Skocz do zawartości

Hazreth

Użytkownicy
  • Postów

    238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hazreth

  1. Nie, polityka nie powinno mierzyć się jego ładnymi słowami; polityka właśnie powinno traktować się pragmatycznie. Polityk powinien działać na rzecz poprawy jakości życia w państwie, w którym rządzi, i to, że jest mocno związany z jakąś ideologią i głosi jej hasła nie oznacza, że jest politykiem dobrym, niezależnie, czy jest to ideologia, z którą się zgadzam, czy nie. Dżedaj, zdecyduj się, czy Kaczyński ma zostać pochowany na Wawelu, bo na to zasłużył, czy dlatego, że każdy prezydent powinien? W pierwszym przypadku, nie zgadzam się, nie zasłużył. W drugim, też się nie zgadzam - sprawowany urząd nie może oznaczać automatycznie szacunku dla osoby go sprawującej, szczególnie, jeżeli sprawuje go źle. Poza tym jak ma się oddawanie szacunku zmarłej osobie do twoich wypowiedzi na temat tego, jak to żałoba wcale nie służy zmarłemu, a jest robieniem sobie dobrze? Mnie wiszą narodowe symbole, wiem natomiast, że pochówek na Wawelu jest symbolicznym wyniesieniem do rangi bohatera narodowego - co znakomicie służy budowaniu kultu jednostki, a kultyści to silna i odporna na perswazję grupa, bo ich motywacją jest ideolo, a nie chęć osiągnięcia korzyści w wymiarze państwowym i poprawy jakości życia.
  2. http://images.starcraftmazter.net/4chan/for_forums/son_i_am_disappoint.gif[/img]
  3. Hazreth

    Co czytacie?

    Skończyłem czytać nowego Kinga (Pod kopułą; z ciekawości - czytałem wychwalające tę książkę recenzję, a ostatni King jakiego miałem w rękach chyba ze dwa lata temu to był potworny chłam, którego nawet nie zmęczyłem do końca). Irytowało mnie tłumaczenie, ale to chyba niewykonalne tak przełożyć całkiem naturalny, mówiony język na inny przy zachowaniu tej naturalności, a niestety książkę kupił ojciec, który po angielsku ni w ząb, więc musiał mnie przekład zadowolić. W każdym razie, miło było zobaczyć, że King nadal jest dobrym rzemieślnikiem, potrafiącym wyprodukować dobrze czytającą się książkę. Recenzenci opowiadający, jakie to wspaniałe studium psychologiczne i socjologiczne społeczności i jednostek odizolowanych od świata pieprzą głupoty, postaci są płaskie jak deski, a rozwiązanie zagadki i sama końcówka raczej rozczarowują, ale to nie przeszkadza, bo napięcie jest fajnie stopniowane, całość zaś napisana bardzo sprawnie i generalnie świetnie sprawdza się w roli niewymagającej rozrywki, która też czasem jest potrzebna. Znaczy się, King jest w formie.
  4. Hazreth

    Co czytacie?

    Znam wiele innych dobrych książek. Przy których jakoś się nikt tak głośno nie upiera, że znać trzeba.
  5. Hazreth

    Co czytacie?

    Bo? Znaczy, jaki jest racjonalny argument, który nie będzie sprowadzał się do 'albowiem to każdy Polak znać powinien', co z kolei sprowadza się do 'bo tak!'?
  6. Hazreth

    Tatuś

    Po zobaczeniu tytułu jedynie wiedziałem, że będę zaskoczony tylko w wypadku, gdy opowiadanie nie będzie o ojcu-pedofilu. Also, this: made me laugh. Out loud. Oczywiście ja mam raczej dziwne poczucie humoru, ale co mam na myśli: za bardzo się starasz z pokazaniem tego, jaki tatuś jest okropny, a przy tym nieszczery wobec siebie, i wychodzi coś, co brzmi potwornie niewiarygodnie. Generalnie pod względem stylu jest mocno tak sobie, na co zwróciła uwagę Shane. Ja sam też nie lubię patetycznego moralizowania (ach, paskudna lekarka, reprezentująca materialistyczne społeczeństwo egocentryków, pomija to, co jest prawdziwie ludzkie i odtrąca, och, zła!); rozumiem, że epizod w szpitalu psychiatrycznym miał być raczej symboliczny (jak i całe opowiadanie) - a przynajmniej taką mam nadzieję, bo opisywanie lekarzy psychiatrów, jako półgłówków stawiających diagnozę 'choroba psychiczna' jest cokolwiek naiwne. Niemniej, plus za przynajmniej podjęcie tematu, który stanowi jakieś tam tabu, bo to zawsze jest dla mnie przynajmniej ciekawe; szkoda za to jeszcze, że to, co powinno być bardzo silnym punktem w tego typu opowiadaniu, tj. prawdopodobieństwo psychologiczne postaci, trochę kuleje.
  7. To, że dostało się mnie, ale Kotu już nie (jego obrazki były bardziej obleśne, poza tym były dwa!), sugerowałoby, że to raczej koleżeński prztyczek - co jest o tyle dziwne, że nie jesteśmy przecież kolegami. Bez względu na wszystko jednak, miło mi słyszeć takie słowa od ciebie. @Margott - nie musisz się obrażać, bo z mojej strony (za Kota się nie wypowiadam, ale przypuszczam, że jest tam podobnie) to był tylko żart. Chyba, że obrazić się masz ochotę, wtedy czyń, jak tylko sobie zażyczysz :]
  8. Let me continue this, then. http://semantink.com/wordpress/wp-content/uploads/2009/08/bad_cosplay_1.jpg[/img] :]
  9. Odwal się od emo bishounenów ;(
  10. Hazreth

