Psalmodia - Michał Krzywicki - Recenzja

Dzieląc książki według treści w nich zawartych, można wyróżnić dwie kategorie: twory czysto rozrywkowe, których jedynym zadaniem jest przedstawienie ciekawej historii mającej zabawić czytelnika oraz dzieła "głębsze", gdzie wydarzeniom towarzyszy ukryty sens. "Psalmodia" Michała Krzywickiego zalicza się do tej drugiej kategorii. Ba, przekaz, który autor zawarł w swej kolejnej, po "Plagach tej ziemi", powieści, jest dużo ważniejszy od samej akcji. Prawdy te literat pokazuje nam zaś przez wątki teologiczne, umieszczone w najbardziej chyba wdzięcznym dla nich okresie - średniowieczu.

Sam zarys fabuły jest nad wyraz ciekawy. Przedstawienie świata średniowiecznego, w którym piekło „wstąpiło” na Ziemię, daje ogrom możliwości, prawie nieograniczony potencjał. Autor skupia się jednak na dokładnym opisie tejże krainy oraz ludzi, którzy w niej żyją. Akcja toczy się w większości w Polsce, gdzie Florencjusz de Vivar zostaje wysłany jako mający krzewić chrześcijaństwo członek zakonu Calatravensów. Bohater wyrusza z liczną kompanią, na miejsce dociera jednak sam, może więc realizować swój osobisty plan, którym jest podróż do Jeziora Łez, gdzie podobno widziano Boga. Dodatkowo bohater jest opętany przez diabła, który powoli obejmuje nad nim kontrolę. Jak jednak wspomniałem, historia nie jest tu najważniejsza. To tylko pole do opisania natury ludzkiej, przedstawienia wartości, wierzeń, istoty życia. W związku z tym sama fabuła trochę kuleje: nie fascynuje, nie absorbuje. Nie uświadczymy szokujących zwrotów akcji, a wszystko od pewnego momentu jest proste i przejrzyste. Poza jednym.

Odstępstwo od normy stanowią Prusy za Wisłą, gdzie znajduje się Szeol – piekło. Jakiś czas temu na niebie bowiem pojawia się rysa, po czym na Pomezanię wstępują demony. Tak przynajmniej uważa zabobonny lud, prawda na ten temat nie jest bodaj nigdzie ukazana. Właśnie w tym kierunku zmierzają wszyscy rycerze zakonni, poczuwający się w obowiązku nawracać miejscowych pogan i przegnać owe diabły, choć, jak pokazuje Krzywicki w "Psalmodii", prawda o całym tym zjawisku jest zupełnie inna, niż się wydaje. Jak każdy dobrze wie, w owym okresie wszelkie zakony nawracały nie słowem, a mieczem, zwyczajnie mordując niewierzących. Tacy ludzie stanowią większość z osób, jakie będzie nam dane poznać w tej powieści. Oni właśnie, z niejednym grzechem na sumieniu, udają wzór cnót, chcą nawracać. Autor bezlitośnie obnaża wszelkie zło natury ludzkiej bez ubarwiania i owijania w bawełnę. Pokazuje, iż tak naprawdę w każdym z nas dobro miesza się ze złem i tylko od nas zależy, w którą stronę pójdziemy, czy damy sobą zawładnąć w imię jakiejś żądzy, czy też zwalczymy pokusę.

 

Poza dość ciekawym tematem i światem przedstawionym, powieść jest do bólu bezbarwna. Ciężko ją jednoznacznie zaliczyć do fantastyki czy grozy, gdyż elementów obu gatunków jest jak na lekarstwo. Sam styl pisarza niczym się nie wyróżnia. Brak tu błyskotliwych dialogów czy kwiecistych opisów. Warto zauważyć, iż swój wpływ na treść - i to znaczny - miały zamiłowania autora, będącego z wykształcenia historykiem. Jednak prócz faktu, że Calatravensi znajdowali się w Polsce w przedstawionym okresie, prawdy historycznej lepiej w powieści nie szukać. Wracając do tematu warsztatu Krzywickiego - przekaz jest ciekawy, jednak sposób jego przedstawienia co najwyżej średni.

Prócz zakonnika z diabelną naturą Krzywicki przedstawia nam jeszcze drugiego ważnego bohatera, Dorge'a, Prusa urodzonego w Pomezanii. Jest on jednak dość bezpłciowy, podobnie zresztą jak Florencjusz. Obaj pokazują działania chrześcijan z dwóch perspektyw – nawracających i nawracanych, co stanowi pewne urozmaicenie, aczkolwiek element ten nie jest w stanie uratować wartości rozrywkowych pozycji. "Psalmodia" w żadnym przypadku nie jest książką, przy której można zabić czas. Poznawanie jej wymaga skupienia, w przeciwnym przypadku bowiem nie dostrzeżemy żadnej głębi, zaś brak wyrazistości tylko nas zniechęci.

Bez wątpienia nie jest to dzieło wybitne, ani nawet bardzo dobre. Określiłbym je raczej jako „wyższe stany średnie”, gdyż mimo średniej formy, treści, które autor nam przekazuje, zasługują na poznanie. Szkoda, iż nie towarzyszy im wciągająca historia i wyraziste postaci, które mogłyby zaabsorbować czytelnika, ułatwić zdecydowanie skoncentrowanie się na utworze, a więc i polepszyć wrażenia z odbioru. Warto z powieścią Krzywickiego się zapoznać, nie jest to jednak zdecydowanie dzieło z segmentu książek, których treść bezwzględnie znać się powinno. Nie polecę więc, ale też nie odradzę, ostateczny wybór pozostawiając wam.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.