King's Bounty: Nowe Światy - recenzja

W czasach, w których wszyscy wydawcy często specjalnie ładują do pudełka jak najwięcej rzeczy, by sprzedać je drożej nie dając kupującemu żadnej możliwości wyboru, Cenega zrobiła graczom bardzo miły gest. „Nowe Światy”, dodatek do rozszerzenia „King's Bounty”, można nabyć zarówno oddzielnie, jak i w zestawie z „podstawką”, odpowiednio za 50 i 100 zł. Świetny pomysł, szczególnie dlatego, że „Wojowniczą Księżniczkę” większość fanów KB pewnie dawno już nabyło. Pozostaje więc tylko jedno pytanie – warto?

King's Bounty: Nowe Światy

Zacznijmy jednak od wytłumaczenia, z czym się te całe „King's Bounty” je. Produkcja ta jest strategią turową z elementami RPG, w której po świecie poruszamy się w czasie rzeczywistym, zaś same bitwy toczymy w turach z wykorzystaniem posiadanej armii. Seria została reaktywowana jakiś czas temu za sprawą studia Katauri Interactive, które spłodziło „King's Bounty: The Legend”. Gra podjęła ostrą rywalizację z dotychczasowym monopolistą gatunku, cyklem „Heroes of Might & Magic”. Jakiś czas później światło dzienne ujrzała „Wojownicza Księżniczka”, samodzielny dodatek gwarantujący kolejne kilkadziesiąt godzin rozgrywki w świetnym stylu. Teraz nadeszła pora na ostatnie rozszerzenia zamykające rynkową historię pierwszej części. Skąd ten przymiotnik? Ano twórcy zdecydowali się dorzucić do zestawu edytor pozwalający na samodzielne tworzenie nowych przygód. Po krótkich oględzinach narzędzia jestem pewien – scena moderska będzie zachwycona. Co innego totalni amatorzy, którzy będą mieli poważne problemy z opanowaniem skomplikowanej aplikacji.

 

King's Bounty: Nowe Światy

„Nowe Światy” składają się z kilku elementów. Podstawą jest tu wspomniana „Wojownicza Księżniczka”. Można ją przechodzić zarówno w oryginalnej formie, jak i lekko zmodyfikowanej przy pomocy dodatku „Marsz Orków”. Nie zmienia on fabuły, dodaje jedynie kilka rzeczy w stylu nowych jednostek, bossów czy misji. Wcielamy się tutaj w księżniczkę Amelię, której rodzinne królestwo staje w obliczu niebezpieczeństwa. Kraina została zaatakowana przez demona Baala, który terroryzuje okolicę. Młoda wojowniczka (bądź też paladyn lub czarodziejka – profesję możemy wybrać) wyrusza do Teany, by odnaleźć swojego mentora, bohatera części pierwszej - Billa Gilberta, który raz już pokonał diabła, może więc pomóc uratować państwo. Nie powiem, żeby historia była specjalnie absorbująca. Nie uświadczymy tutaj żadnych przerywników filmowych, dialogi szybko zaczynają nudzić (moment ten odwleka jedynie niemała dawka humoru), a tło fabularne gdzieś się rozmywa i prawie zanika. Jeszcze gorzej jest w dwóch pozostałych kampaniach, „Mistrzu Areny” i „Obrońcy Korony”. Szczególnie w tej pierwszej wydaje się, jakby nikt nie dbał o historię; są one tylko pretekstem do rzucenia gracza na nowe areny walk.

W trakcie rozgrywki przemierzamy różne światy, wykonujemy zadania, rozmawiamy z NPC-ami, ale przede wszystkim walczymy. W samej „Wojowniczej Księżniczce” po zakończeniu gry miałem na koncie grubo ponad 200 stoczonych potyczek. Bez wątpienia żywotność to jedna z największych zalet pełnego zestawu. Główna kampania zajmuje minimum 40 godzin, a jeśli chcemy porządnie wszystko ogarnąć na poziomie wyższym niż normalny, pewnie dwa razy tyle. Produkcja starczy na długie tygodnie, zawstydzając tym samym wiele współczesnych cRPG'ów. Pozostałe historie – „Mistrz Areny” i „Obrońca Korony” – zapewnią kolejne długie godziny zabawy. Niestety, w grę z czasem wkrada się monotonia. Najbardziej widać to podczas poszukiwań Billa Gilberta, kiedy to potyczki nie oferują praktycznie żadnych urozmaiceń. Po kilkudziesięciu godzinach samo zmienianie taktyki i składu armii przestaje wystarczać sprawiając, że rozgrywka staje się powoli delikatnie irytująca. Na szczęście moment ten następuje tuż przed ujrzeniem napisów końcowych.

