko przeczytasz w podręczniku
  16. Myślę, że fajnie by było, jakby jeszcze ktoś dołączył. Użytkownicy?
  17. W tworzeniu postaci chodzi o to, żebyś nie zrobił super-uber-pro koksa, bo granie nie będzie przyjemnością ani dla ciebie, ani dla nas. Dlatego fajnie sobie wypunktować istotne minusy i plusy. Cursiana rola w tym, żebyś faktycznie te cechy odczuł podczas grania tutaj nie będziemy mieli statystyk, więc jak napiszesz, że twoja postać jest dobra w machaniu mieczem, to będzie, chyba że podasz, że brak jej krzepy. W normalnych sesjach wygląda to tak, że losujesz wszystkie statystyki i one określają czy bohater jest silny, zręczny, umie strzelać itd. No cóż, na tym polega, że będzie postaci łatwiej trafić, ale zawsze cios może się ześliznąć po pancerzu (obrażenia można zredukować do zera!) czy ledwie drasnąć oponenta. Z ekwipunkiem natomiast jest tak, że dostajesz pakiet startowy (miska, koc, sztylet i inne) oraz masz ileś tam koron do wydania w sklepiku. Jak będzie tu zobaczymy jak wypowie się Cursian
  18. PW czy tutaj? Czyli bez stat, tylko taki storytelling?
  19. Oczywiście jeszcze "trzeba" odjąć wytrzymałość postaci, uwzględnić lokację trafienia, potem uwzględnić zbroję chroniącą to miejsce. Siła broni znacząco zmienia widełki obrażeń. Ogólnie rzecz ujmując jest co liczyć, ale nie szuka się kostek.
  20. Ja chcę dać z liścia. Chociaż nie, to po babsku. Ale komu? Ja się dołączę, w końcu jest sesja, więc trzeba coś robić. Ja chcę być oczywiście cynicznym emo-bohaterem, na którego lecą wszystkie laski. No i jeszcze muszę bić się jak nikt, i w ogóle być nieakceptowany. Ech, stereotypy. Ale tak wygląda życie B)
  21. Tak jak Cursian mówi w Warhammerze wykorzystuje się tylko k10 do wszystkich testów. W D&D używa się całej gamy siedmiu kostek. Tam któryś z początkowych czarów bodajże zadaje obrażenia k3, dlatego rzuca się szóstką i wynik dzieli na dwa zaokrąglając w górę. Czasem systemy opierają się właśnie na jednym rodzaju kostek, często jest to k10, jako (tak mi się wydaje) łatwa prezentacja szans procentowych.
  22. Na Rebelu zawsze jest stosunkowo drogo, ale za to jeśli czegoś szukasz, to tam znajdziesz. Kiedyś udało mi się wyrwać na aukcji używkę w idealnym stanie w dużo niższej cenie niż sugerowana, także polecam pogrzebać w internecie.
  23. W tym przypadku sugerowanie się wynikami ankiety jest dużo sensowniejsze niż patrzenie na liczbę sprzedanych podręczników, której nikt tu nie przytoczył. Co by nam dała taka liczba? Od jakiej ilości posiadanych książek definiujemy fana? 3? 4? Przy D&D żeby zacząć przygodę trzeba mieć przynajmniej te trzy podstawowe podręczniki. A ile osób jest zapaleńcami, ale nie posiada książek lub ma, co było często spotykane, kserówki? Cursian, ile tego masz? Dlatego uważam, że statystyka (oczywiście niedokładna) i odpowiedź na pytanie "Czy grałeś kiedykolwiek w RPG?" daje przynajmniej do zrozumienia skalę zjawiska, a nie dokładność.
  24. Hm. Nie wiem czy porównywanie umierającego dziadka do kondycji RPGów jest na miejscu, bo to odrobinę inna klasa wagi. A czy RPG przeżyje, czy nie, to raczej wisi wszystkim grającym (paradoksalnie), bo im nikt nie zabierze posiadanych podręczników i ciągłej możliwości wkręcenia w ów hobby innych. Poza tym oni zawsze będą posiadali grupkę do grania. Moim zdaniem ciężko w ogóle mówić o umieraniu RPGów. Bo na jakiej podstawie to stwierdzamy? Mniejszej ilości sprzedawanych podręczników? Ok, ale ludzie z reguły mają już swoje ukochane systemy. Małej liczby osób grających? Tych zawsze było mało. Upadku rynku? Panowie, Magia i Miecz wraca przynajmniej na rok.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...