Steampunk jako nurt stylistyczny daje pisarzowi nieograniczone wręcz możliwości. Ich próbkę możemy znaleźć i docenić choćby w twórczości Marka Hoddera - w cyklu o przygodach Burtona i Swinburne’a - czy u Andrzeja Sawickiego w Aposiopesis. Zasłużoną popularnością cieszy się również seria Protektorat Parasola autorstwa Gail Carriger z rewelacyjną postacią głównej bohaterki. Niestety nie każdemu z autorów starcza wyobraźni i talentu, żeby wykorzystać możliwości jakie oferuje ten gatunek. Corina Bomann ma już na koncie niejedną wydaną powieść, ale w Mechanicznych pająkach nie podołała wyzwaniu.
Londyn, 1888 rok. Nastoletnia Violet Adair przygotowuje się do debiutu mającego na celu znalezienie dobrze sytuowanego i utytułowanego męża. Arystokratyczne wychowanie skrywa jej prawdziwą naturę wynalazcy i konstruktora. Obdarzona bystrym i przenikliwym umysłem Violet zamiast oddawać się tańcom i zakupom woli oddawać się pasji tworzenia w swoim tajnym warsztacie. W skutecznym kryciu hobby przed rodzicami pomaga jej majordomus Alfred. W trakcie urządzanego przez Adairów balu, na oczach gości, w zagadkowy sposób umiera jeden z utytuowanych uczestników imprezy. Zdarzenie to podważa reputację rodziny i budzi ciekawość Violet, która rozpoczyna dochodzenie na własną rękę. Prowadzone śledztwo ujawnia spisek zagrażający elicie kraju, a także najbliższej rodzinie Violet.
Steampunkowe uniwersum w jakim umiejscowiono akcję, aż prosi się o opisy, szczegóły wykreowanej rzeczywistości, wprowadzenie w zasady w niej panujące. Barwnie odmalowane tło, żywe, plastyczne opisy zdecydowanie podnoszą wartość utworu i pomagają wyobrazić sobie świat wymyślony przez autora. Corina Bomann dość lekceważąco potraktowała tę kwestię i pozostawiła czytelnika niedoinformowanego i rozczarowanego.
Motyw kryminalny w powieści fantastycznej powtarza się dość często z lepszym lub gorszym skutkiem. W tym przypadku należy mówić o tej drugiej sytuacji. Bardzo prosta i przewidywalna historia, gdzie w zasadzie od samego początku wiadomo kto jest przestępcą i do czego zmierza, zniechęca i nuży. Czasem na pozór nieciekawa fabuła broni się dzięki poczuciu humoru, błyskotliwości dialogów lub specyficznym bohaterom, ale nie w tym przypadku. Język jest prosty i nieskomplikowany co nie stanowi zalety w połączeniu z nadmiernym uładzeniem i brakiem emocji. Przeciętni bohaterowie, jakich spotkać można w co drugiej powieści dla młodzieży, i do tego nastolatka udająca Holmesa w roli głównej również nie zachwycają. Dziewczyna wychowana w konserwatywnym, arystokratycznym otoczeniu, gdzie panienki z dobrego domu pobierają nauki tańca i śpiewu, a głównym ich zajęciem jest poszukiwanie odpowiedniego męża, okazuje się być wynalazcą. Do tego wymyka się po kryjomu z domu żeby w warsztacie zlokalizowanym w obskurnej, niebezpiecznej dzielnicy oddawać się nietypowym zainteresowaniom. Oczywiście w swych działaniach potrzebuje wsparcia, koniecznie męskiego, więc szantażuje majordomusa o podejrzanej przeszłości, zyskując pomagiera. Czy może być banalniej?
Powieści brakuje stylu, klimatu, elementów dominujących w steampunku: stukotu maszyn parowych, szelestu sukien, obracających się zębatek. Nie wystarczy wrzucić kilku elementów charakterystycznych dla danego nurtu, żeby to wystarczyło wymagającemu czytelnikowi. Corina Bomann chyba o tym zapomniała i w efekcie spłodziła powieść nie dość, że nie prezentującą niczego nowego, to nawet nie spełniającą funkcji rozrywkowej. Książce zabrakło pazura, charakteru, dynamiki i ciekawych, niebanalnych postaci. Patrząc na okładkę czytelnik ma nadzieję na wciągającą, niesztampową lekturę, a dostaje kalkę książek Cady Cross. Podsumowując należy stwierdzić, że jedyną zaletą Mechanicznych pająków jest to, iż książka nie ma kontynuacji.
Komentarze
Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!