    Filmy Fantasy

    Idziesz na Avatara oczekując nowatorstwa? Pffff. To jest *w założeniu* film akcji, skupiający się na tym, żeby było dynamicznie, efektownie, szybko i dużo, a nie ambitnie, nieszablonowo i niejednoznacznie. Mnie też ten film nie usiadł, ale twoje zarzuty to tak, jakby jechać po książce Kinga, że jest horrorem, a nie romansem.
  11. Hazreth

    Filmy Fantasy

    Pocahontas... IN SPACE!
  12. I hate you. Miałem napisać jakiś dowcipny komentarz... ...ale ograniczę się do prostego QFA.
  13. Jeżeli oceniasz to jako czytelnik, OK - nie czepiam się i nie dotykam twojej opinii, bo jest twoja. Mój rant odnosił się do twojego "nie powinno się pisać (...)". Co do tej ogólnej znieczulicy, to problem jest na tyle złożony, że nie upatrywałbym w literackiej tendencji przekraczania kolejnych granic przyczyny - ona jest raczej skutkiem. Granice przesuwają się, a twórcy zawsze chcieli je przekraczać, stąd coraz śmielsze literackie wyczyny (chociaż to też względne). Natomiast mamy łatwy i szybki przepływ informacji i dzięki temu możemy dowiadywać się dużo więcej, niż np. sto lat temu. A skoro informacje napływają do nas w tak masowej ilości, to siłą rzeczy podmioty odpowiedzialne za ich dostarczanie chcą zwrócić uwagę na siebie - a im coś bardziej drastyczne, tym bardziej ściąga uwagę widowni. I tak stopniowo przekraczane są kolejne granice - wszędzie dookoła nas. Literatura to tylko jeden z elementów; tego się raczej nie da zatrzymać. Musisz umieć to rozważyć na poziomie jednostkowym, bo nie mamy narzędzi do kierowania takim samorzutnym procesem. Nie wiem zresztą, czy kierowanie nim to najlepszy pomysł - bo jedyne, co można zrobić, to narzucić odgórne ograniczenia, co jest paskudnym pomysłem i mam nadzieję, że to rozumiesz.
  14. Czy ona jest jałowa czy nie, to wcale nie jest takie jasne. Natomiast jeżeli nikt nie ma nic sensownego do powiedzenia, to rzeczywiście lepiej, żeby jej nie kontynuować.
  15. Ale widzisz, Mroz - to, co cię boli w opowiadaniu SJ to warsztat. Nie uważam, że grafomanom (to nie do ciebie SJ, po prostu idę do granicy skali) należy zabronić pisania o rzeczach kontrowersyjnych, czy nawet szokujących, bo to czytelnicy to zweryfikują i powiedzą mu, że to niesmaczne, beznadziejne i do dupy. Jeżeli zaś pisze to w sposób intrygujący, tak, że balansuje na granicy dobrego smaku - wtedy jest to interesujące i zabranianie tego tym bardziej jest nie na miejscu. Jeżeli pedofil napisze i opublikuje wspomniany pamiętnik, to go zamkną; jeżeli to będzie wytwór fikcji literackiej, chociaż anatomicznie dokładny - niech pisze; czytelinik powinien mieć dość rozsądku, by widzieć, że jest to gniot obliczony na tanią sensację. Chyba, że nie jest. Przekraczanie granic dobrego smaku rodzi znakomite owoce, jeżeli jest zrobione umiejętnie. Umiejętności do tego wymagane są ogromne, bo w przeciwnym wypadku jest to jedynie attention whoring przy pomocy najbardziej krzykliwych środków - ale to nasz problem, żeby umieć odróżnić attention whore od kogoś umiejącego w inteligentny sposób (może skłaniający do głębszej refleksji) przekraczać granice. Dlatego 'nie powinno się pisać' jest tu mocno na wyrost i się z nim nie zgadzam.
  16. Nie, całkiem i zupełnie nie. O ile ktoś chce tego czytać, nie widzę przeszkód, by o tym pisać. Ciebie to razi - ale nie masz obowiązku czytania. W czym to jest gorsze od książki o pedofilu-mordercy, że tak odniosę się do klasyki literatury światowej*, od strony etycznej**? Idąc tym tropem, można wyznaczyć sztuczne granice, których nie należy przekraczać, ale to będzie czyjaś arbitralna decyzja, dyktowana jego osobistymi preferencjami, poczuciem estetyki, etyki i całej masy innych czynników. I to uważam za niedopuszczalne. *To jedna z moich ulubionych powieści! **Nie mówię, zauważ, o stronie technicznej, atrakcyjności tematu, sposobie jego ujęcia... Rozważam goły temat.
