Recenzja DLC Hard West: Scars of Freedom

Osadzony w realiach przepełnionego demonami, kultystami i żywymi trupami westernu Hard West wywarł na mnie dość pozytywne wrażenie. Choć pod wieloma względami gra była bardzo daleka od ideału (wspomnę tylko głupkowatą SI wrogów), to niezwykły, unikalny klimat z nawiązką wynagradzał wszelkie niedogodności. Gdzie indziej mogliście wcielić się w nieumarłego hazardzistę, walczącego z własnym ojcem o los Czyśćca? Teraz dzięki premierze Scars of Freedom miałem pretekst, by ponownie zapuścić się w rubieże „Dziwnego Zachodu”.

Akcja dodatku rozgrywa się w Teksasie z czasów wojny secesyjnej. Młoda niewolnica, Libertee, postanawia skorzystać z przetaczającego się wokół chaosu i zerwać wiążące ją od lat okowy. Chwyta za rewolwer (scenarzysta raczy wiedzieć skąd wzięty) i wraz z kompanami przebija się przez pełny uzbrojonych po zęby strażników kamieniołom. Przedsięwzięcie kończy się dla niej upadkiem z dużej wysokości i pobudką w obskurnym, zachlapanym juchą laboratorium. Co gorsza po pobieżnym przeglądzie własnego ciała dziewczyna orientuje się, że ten, kto uratował jej życie, jednocześnie zamienił ją w odrażającego, pozszywanego z trupów dziwoląga. Bohaterka postanawia odnaleźć szaleńca i wymierzyć mu zasłużoną sprawiedliwość.

Gry cRPG - Pod lupą - Recenzja DLC Hard West: Scars of Freedom - Nawiedzony dom?

Fabuła DLC trzyma poziom zbliżony do „podstawki”. Początkowo nieco dziwi decyzja o niemal natychmiastowym ujawnieniu tożsamości nemezis protagonistki, ale z czasem okazuje się, że paradoksalnie dramatyzm scenariusza tylko na tym zyskuje. Podobnie jak w oryginale doskwierają nieco płytkie, jednowymiarowe postacie, ale na szczęście chory klimat Dziwnego Zachodu nie tylko pozostał na swoim miejscu, ale nawet uległ pewnej intensyfikacji.

 

Bohaterkę i jej kompanów trapi bowiem związana z „transplantologią” choroba, objawiająca się przyspieszonym rozkładem. Jedyną metodą jej powstrzymania jest zażycie tajemniczej Esencji. Problem w tym, że źródłem cudownego panaceum są żywe istoty. Jako że eksperymentowanie z Esencją zwierząt przyniosło opłakane rezultaty, pozostało tylko czerpanie jej od ludzi, którzy z oczywistych powodów nie są zbyt chętni do jej udostępnienia. W trakcie powracających w chwale etapów na mapie strategicznej stajesz więc przed licznymi dylematami moralnymi. Uratujesz nieszczęśnika przed linczem czy pozwolisz wściekłej tłuszczy rozerwać go na sztuki, a następnie wykorzystasz jego szczątki jako źródło cennego zasobu i opóźnisz własną śmierć?

Spore rozczarowanie zafundował mi obiecany system wszczepów. Z uwagi na specyficzny stan bohaterów nic nie stoi na przeszkodzie, by zafundować im drugie serce, wydajniejsze płuca, celniejsze ramię, a nawet zęby yeti. Brzmi to zapewne fenomenalnie, ale w praktyce sprowadza się do skopiowania doskonale znanego rozwiązania z kartami. Każda postać może używać do pięciu ulepszeń jednocześnie, a przy ich wyborze warto kierować się synergią tkanek (odpowiednikiem układów pokerowych), dzięki której uzyskasz dodatkowe bonusy. Ba! Nawet poszczególne umiejętności są w zasadzie identyczne jak poprzednio. Cóż z tego, że zamiast wybierać odpowiedni kartonik zamontuję Libertee świeżą gałkę oczną, skoro efekt w postaci zyskania rykoszetującego strzału będzie identyczny?

Szkoda, że w przeciwieństwie do autorów Pillars of Eternity, CreativeForge nie wyeliminowało przy okazji premiery dodatku najbardziej uciążliwych bugów. Przeciwnicy nadal tracą więc kontakt z rzeczywistością i zaczynają bezmyślnie krążyć po polu bitwy, ignorując idealne okazje do ataku, gra wciąć potrafi „chrupnąć” podczas wczytywania menu ekwipunku, a poprawne oszacowanie linii strzału na wielopoziomowych mapach ciągle nastręcza pewnych problemów i okazjonalnie prowadzi do kosztownych pomyłek.

Gry cRPG - Pod lupą - Recenzja DLC Hard West: Scars of Freedom - Misja w kopalni

Zastanawiacie się pewnie, czy w takim wypadku w ogóle warto wydawać na Scars of Freedom ciężko zarobione pieniądze. Cóż, nasi koledzy zza granicy nie mają nad czym dywagować, bo dla nich 3 euro za 4 godziny zabawy to śmiesznie niska kwota. Choć z punktu widzenia Polaka przelicznik wygląda nieco mniej zachęcająco, to i tak uważam go za całkiem korzystny. Jeśli oryginalne Hard West przypadło ci do gustu i nie oczekujesz rewolucyjnych zmian, to nie ryzykujesz wiele.

PS: W pewnym momencie przygody wystąpił u mnie dziwny bug, który nie pozwolił mi oszczędzić konkretnej postaci, choć w teorii miałem taki wybór. Nic nie wskazuje na to, by był to powszechny problem, ale czujcie się ostrzeżeni.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.