King's Bounty: Nowe Światy

Same walki odbywają się w turach na arenach podzielonych na heksy, przy czym kolejność ruchów zależy od inicjatywy poszczególnych jednostek. Każdy oddział jest inny, dysponuje oryginalnymi zdolnościami i statystykami, ma mocne i słabe strony, przez co granie wymaga ciągłego kombinowania. Przykładowo enty są bardzo podatne na ogień, warto więc na starcie je podpalić. Niektórych przeciwników za to trzeba koniecznie eliminować wcześniej ze względu na ich specjalne umiejętności (przejmowanie tymczasowej kontroli nad wrogiem, ataki obszarowe czy po prostu zadające ogrom obrażeń, ale dostępne do użycia tylko raz na walkę). Starcia polegają więc na nieustannej kalkulacji, kogo i kim najpierw atakować, a nawet jak w ogóle się ustawić, żeby nie tracić wojsk w głupi sposób. Wszyscy są tu bowiem bardzo cenni – owszem, pieniędzy zazwyczaj nie brakuje, ale handlarze nie dysponują nieograniczoną ilością poszczególnych wojaków. Dodatkowo gra jest szalenie wręcz trudna - niewprawny strateg może polec już w pierwszych godzinach gry. Jak ma być inaczej, kiedy nagle okazuje się, że wszyscy przeciwnicy są dla nas „zabójczy”? Wtedy też produkcja pokazuje swoje drugie imię, a brzmi ono: grind. Bez szlachtowania wszystkich napotkanych wrogich sił się nie obejdzie. Czasem dopiero po nabiciu kilku kolejnych leveli byłem w stanie ruszyć dalej fabułę! Szczególnie wymagający są bossowie, którzy potrafią sprawić problemy nawet wtedy, gdy z każdą armią radzimy sobie bez większych problemów.

 

Na samym początku główną siłą naszej bohaterki będzie jej wierny, nabyty na samym początku towarzysz – smok. Ta mała oswojona bestia zadaje niebotyczne obrażenia, dzięki którym kolejnych wrogów zwycięża się o wiele łatwiej. Jego pomoc jest nieoceniona. Stwór zastępuje tutaj Duchy Szału, których mocą dysponował bohater „Legendy”. Z czasem przestaje stanowić trzon siły uderzeniowej, jednak po kilku awansach znów niesie śmierć i pożogę za sprawą coraz to nowszych i silniejszych ataków obszarowych. Ba, jeśli chcemy, może nawet dostarczać nam nowy oddział! Przez całą rozgrywkę jest niesamowicie przydatny, dlatego szczególnie brakuje go w trakcie pojedynków z bossami. Są one bardzo ciężkie, więc dodatkowa pomoc jest w ich przypadku mocno pożądana, tymczasem jesteśmy pozostawieni sami sobie. Decyzja ta wydaje się jednak uzasadniona – obecność skrzydlatego towarzysza mogłaby zbytnio ułatwić te starcia.

King's Bounty: Nowe Światy

Wszystkie walki dają nam doświadczenie, a dzięki niemu rozwijamy zdolności zarówno nasze, jak i smoka. Im wyższy poziom, tym większą – a zatem także silniejszą – możemy mieć armię. Do tego każdy awans daje nam runy, które inwestujemy w ścieżki mocy, umysłu i magii. Każda zapewnia nam inne bonusy, przy czym wojownik rozwija głównie pierwsze drzewko, mag ostatnie, zaś paladyn – wszystkie naraz. Zwiększamy tym samym statystyki opisujące atak, obronę, ilość szału i many, czy inicjatywę. Trochę inaczej ewoluuje nasz podopieczny. Tutaj po awansie rola gracza ogranicza się do wybrania jednej z trzech możliwości rozwoju, z których każda jest specjalną zdolnością, albo rozwinięciem owej. Ogólnie system jest dość prosty, ale odpowiednio urozmaica grę, widać także jego wpływ na rozgrywkę.