  17. Problem z definicją obiektywizmu autorstwa Kota polega na tym, że obrazowe wytłumaczenie ktoś może zrozumieć opacznie. Jeżeli nie da się wyznaczyć granicy pomiędzy obiektywizmem a subiektywizmem na jakimś absolutnym poziomie, to znaczy, że ani jeden, ani drugi tam nie istnieje, bo one się wzajemnie dopełniają i jeden bez drugiego traci rację bytu. To, co Kot nazwał 'mniejszym subiektywizmem', jest po prostu formą postrzegania rzeczywistości narzuconą nam przez granice wynikające m. in. z budowy naszego mózgu, tego, jak mamy wykształcone zmysły, etc. Nie uważam stwierdzenia 'mniejszy subiektywizm' za szczęśliwe, bo subiektywizm jest cechą jednostki - a nie wszystkich ludzi traktowanych jako zbiór. Natomiast z ogólnym wydźwiękiem wypowiedzi zgadzam się jak najbardziej - to wspólne postrzeganie będzie obiektywizmem (najprościej rzecz ujmując), jednostkowe zaś - subiektywizmem. Inne definiowanie obu pojęć (na tak elementranym poziomie) mija się z celem, vide drugi akapit tego posta.
  18. Co do proporcji, to jestem raczej pewien, że są OK; dosyć dużo uwagi zwróciłem na to, żeby zgadzały się z fotką, która służyła mi za ref. To, że część rzeczy wygląda nienaturalnie, to już wina nieumiejętnego kolorowania i cieniowania - do czego się przyznaję bez bicia; nadal mam z tym spore problemy.
  19. Moja dalsza zabawa z tabletem i photoshopem, na razie nic lepszego nie dam rady.
  20. Jedi go przetransportował do Offtopa. Co prawda gdyby post SJ-a znajdował się tam oryginalnie, to bym się go nie doczepił i nie rozpocząłby się flejm, ale skoro wszyscy wiedzą, gdzie co było początkowo, chyba nie będzie problemu ze zrozumieniem co się dzieje.
  21. Przedstawiałem już koncepcję obiektywizmu dwukrotnie w różnych dyskusjach, zrobię to ponownie. Człowiek, jako gatunek, ma pewne cechy wspólne dla wszystkich osobników; cechą istotną dla dalszych rozważań jest ogólna budowa mózgu. Ona narzuca i wynikające z niej ograniczenia narzucają nam pewne ramy postrzegania świata - jednak w odpowiedniej części wspólne dla wszystkich ludzi-obserwatorów. Wewnątrz tych ram widzimy świat - trudno powiedzieć, czy taki jaki on jest, ale to w zasadzie zupełnie nieistotne. Ten świat jest do pewnego stopnia postrzegany jednakowo przez wszystkich ludzi-obserwatorów i to, co będzie prawdziwe wewnątrz tego układu dla każdego z nich, można uznać za prawdziwe obiektywnie*. To, co podlega wartościowaniu, ocenianiu, etc. przez każdego z obserwatorów, to już jest subiektywne. Odwołując się do przykładu przywołanego przez mojego przedmówcę, zbierzemy grupę obserwatorów w pokoju z kubkiem - i dla każdego z nich ten kubek będzie, a pewne jego właściwości pozostaną niezmienne. To natomiast, czy jest ładny, to, jak nazwą odcień czerwonego, w którym jest jego farba - to są kwestie subiektywne dla każdego z obserwatorów. To, czy istnieje obiektywizm poza omawianym układem - czy istnieje jakaś wyższa absolutna prawda - jest nieistotne, bo nie ma tam obserwatora, który mógłby to stwierdzić. Słownik Języka Polskiego, do którego się już tu parokrotnie odwoływałem, podaje następującą definicję obiektywizmu: Czyli w najprostszym ujęciu - stwierdzenie faktów, bez dokonania wartościowania opartego na własnych emocjach, preferencjach, etc. Co nie pozwala takiemu obiektywizmowi istnieć? Insza inszość to obiektywizm historyczny. O nim w tej chwili nie rozmawiamy. *Jest to niewątpliwie pewien uproszczony model; o ile można uznać za nieistniejące obiektywnie omamy schizofrenika, to co, gdy ów schizofrenik nie widzi czegoś uznanego za prawdziwe? Mam jednak nadzieję, że nie muszę tłumaczyć aż tak prostych zależności i załapiecie o ci mi chodzi, bez potrzeby konstruowania 12414-punktowego aneksu zawierającego uzupełnienia.
