Bioshock Infinite: Recenzja

Większość współczesnych FPS-ów mogłaby z powodzeniem służyć, jako modelowy przykład growego hamburgera – pożera się go szybko i z przyjemnością, ale brak mu wyrafinowanego smaku i błyskawicznie wylatuje z pamięci. Istnieje jednak seria, która wyłamuje się z tego schematu i wymaga od gracza odrobiny wysiłku intelektualnego, w zamian oferując mu niebanalną historię i pozostawiając niezatarte wspomnienia. Mowa oczywiście o cyklu BioShock. Pod koniec marca ukazała się jego najnowsza część, opatrzona podtytułem Infinite.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

Większość zainteresowanych wie już zapewne, że panowie z Irrational Games porzucili jedną z najlepszych lokacji w historii branży – podwodne miasto Rapture – w zamian oferując latającą Columbię. Powstała ona na przełomie XIX i XX wieku, jako symbol wyjątkowości Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jej mieszkańcy otrzymali dostęp do najnowocześniejszych technologii i wszelkich możliwych udogodnień. Zgodnie z tradycją serii sielanka nie trwała zbyt długo.

 

W związku z oskarżeniami Columbii o udział w masakrze cywilów podczas tzw. powstania bokserów na terenie Chin, rząd wyparł się metropolii i nakazał jej natychmiastowe lądowanie. Jeden z notabli, niejaki Zachary Comstock, ogłosił się Prorokiem i postanowił wystąpić z Unii. Stworzył religię skupioną wokół postaci Benjamina Franklina, Jerzego Waszyngtona i Thomasa Jeffersona – trzech spośród amerykańskich Ojców Założycieli. Jak większość fanatyków preferował rządy żelaznej ręki, przez co bardzo szybko wyhodował sobie pod bokiem Vox Populi – grupkę komunizujących rewolucjonistów, którzy postawili sobie za cel jego obalenie. Na tę napiętą sytuację nakłada się jeszcze postać Elizabeth – dziewczyny dysponującymi potężnymi mocami, zdolnymi do wypełnienia przepowiedni i „skąpania w ogniu Sodomy poniżej”. Ze względu na swą potęgę kobieta została zamknięta w odosobnionej wieży i oddana pod opiekę mechanicznego Songbirda (zgrabnie nazwanego po polsku jako Szczebiot). W tym momencie na scenie pojawia się główny bohater – Booker DeWitt. W przeszłości był on detektywem Agencji Pinkertona, ale narobił sobie długów u niewłaściwych osób i postawiono go przed ultimatum: albo przyprowadzi im Elizabeth, albo pożegna się życiem.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

BioShock: Infinite opiera się na jednym z najlepszych scenariuszy ostatnich lat. Bije na głowę nie tylko wszystkie FPS-y, ale także przytłaczającą większość RPG-ów. Wielkie wrażenie robi subtelne pomieszanie wydarzeń fikcyjnych z rzeczywistymi. Zarówno wspominane powstanie bokserów, jak i Agencja Pinkertona rzeczywiście zapisały się na kartach historii, podobnie zresztą jak rodząca się pod koniec XIX wieku idea wyjątkowości USA. Co więcej, gra nie unika istotnych problemów tamtych czasów i ma w nosie polityczną poprawność. Columbią targają problemy rasowe – murzyni zostali sprowadzeni do roli sług i traktuje się ich gorzej niż zwierzęta. W witrynach części barów powszechnie widuje się tabliczki z napisami pokroju „czarnym i Irlandczykom wstęp zabroniony”. Segregacja rasowa przejawia się nawet pod postacią oddzielnych toalet czy środków transportu. Irrational Games naświetla też problem krwiożerczego kapitalizmu, którego reprezentantem jest Jeremiah Fink. Pod pretekstem dbania o moralność i ład społeczny, zmusza swych pracowników do szesnastogodzinnego dnia pracy i otwarcie nabija się z idei czasu wolnego czy nawet urlopu zdrowotnego. Z drugiej strony stoją natomiast pełni wolnościowych haseł rewolucjoniści, myślący w rzeczywistości wyłącznie o własnym interesie. „Historyczna” otoczka nadaje grze niezwykłego waloru i zmusza gracza do refleksji nad dzisiejszym światem, gdzie nawet masowi mordercy uważają, że odcięcie ich od Internetu jest przejawem prześladowania i ochoczo chwytają za pióra, by poskarżyć się Poważnemu Panu gdzieś w Brukseli...

