Uniwersum Metro 2033: Piter - Szymun Wroczek - Recenzja

Dzieło Dymitra Głuchowskiego, Metro 2033, zabierało nas w niezwykłą podróż do zniszczonej atomową zawieruchą Moskwy. Wizja walczących z przeciwnościami losu pozostałości ludzkiego gatunku trafiła do naszej świadomości na tyle mocno, że podjął on decyzję o rozszerzeniu stworzonego przez siebie świata. Zaprosił do współpracy autorów z całego globu i postawił przed nimi zadanie opowiedzenia o losach ludzi w innych zakątkach planety. Pierwszym owocem tego projektu jest napisany przez Rosjanina kryjącego się pod pseudonimem Szymun Wroczek Piter.

Mieszkańcy stacji Wasilieostrowskiej szykują się do święta. Ślub kapitana diggerów (swojego rodzaju zwiadowców i poszukiwaczy) Iwana i jego wybranki Tani jest jednym z niewielu powodów do zabawy i beztroski jakich dostarcza im życie w ponurej, powojennej rzeczywistości. Tym większy szok wywołuje więc niespodziewana tragedia – skradziono agregat prądotwórczy. Na dłuższą metę egzystencja bez niego jest niemożliwa: filtry wody i powietrza przestaną działać po kilkudziesięciu dniach. Hodowla zwierząt i uprawa roślin ulegną zagładzie, pozbawiając społeczność żywności. Mieszkańcy „Waśki” szybko identyfikują winowajców. To Chodniacy – obywatele Placu Powstania i sojuszniczych stacji. Kryzysowa sytuacja powoduje skrajne, nieprzemyślane reakcje. Wasilieostrowska wypowiada sąsiadom wojnę. Niedoszły pan młody zostaje zmuszony do porzucenia ciepłych ramion kochanki i chwycenia za broń...

Nie da się ukryć, że wydarzenia otwierające fabułę Pitera wywołują uśmieszek politowania na twarzy każdego fana serii Fallout. Można odnieść wrażenie, że Szymun Wroczek postanowił pójść po linii najmniejszego oporu i bezczelnie skopiował fabułę pierwszej części gry, zamieniając G.E.C.K-a na agregat, a Wybrańca na swojsko brzmiącego Iwana. Na szczęście już po kilkudziesięciu stronach okazuje się, że autor wypracował jednak swą własną wizję historii. Może nie jest zbyt oryginalna (ot, kolejna opowieść o zdradzie i zemście), ale można zagłębiać się w nią bez zbyt dotkliwego bólu zębów. Wroczek nie posiada, niestety, właściwej dla pióra Głuchowskiego umiejętności wprowadzenia atmosfery grozy i niepewności. Brakuje filozoficznych przemyśleń i głębszej refleksji. Niewątpliwą zaletą powieści jest za to duża spójność fabuły. Czytając Pitera, nie doświadczymy nierównomiernego tempa akcji i niedokończonych wątków pobocznych, co było podstawową bolączką Metra 2033.

 

Wielkim atutem książki jest sposób ukazania ludzkiego życia po wojnie atomowej. Autor nie raczy nas do znudzenia wielokrotnie przerabianą papką o biedzie, braku nadziei i zezwierzęceniu. Nie oznacza to, rzecz jasna, że owe czynniki zostały przez niego całkowicie pominięte – obok nich współistnieje jednak, będąca odskocznią od codziennego znoju, rozrywka i kultura. Opis meczu piłkarskiego, cyrku czy różnic w postrzeganiu rzeczywistości pomiędzy młodymi a starymi dodaje światu realności i pozwala spojrzeć na postapokaliptyczne realia świeższym okiem. Pozytywne wrażenia wywiera także przedstawienie poszczególnych osiedli ludzkich. Za przykład posłużyć może tu choćby Nowa Wenecja (miasteczko zbudowane w zalanym tunelu), czy pogrążona w ciemnościach, zamieszkała przez niewidomych fanatyków stacja Prześwit (ironia jak najbardziej dostrzeżona przez pisarza).

Pojawiające się na kartach powieści osobistości budzą mieszane uczucia. Główny bohater – Iwan – nie wyróżnia się niczym z trącącego Hollywood tłumu „twardzieli z duszą” przez co nie zapada w pamięć i naprawdę ciężko się z nim utożsamić. Taki stan rzeczy wprawia w szczerą konsternację tym bardziej, że Szymun Wroczek potrafi tworzyć nieszablonowe, przyciągające uwagę postaci. Dowodem na to jest chociażby kreacja Ubera – skinheada-intelektualisty, czy profesora Wodianika – naukowca z niekontrolowaną potrzebą oświecania mieszkańców Petersburga.

Piter z powodzeniem może posłużyć jako domowy podręcznik wiedzy z zakresu wojskowości. Podczas lektury wyraźnie daje się odczuć, że autor jest wielkim fanem militariów i szeroko pojętej techniki. Jeśli należymy do osób, które nawet wyrwane ze snu potrafią szczegółowo opisać budowę karabinu szturmowego AK-103, będziemy szczerze zachwyceni. W innym wypadku nagminne, niewiele wnoszące do fabuły wyliczanki sprzętu mogą nas zwyczajnie nużyć i wydzierać z płuc pełne irytacji westchnięcia.
Podobnie ambiwalentne uczucia budzi prosty, nieco chaotyczny styl pisarza. Z jednej strony krótkie zdania i wyrwane z kontekstu wtrącenia świetnie budują klimat zagrożenia i bitewnego zamieszania, z drugiej wprowadzają ogromny chaos i mogą powodować okazjonalne gubienie wątku.

Władający językiem rosyjskim użytkownicy całkiem niezłej gry Metro 2033 mieli szansę dostrzec opisywaną książkę na podłodze kryjówki, w której główny bohater spędzał długą, mozolną podróż. Ten swoistego rodzaju product placement może stanowić znakomite podsumowanie recenzji. Piter to przyzwoita, choć nie zachwycająca pozycja. Jeśli w najbliższej przyszłości szykuje się nam daleka eskapada, a nie mamy nic innego pod ręka, warto rozważyć jej zakup – wartka akcja, ciekawe postaci poboczne i przyciągające uwagę lokacje powinny osłodzić nam wyprawę. Widok obdrapanych, niechlujnych wagonów PKP spowoduje, że łatwo przeniesiemy się w postsowiecką rzeczywistość...


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.