  22. Przywykłem do odpisywania argumentami na argumenty. Tych z twojej strony nie dostałem. Chyba, że uznajesz 'to absurdalne i wzięte z okładki kolorowych czasopism' za argument godny dyskusji - w takim razie proszę bardzo, idź dyskutować z ludźmi, którzy podzielają twoje zdanie w tej kwestii. Ja nie przepadam za dyskusjami, które polegają li tylko na wzajemnym opluwaniu się; jeżeli tobie to sprawia frajdę, mnie nic do tego, dopóki trzymasz się na odległość splunięcia. Powody mojego czepialstwa to moja sprawa; jeżeli to ono cię boli, to ewidentnie masz problem z obronieniem tego, czego się czepiam. Czepiaj się moich argumentów i tego, co mówię, a nie przyczyn, dla których to robię, bo o nich nie masz i nie możesz mieć pojęcia. Ja nie robię z dupy wyjętej psychoanalizy tobie, bo podchwytujesz moje czepialstwo i ciągniesz te dyskusje. Powiedziałbym, że chętnie usłyszę, co znaczy "najlepszy". Oh wait - tutaj też to zrobiłem. Ostatnią osobą, która ma prawo mówić, co zacząłem uważać, jesteś ty, bo masz straszliwy problem ze zrozumieniem tego, co piszę. Znam paru humanistów, którzy są ludźmi inteligentnymi. Znam paru humanistów, którzy nie do końca wypełniają definicję człowieka inteligentnego. Albo w ogóle. Więc to nie ja uważam humanistów za idiotów, a ty chcesz wmówić mi, że to powiedziałem, niniejszym triumfalnie ogłaszając pokonanie mnie w walce, w której nie bronię nie postawionej przez siebie tezy. Brawo. Gratuluję. Miałem nadzieję, że w poprzedniej dyskusji odnosiłeś się do ukutego na potrzeby nauk humanistycznych pojęcia 'fakt historyczny' i to on miał być nieobiektywny. Było to głupie, nie pasowało nijak do treści toczącej się dyskusji, bo wyskoczyłeś z tym jak Filip z konopi, ale dało się przy pewnej dozie obronić od owej dyskusji abstrahując - toteż nie kłóciłem się z metodologią historyczną, a z użyciem słowa w złym kontekście. Teraz jednak ewidentnie używasz ogólnie przyjętego słowa 'fakt' i twierdzisz, że to, jakoby miał być obiektywny to absurd - a ja zrobię to, co zrobiłem już wcześniej. Odeślę cię do słownika. Nie możesz dyskutować o czymś, nie wiedząc co to jest. Co do wkuwania pojęć i definicji - nic takiego nie powiedziałem. To ty użyłeś tego arguemtnu. Jak zwykle zresztą, bez sensu. To był przytyk osobisty. Pozwolisz, że uczynię ilustrację: Wita się nowy użytkownik, niech mu będzie Sir Jedi. Ja przychodzę i zamiast go przywitać mówię: O, jedi! Kojarzy mi się to z tekstem, jaki niedawno napisałem! Nie zachowałbym się jak, nie przymierzając, buc?
  23. Czepiam się każdego, kto pisze bzdury. Jeżeli masz coś do moich argumentów z poprzedniej dyskusji, to możesz iść do offtopa, gdzie się ona toczyła, wybrać te, które są absurdalne według ciebie, skomentować i przytoczyć kontrargumenty. Tak działa dyskusja. Twoja wypowiedź w tej chwili pokazuje jedynie, że nie masz nic mądrego do powiedzenia - bo gdybyś miał, to byś powiedział, a nie uciekał się do ogólnikowych argumentów ad personam, świadczących dobitnie jedynie o tym, że masz coś do mnie osobiście, ale że nie bardzo wiesz, jak mnie podejść, to usiłujesz ulżyć sobie obrażając mnie. Zatem proszę jeszcze raz uprzejmie: powiedz, co masz do powiedzenia, a jeżeli nie masz nic do powiedzenia - odwal się. To nie jest aż tak skomplikowane, ale w razie problemów mogę rozrysować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...