Księga wojny - Antologia - Fragment #8

Po bezwietrznej ciszy, po dziwnym spokoju wieczoru odgadliśmy, że Bizantyjczycy schwytali Megakorimosa. Przestraszeni, drętwieliśmy od zimnego milczenia zmierzchu, a cały świat usiłował pogrążyć nas w rozpaczy. Dalmacki horyzont zdawał się nagle odleglejszy, nieboskłon — wyższy i nawet słońce schodziło ku horyzontowi wolniej, żałobnym jakby tempem.

Potem do obozu wróciły niedobitki ze wschodniego kotła, gdzie już od trzech dni Konstantyn Apostata próbował oskrzydlić nasze legiony. Mówili: Megakorimos przepadł razem z dwudziestym i siedemnastym legionem, nikt nie uszedł z życiem, bo Bizantyjczycy sprowadzili scholae palatinae, straż przyboczną Konstantyna. Nad polem widziano nawet świetlistych, jak szybowali na szeroko rozłożonych skrzydłach, szyjąc z ognistych łuków.

Widać bardzo zależy im na Dalmacji, skoro narażają się w bitwie. Nic dziwnego, że złamali naszych — jeden Megakorimos nie mógł dać rady całej potędze Byzantionu.

Znałem jednego człowieka z siedemnastego. To był Meseńczyk, zawsze uśmiechnięty. Gdy go zwerbowali, zostawił bratu rybacką łódź. Opowiadał, że zaraz po wojnie wróci na złote wybrzeża łowić czerwone cefale i morskie okonie, długie jak ramię. Inni myśleli o dziwkach i winie, a on o łódeczce, która pewnie dawno zbutwiała na plaży. Zapalę mu lampkę, chociaż nie potrafię przypomnieć sobie jego imienia.

To zabawne. Bizantyjczycy mają Megakorimosa, a ja myślę o jakimś przeklętym Meseńczyku. Czy dlatego, że boję się zastanawiać nad tym, jak bardzo mamy teraz przesrane?

Tacyt powiedziałby: „Peior est bello timor ipse belli”*, ale pieprzyć Tacyta, pieprzyć wszystkich myślicieli, których pisma wbijano mi do głowy, kiedy byłem szczeniakiem. Boję się. Po tylu latach powinienem już przywyknąć, widziałem przecież dużo. Widziałem obwieszczenie, kiedy na niebie Rzymu pękały ogniste pieczęcie, widziałem śmierć Trzeciego Jeźdźca w Germanii, kiedy niebo waliło się na ziemię, a jego ostatni krzyk odebrał rozum kilku tysiącom. Widać jednak nie da się przywyknąć; siedzę na pieńku przed namiotem, u stóp mam ubłocony hełm z postrzępioną kitą, ściskam w dłoniach parującą miskę i boję się, boję jak jasna cholera.

 

* Gorszy jest strach przed wojną niż sama wojna.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.