Dziewczyna w stalowym gorsecie - Kady Cross - Recenzja

Piękna okładka książki i zachęcający opis to wabik na klienta, a wydawnictwa nie wahają się go użyć. Jak wiadomo nie należy oceniać książki po okładce, co przychodzi z trudem, gdy widzimy na półce takie arcydzieło sztuki wydawniczej. Jak tu się oprzeć? Taka walka czeka zapewne niejednego czytelnika, który ujrzy Dziewczynę w stalowym gorsecie autorstwa debiutującej w Polsce Kady Cross. Oko przyciąga wizerunek kobiety w stylowej wieczorowej kreacji oraz informacja, że zawartość to skrzyżowanie epoki wiktoriańskiej z X-Menami. Wielbiciele przygody odruchowo wyciągają ręce i zmierzają do kasy. Czy słusznie? Czy warto wydać niebagatelną kwotę na tę pozycję?

Modny od niedawna klimat steampunkowy został przez Kady Cross podrasowany i para wodna stanowiąca czynnik napędzający wszelkiego rodzaju urządzenia tutaj zastąpiona została niezwykłą rudą pozyskaną z wnętrza ziemi (nawiązanie do Juliusza Verne’a). Poza tym jednym odstępstwem mamy do czynienia z pewnym schematem: dziewiętnastowieczny Londyn, epoka wiktoriańska - wiek pary i rewolucji przemysłowej, pewnego rodzaju magia stanowiąca równowagę dla realizmu maszyn, naukowiec i geniusz zła w jednym knujący podle, oraz jego przeciwnik , w tym wypadku grupa młodych ludzi z nadnaturalnymi zdolnościami.

Wszystko zaczęło się od wyprawy do wnętrza ziemi, podczas której odkryto dającą moc rudę oraz tajemnicze organity, mające różnorodne zastosowania, w tym regeneracyjne. Ruda weszła do powszechnego użycia, natomiast istnienie organitów utajniono. Pewnego dnia maszyny, które po części zastąpiły już ludzi przy nużących, żmudnych i ciężkich pracach, zaczynają przejawiać niezależność działania stwarzając tym samym realne zagrożenie dla otoczenia. Powtarzające się wypadki i to na coraz większą skalę pozwalają sadzić, że stoi za nimi jedna osoba.

 

Do walki ze złem staje młodociana drużyna, której liderem jest Griffin, osierocony arystokrata , zarządzający wielkim majątkiem oraz władający umiejętnością kontaktowania się z Eterem, który „dla wielu był piątym żywiołem. Dla innych miał związek z propagacją światła. Dla jeszcze innych – kolejnym wymiarem. A dla filologów klasycznych był antropomorficzną reprezentacją przestworzy, kosmosu, a nawet nieba.” Lecz dla Griffa Eter był energią, a także miejscem, gdzie mógł spotkać się ze zmarłymi. Dziewczyna-mechanik potrafiąca porozumiewać się z maszynami, człowiek-maszyna oraz Finley, w której ścierają się dwie przeciwstawne osobowości (Doktor Jekyll i pan Hyde) mieszkają wspólnie i wykorzystując swoje nadzwyczajne umiejętności walczą z siłami zła.

Kady Cross zebrała funkcjonujące w popkulturze znane i lubiane motywy, ale nie potrafiła stworzyć czegoś nowego, czy chociażby ciekawego. Z kart książki wieje nudą, klimat wiktoriańskiej Anglii sprowadza się tylko do maszyn, a akcji bardzo daleko do tej z X-menów czy Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Przedstawiona historia jest przewidywalna, a rozwiązania fabularne mało zaskakujące. Autorka skupiła się, nieumiejętnie z resztą, na rozwijaniu historii nie poświęcając wiele miejsca światu, w jakim przyszło żyć bohaterom oraz, zbędnych chyba jej zdaniem, opisom jego funkcjonowania. Po macoszemu potraktowane uniwersum, nudni bohaterowie, przewidywalna i ciągnąca się fabuła powodują, że książkę chce się szybko odłożyć na półkę i zapomnieć.

Dziewczyna w stalowym gorsecie jest słabą historią, która nie wciąga, nie uczy i nie bawi. Parafrazując wypowiedź z kultowego polskiego filmu, autorka lepiej sprawdziłaby się w sekcji gimnastycznej.


Honotara77


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.