Namiestniczka. Księga II - Wiera Szkolnikowa - Recenzja

Pierwszy tom Namiestniczki był książką bardzo nierówną: zaopatrzoną w ciekawe postaci, lecz kulejąca w pozostałych aspektach. 24 Maja 2011 roku na rynku polskim ukazała się druga część trylogii, o podtytule Dzieci Pogranicza. Czy autorka rozwinęła potencjał, który nieśmiało dawał o sobie znać pod koniec jej pierwszego dzieła? A może podążyła znaną sobie ścieżką sztampy, chaosu i ślamazarności?

Akcja kontynuacji umiejscowiona została 20 lat po poprzedniczce. Bohaterką Dzieci Pogranicza jest Salome Jasna, 33. namiestniczka króla Eliana. W przeciwieństwie Enrissy Złotowłosej, nie potrafi należycie rządzić państwem. Brak jej silnego charakteru i zdecydowanych poglądów. Ze wszystkich sił stara się zachować czyste sumienie i święcie wierzy w powrót swego legendarnego małżonka. Słabość władczyni wykorzystuje Wysoka Rada kreując własną wizję Imperium Anryjskiego. Niestety to nie koniec kłopotów. Na wpół oszalali kapłani palą na stosach niewinne osoby pod zarzutem czczenia Areda, boga ciemności. Kraj dziesiątkuje zaraza. Ludzie i elfowie skaczą sobie do gardeł, a w tle pojawia się postać owianego mgłą tajemnicy Wolnego Maga - czarodzieja niezależnego od zakonu Daikaru i mocy Siedmiu.

Fabuła publikacji stoi na przyzwoitym poziomie. W przeciwieństwie do miernej części pierwszej, autorka w dynamiczny sposób wprowadza nas w kolejne wydarzenia i umiejętnie buduje napięcie. Charakterystyka świata została lepiej nakreślona, Szkolnikowa robi wiele by go urozmaicić i uciec od gatunkowego standardu. Rzecz jasna nie uświadczy się tutaj szczytu oryginalności, jednakże ukazanie elfów w ciemniejszych barwach oraz bliższy opis zakonu magów, pozwala czytać całość bez grymasu znudzenia, który gościł zapewne na ustach wielu czytelników pierwszej księgi trylogii. Całość została zwieńczona satysfakcjonującym zakończeniem (choć jedna z jego scen ocieka patosem godnym amerykańskiego filmu wojennego) odpowiadającym na większość trapiących odbiorcę pytań i zaostrzając apetyt na zamknięcie sagi.

 

Styl Rosjanki uległ znaczącej poprawie. Czasem można mieć wątpliwości, że to ta sama osoba. To w jaki sposób pisarka rozwinęła swój warsztat budzi niedowierzanie i szczery zachwyt. W niepamięć odchodzą bowiem dłużyzny, autorka (wreszcie!) umiejętnie oddaje emocje bohaterów, a nawet (co było do tej pory nie do pomyślenia) pozwala sobie na wstawki humorystyczne.

Na szczęście w tym pędzie do nowości autorka zdołała zachować swój największy (złośliwi mogliby rzec: jedyny) atut z premierowego dzieła - skomplikowane i wielopłaszczyznowe postaci. Co prawda, z oczywistych dla fanów sagi względów, nie uświadczy się tu już rewelacyjnego Innuona, ale schedę po nim przejmuje jego syn Laer (mowa tu nie o majątku rodowym, a o intrygującej osobowości) oraz pewien tajemniczy młodzieniec o wdzięcznym imieniu Mellin.

Namiestniczka. Dzieci Pogranicza nie jest z całą pewnością książką zaopatrzoną w monumentalną fabułę, która miałaby szansę na dłużej utkwić w pamięci czytelników. Warto jednak wiedzieć, że Szkolnikowa dokonała znacznego postępu w sztuce pisarstwa, a jej najnowszą publikację można przeczytać bez ciągłego załamywania rąk nad brakiem oryginalności i wylewającą się z każdej kolejnej strony nudą. Warto rozważyć tę lekturę tym bardziej, że do pełnego zrozumienia nie wymaga ona znajomości treści pierwszego tomu.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.