Autorska część fabuły także wypada świetnie. Mimo pierwotnych obaw Columbia okazuje się ciekawą, pełną tajemnic lokacją, która śmiało może stawać w szranki z Rapture. Tradycyjnie warto rozglądać się za poukrywanymi nagraniami wzbogacającymi opowieść i odpowiadającymi na część pytań nie rozwiązanych w głównym wątku. Przed premierą deweloperzy obiecywali, że Infinite doczeka się zakończenia równie dobrego, co słynne Would you kindly z jedynki. O dziwo dotrzymali słowa. Zwieńczenie gry zasługuje na specjalne wyróżnienie – jest po prostu rewelacyjne. Dawno już nie ukazała się produkcja, po ukończeniu której gracz wpatruje się tempo w monitor, stara się poukładać wszystko w głowie i mruczy słowa w stylu „ale... jak to w ogóle możliwe?!”.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

 

Duże wrażenie wywołują przewijające się przez grę osobistości. Pierwszy raz w historii serii główny bohater otrzymuje osobowość i nie stroni od rozmów i komentarzy. Początkowo DeWitt nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale gdy z czasem poznajemy kolejne szczegóły jego biografii, coraz prościej się doń przywiązać. Jakkolwiek protagonista wypada bardzo dobrze, to pierwsze skrzypce gra tu z całą pewnością Elizabeth. Ciemnowłose dziewczę posiada charyzmę, którą mogłoby obdzielić większość koleżanek po fachu włącznie z mocno nijaką Larą Croft. Samotna, odseparowana od ludzi kobieta potrafi zachwycać się każdym elementem krajobrazu i jest niezwykle wrażliwa na ludzką krzywdę. Nie znaczy to jednak, że jest typową porcelanową damą. W chwilach stresu potrafi pokazać pazurki i bezlitośnie zrugać rozmówcę, a nawet przyłożyć mu najbliższym dostępnym przedmiotem. Imponuje także jej animacja. Mimo, że twórcy nie korzystali z wymyślnych technologii rodem z LA: Noire, bez trudu odczytujemy jej emocje. Okazuje radość, przerażenie, a nawet strzela typowo kobiecego focha objawiającego się demonstracyjnym milczeniem, zarzuceniem głową i nerwowym przytupywaniem. Najlepsze jest jednak to, że Elizabeth nie jest bierną towarzyszką, o którą ciągle trzeba się martwić. Świetnie radzi sobie sama, a dodatkowo chętnie pomaga Bookerowi. Ostrzega go przed potężniejszymi wrogami, otwiera zamki czy podrzuca apteczki i amunicję. Jej najsilniejszą umiejętnością jest otwieranie Wyrw. Są to swoiste przejścia do innych wymiarów, przy pomocy których jest w stanie zmaterializować na przykład osłony, wieżyczki strażnicze czy broń. Malkontenci będą narzekać, że dzieje się tak jedynie w wybranych przez twórców miejscach, ale przynajmniej znaleziono temu całkiem zgrabne wytłumaczenie fabularne.