W kwestii różnorodności sporo wnoszą dwie nowe kampanie zawarte w „Nowych Światach”. Głównie mam na myśli „Obrońcę Korony”, który wprowadza dużo modyfikacji na same pola bitew. Już podczas pierwszego starcia widać nowy element w postaci ustawionego przez wrogów muru. Przeszkody takie, wymagające trochę innego podejścia do walk, mogą na jakiś czas przyciągnąć do „King's Bounty” z powrotem, ale szczerze mówiąc na mnie nie podziałały zbyt magnetyzująco. Możliwe, iż powodem takiego stanu rzeczy było zwyczajne przesycenie formą zabawy oferowaną przez grę. Niewiele zmienił w tej materii „Mistrz Areny”, w którym rozgrywka polega na ciągu starć z bossami znanymi z „Legendy” i „Wojowniczej Księżniczki”. Z tego względu dodatek ten jest naprawdę szalenie wymagający, ale także dość nudny, chyba najsłabszy z całego zestawu. Ot, to samo, co wcześniej, tylko w innej otoczce.

King's Bounty: Nowe Światy

Ciężko jednoznacznie ocenić warstwę audiowizualną. Grafika jest cukierkowa, w oddaleniu bardzo ładna, efekty towarzyszące zaklęciom i zdolnościom efektowne, animacje walki i poruszania się płynne, ale jeśli choć trochę zbliżymy obraz, dobitnie ujrzymy lata, jakie upłynęły od czasu ostatniej modernizacji silnika - tekstury nie są niestety zbyt szczegółowe, dlatego o jakimkolwiek zoomowaniu nie ma mowy. Fatalne wrażenie robi również rozpoczynające grę intro i kończąca ją plansza, która równie dobrze mogłaby znaleźć się w produkcji sprzed jakichś pięciu lat. Co zaś się tyczy oprawy dźwiękowej... z początku byłem w siódmym niebie. Piękne kompozycje dobiegające ze słuchawek wprawiały mnie w istną ekstazę. Tak było przez kilkanaście godzin aż do czasu, gdy okazało się, że utworów jest bardzo mało, przez co nieustannie się powtarzają. Szkoda, że tak zmarnowano potencjał kompozytorów. Cenega zlokalizowała grę wraz z głosami, jednak jest ich jak na lekarstwo, gdyż dialogi nie są czytane (o ile mnie pamięć nie myli, lektor pojawia się tylko w trakcie intra). Nie ma więc sensu oceniać dubbingu, samo tłumaczenie za to jest poprawne.

King's Bounty: Nowe Światy

Niestety, nie mogę bez wahania udzielić odpowiedzi na zawarte we wstępie pytanie. Ocena zależy przede wszystkim od tego, czy serię już znacie i jak bardzo wam się podoba. Sama nowa zawartość pakietu jest bowiem dość średniej jakości. Owszem, jeśli jesteście fanami „Wojowniczej Księżniczki”, nie powinniście się zastanawiać – za 50 zł dostaniecie co prawda rozgrywkę krótką (same dodatki to max. 10h gry), ale za to bardzo treściwą. Dodatkowo będziecie mogli ponownie zaliczyć swoją ulubioną produkcję w lekko zmodyfikowanej formie. Gdy jednak przygody Amelii was nie porwały, zakup nie ma najmniejszego sensu. A jeśli ich nie znacie, a macie ochotę na ten typ rozrywki – nie zastanawiajcie się. Świat Teany potrafi niesamowicie wciągnąć, wywołując syndrom „jeszcze jednej walki” i zmuszając do nieświadomego kończenia zabawy na długo po zaplanowanym czasie. Ale uwaga – jeśli nie macie zbyt dużej wprawy, lepiej schowajcie dumę do kieszeni i odpalcie łatwy poziom trudności.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.