Nacja - Terry Pratchett - Recenzja

Terry Pratchett, znany jest na całym świecie, przede wszystkim jako twórca Świata Dysku: niezwykle barwnego i oryginalnego uniwersum, gdzie groteska idzie w parze z ironią, absurd goni absurd, zaś odniesienia do rzeczywistości i zachodzących w niej zjawisk stanowią dla czytelnika chleb powszedni. Powieści, których akcja rozgrywa się w jego realiach weszły już na stałe do kanonu literatury fantastycznej, zdobywając wciąż rosnącą rzeszę fanów i zapewniając autorowi miejsce wśród najbardziej poczytnych pisarzy gatunku. Jednakże osadzanie historii w uprzednio wykreowanym świecie, nie jest dla Anglika regułą, co udowodnił już kilkakrotnie. Jedną z jego poza dyskowych powieści jest wydana w roku 2009 „Nacja”.

Tym razem mamy do czynienia z pozycją dla nieco młodszych czytelników, napisaną prostym, zrozumiałym i pozbawionym stylizacji językiem, w którym próżno szukać niezrozumiałych wyrażeń i zwrotów, mogących utrudnić im odbiór tekstu. Całość oparta została na doskonale znanym w literaturze motywie rozbitka. Powołał go do życia Daniel Defoe, za sprawą „Przypadków Robinsona Crusoe”, zaś w wiekach późniejszych wykorzystywali go choćby Robert Louis Stevenson w „Wyspie skarbów”, Rudyard Kipling, w „Księdze dżungli” czy William Golding. w „Władcy much”. Topos ten pojawił się również na ekranie - wystarczy wspomnieć film „Cast Away” z roku 2003, gdzie w główna rolę wcielił się Tom Hanks, czy cieszący się olbrzymią popularnością serial „Zagubieni”.

Akcja utworu rozgrywa się w alternatywnej wersji XIX wieku, na tytułowej Nacji: wyspie usytuowanej gdzieś na wodach Wielkiego Południowego Oceanu Pelagialnego, która z racji posiadania świętych kamieni, zwanych Kotwicami Bogów, ma dla tubylców znaczenie szczególne. W czasie, gdy cywilizowany świat zmaga się z dziesiątkującą populację epidemią, te tropikalne wody nawiedzone zostają przez potężną falę, która niszczy wszystko na swej drodze. Kataklizm nie omija rzecz jasna tytułowego atolu, co skutkuje śmiercią niemalże wszystkich jego mieszkańców. Przy życiu pozostaje jedynie kilkunastoletni Mau, dla którego powrót do domu po miesięcznym pobycie na Wyspie Chłopców miał oznaczać zakończenie rytuału wchodzenia w dorosłość i otrzymanie duszy mężczyzny. Zamiast tego, na rodzinnej ziemi, czeka na niego szereg wyzwań: musi nie tylko przeżyć i pogodzić się z bólem po stracie najbliższych, ale także wypełnić wolę Praojców, których głos rozbrzmiewa w jego głowie, nakazując kontynuowanie tradycji przodków. Tylko jak ma tego dokonać ktoś, kto zawieszony jest między dzieciństwem a dorosłością i wedle wszelkich praw swego ludu nie posiada duszy? Na drugim brzegu wyspy, fala osadziła tymczasem wrak szkunera „Słodkiej Judy”, którego katastrofę jako jedyna przeżyła Ermintruda: córka ostatniego pozostającego przy życiu sukcesora angielskiego tronu. Wkrótce dwójka bohaterów, reprezentująca, zupełnie różne światy, będzie musiała odnaleźć wspólny język i wspólnie stawić się czoła przeciwnościom losu. Zrujnowany atol, wciąż skrywa bowiem wiele tajemnic, z którymi przyjdzie im się wspólnie zmierzyć. Ponadto Nacja staje się schronieniem dla wszystkich tych, którym udało się przetrwać potop i musi przetrwać za wszelka cenę. Jej prawdziwy wróg ma bowiem dopiero nadejść.

 

Z początku mamy do czynienia ze schematyczną robinsonadą. Adaptacja do nowego, nieprzyjaznego środowiska przysparza bohaterom wielu kłopotów. Czytelnik obserwuje, jak zmagają się oni z przeciwnościami losu, wykorzystując odwagę, spryt i pomysłowość. Jednakże w miarę posuwania się akcji do przodu, fabuła staje się coraz bardziej zawiła i skomplikowana, mnożąc pytania i wątpliwości. Ukoronowaniem całości, jest zaskakujące zakończenie. Takiego zwieńczenia powieści, czytelnik z pewnością się nie spodziewa.

W pewnym momencie okazuje się jednak, że niewątpliwie rozwinięty i bogaty wątek przygodowy stanowi jedynie tło dla rozważań, jakie autor zdecydował się podjąć na kartach powieści. Szerokie spektrum poruszanych tematów obejmuje chociażby kwestię buntu przeciw Bogu i jego woli, zasadności wiary, ludzkiej samotności i potrzeby obcowania z drugim człowiekiem, bezsilności wobec sił natury, odpowiedzialności za innych, konieczności poświęcenia i podejmowania trudnych decyzji, czy wreszcie poszanowania i ulotności życia, która najlepiej uwidacznia pewien dialog, wspominany przez Mau, podczas jego długich rozmyślań. Nie chciałeś być wojownikiem, zapytał kiedyś swego dziadka Nawiego. Nigdy. Wydanie na świat nowego człowieka, zajmuje kobiecie dziewięć miesięcy. Po co marnować jej wysiłki? odpowiedział starzec. To tylko jeden z przykładów, tak głębokich, a jednocześnie ujętych w proste słowa deliberacji, które dla tej pozycji są czymś normalnym.

Ukazywanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle, stało się już znakiem rozpoznawczym autora, który piętnował jej przywary w każdej ze swych dyskowych powieści. Tym niemniej przy lekturze „Nacji”, czytelnicy, którzy zdążyli mu już przypiąć etykietkę satyryka, prześmiewcy i kpiarza, będą musieli zweryfikować swój osąd. Pisarz wydaje się być rozczarowany światem i budującymi go ludźmi, zachwianiu ulega jego wiara w fakt, iż ci ostatni są z natury dobrzy. Nutka goryczy, która z tego powodu towarzyszy od pewnego czasu jego twórczości i tym razem daje o sobie znać. Bo choć pozycja ta nie jest zupełnie pozbawiona humoru, to każdy zabawny moment zdaje się być jedynie produktem ubocznym całości, mającym wywołać uśmiech na twarzy czytelnika, jednocześnie nie odrywając go od głównej problematyki powieści.

Warto poświęcić chwilę na dłuższe przyjrzenie się bohaterom powieści. Dwójka głównych bohaterów została przedstawiona i scharakteryzowana na kartach powieści tak dokładnie, iż w mig nabiera w wyobraźni czytelnika kształtów i rysów. Przeżywa on wraz z nimi strach i ból, przełamuje lęk przed nieznanym i stawia czoła przeciwnościom. W odkrywaniu postaci, dużą rolę spełnia wszechwiedzący, trzecioosobowy narrator. Umożliwia on czytelnikowi wgląd w myśli i uczucia postaci, poprzez śledzenie licznie przez nie prowadzonych, monologów wewnętrznych. Ponadto zastosowany przez autora zabieg retrospekcji daje odbiorcy możliwość zgłębienia przeszłości bohaterów, co pozwala na dogłębne zrozumie ich postaw i zachowań. Te zaś zmieniają się wraz z postępem fabuły, w miarę jak młodzi rozbitkowie dojrzewają za sprawą przebytych doświadczeń. Na tej dwójce nie kończy się bynajmniej wachlarz zaprezentowanych w „Nacji” osobowości. Wszystkie postacie poboczne - na czele z głównym antagonistą Coxem - są tu bowiem określone jasno i wyraźnie niczym w starej, hinduskiej baśni. Brak w ich przypadku „szarości” charakteru, tak lubianej i docenianej przez koneserów gatunku. Pratchett wyznaczył sobie konkretną grupę odbiorców, do której pragnie dotrzeć i zadbał o to, by nie mieli oni kłopotów z rozróżnieniem, kto jest dobry, a kto zły. Tym niemniej wykreowani bohaterowie są niezwykle barwni, co stanowi dla pozycji niewątpliwy plus.

Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że autor pragnie udzielić młodym czytelnikom „lekcji życia”. Być może, rozczarowany postawą dorosłego pokolenia i światem, którego przywary tak piętnował w powieściach ze Świata Dysku, postanowił podjąć próbę dotarcia do tych, którzy tworzyć go będą w przyszłości. Pragnie przekazać młodym ludziom kilka życiowych mądrości oraz przypomnieć o tak ważnych wartościach, jak przyjaźń, odpowiedzialność, odwaga, czy poświęcenie. Są one przecież tak ważne i potrzebne w życiu każdego z nas, niezależnie od wieku. I chyba właśnie ten aspekt powieści, sprawia, że trafia ona zarówno do młodszych jak i do nieco starszych czytelników. Wszystkim nam bowiem od czasu do czasu potrzebna jest taka lekcja, zaś Pratchett, udziela jej w „Nacji” z właściwą sobie wprawą i subtelnością.

 

Słowem należy też wspomnieć o polskim wydaniu powieści, które stoi na bardzo wysokim poziomie. Pozycja wydana została na papierze dobrej jakości, czcionką, która nie tylko nie męczy oczu, ale również sprawia, że tekst nie wydaje się zbity i nagromadzony na stronie, przez co czytanie idzie o wiele sprawniej. Całości dopełnia twarda oprawa, z mapą świata przedstawionego po wewnętrznej stronie, oraz ochronna okładka ze skrzydełkami, na której wypukłymi, zabarwionymi na złoto literami, wytłoczono tytuł i autora. Taką książkę chce się mieć na półce, choćby po to, by nacieszyć nią oczy. Na pochwałę zasługuje także tłumaczenie Jerzego Kozłowskiego, który zgrabnie poradził sobie nawet z przekładem neologizmów utworzonych przez autora. Trzeba przyznać, że ekipa Domu Wydawniczego Rebis odwaliła kawał dobrej roboty. Podsumowując, „Nacja”, to pozycja, wyróżniająca się na tle twórczości pisarza, stanowiąca przyjemną odskocznię od fantastyki, z jaką stykamy się na co dzień. Ta powieść nie tylko czyni czytelnika bogatszym, przypominając mu o pewnych wartościach, które tak łatwo zgubić w dzisiejszych czasach. Skłania go również do refleksji nad samym sobą. Podsumowania, dostarcza tu sama powieść. Kwintesencją całości jest jej ostatnie zdanie.

Myślenie. Ta książka go wymaga. Od was zależy, czy będziecie próbować robić to w domu.


Matimak


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.