Overwatch - recenzja
Wbrew temu, co można by dziś sądzić, Overwatch wcale nie zapowiadał się na murowany hit. Reakcja publiczności na pierwsze informacje o nowej grze Blizzarda nie była przecież zbyt optymistyczna. Marudzono między innymi na kompletnie nieznane uniwersum i bajkowy styl graficzny, a nawet samą decyzję o rozpoczęciu produkcji kolejnego sieciowego shootera, motywując to stwierdzeniami, że światu z powodzeniem wystarczy tych, które i tak wylewają się z niemal każdego zakątka Internetu. Autorom dostało się też za to, że próbują wcisnąć graczom odpady po pogrzebanym Titanie, co akurat szybko okazało się prawdą. Kiedy gra trafiła wreszcie do etapu zamkniętej bety, zaczęły napływać inne, pozytywne opinie, a w Overwatchu dostrzeżono wielki potencjał. W maju tego roku, podczas „dni otwartych” tytuł przetestowało ponad 9 milionów osób, a niespełna miesiąc po oficjalnej premierze serwery nietaniej, bo kosztującej blisko 200 złotych produkcji (wersja pc), regularnie odwiedza aż 10 milionów fanów. Z czego zatem wynika jej fenomen?