W warstwie gameplayu zmianami gospodarowano raczej oszczędnie. Najpoważniejszą z nich jest pozbawienie bohatera możliwości magazynowania zapasu apteczek. Oznacza to, że wszelkich medykamentów używa się od razu, albo pozostawia na pastwę losu. By jednak nie było zbyt trudno, Booker otrzymał do dyspozycji samoregenerującą się tarczę energetyczną, która przyjmuje na siebie pierwszą falę obrażeń i stanowi coś w rodzaju drugiego paska zdrowia.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

Jedną z największych nowinek w grze jest obecność tzw. Skylines (Wstęg). Są to specjalne konstrukcje transportowe rozciągnięte nad całą Columbią. Po zdobyciu jednego z gadżetów Booker zyskuje możliwość korzystania z nich niczym z rollercastera – gna pośród nieboskłonu z oszałamiającą prędkością, nie tracąc przy tym możliwości ostrzeliwania przeciwników. Mimo, że początkowo wywiera to spore wrażenie, z czasem zaczyna wyraźnie nudzić – podczas tych fragmentów kontrola nad bohaterem jest po prostu za mała.

Podobnie jak w BioShock 2 bohater posiada możliwość jednoczesnego używania zdolności magicznych oraz broni palnej. W tym pierwszym wypadku są to tzw. Wigory, czyli specjalne eliksiry obdarzające właściciela nadludzkimi zdolnościami. Mimo zmiany nazwy, próżno szukać istotniejszych różnić względem dawnych Plazmidów. W grze występuje ich 8 rodzajów, jak np. tworzący ognistą kulę Diabelski Pocałunek, miotający błyskawice Elektryczny Dżokej czy skracająca dystans Szarża. Miłośnicy poprzednich części z łatwością doszukają się ich dawnych odpowiedników. Stare umiejętności zaspokajają co prawda wymogi pola bitwy, ale mimo wszystko szkoda, że autorzy nie zdecydowali się choć na odrobinę innowacji.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

W wypadku broni palnej sytuacja wygląda odrobinę lepiej. Arsenał wyraźnie się powiększył, choć trzeba przyznać, że to w dużej mierze zasługa dublowania niektórych zabawek z niewielkimi jedynie modyfikacjami. Przykładowo strzelba różni się od Grzejnika (urocza nazwa, prawda?) jedynie zasobnością magazynka, mocą i efektem graficznym. Podobnie ma się rzecz z karabinem maszynowym i powtarzalnym czy Szczekaczem a karabinem myśliwskim. Wraz upływem czasu można udoskonalić zarówno giwery jak i Wigory. Pierwsze zyskają zwiększone obrażenia lub pojemniejsze magazynki, natomiast drugie wzbogacą się o nowe efekty, np. kontrolujące umysły Pożądanie spowoduje, że po wykonaniu zadania ofiara popełni samobójstwo. Tym razem obu rodzajów modyfikacji dokonuje się za pieniądze. Warto uważać jak się je wydaje, gdyż na pewno nie starczy ich, by nabyć wszystko.

Swojego odpowiednika doczekały się również przysparzające pasywnych umiejętności toniki. W Infinite zastąpiono je elementami ubioru. Ciało bohatera podzielono na cztery strefy: głowę, ramiona, tors i nogi. Każdej z nich można przepisać jeden efekt, pomiędzy którymi jest możliwość swobodnego przełączania się. Oprócz mało oryginalnych modyfikacji pokroju zwiększonych obrażeń, udostępniono bardziej ciekawe, jak np. zamienianie ciał poległych od pułapek oponentów w wieżyczki obronne.

Gry cRPG - Galeria - BioShock: Infinite - Screeny

BioShock: Infinite to jak na razie najlepsza gra tego roku. Rewelacyjna warstwa fabularna urzeknie większość odbiorców, o ile tylko wykażą nieco zrozumienia względem nieszablonowego zakończenia. W warstwie czysto mechanicznej produkcja nie doczekała się zbyt poważnych zmian i nadal jest bardzo specyficzna – bohater porusza się z charakterystyczną niemrawością, a w razie porażki powstaje z martwych tuż za rogiem, nie zmuszając gracza do oglądania ekranu ładowania. Każdy miłośnik serii będzie zachwycony jej najnowszą odsłoną (może za wyjątkiem odrobinę nadużywanego backtrackingu), ale trzeba też przyznać, że raczej nie przekona ona do siebie dotychczasowych krytyków.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.