Skald. Kowal słów. Tom 1 - Łukasz Malinowski - Recenzja

Skald. Karmiciel kruków był bez wątpienia jednym z najbardziej udanych debiutów w polskiej fantastyce ubiegłego roku. Ainar, tytułowy bohater książki, swoimi wyczynami w trzech kolejnych opowiadaniach podbił serce niejednego czytelnika. Na kontynuację przygód skandynawskiego awanturnika przyszło nam trochę poczekać, jednakże drakkar ze Skaldem na pokładzie w końcu przybił do brzegu. Czego się po nim spodziewać tym razem?

Norny nie były ostatnimi czasy łaskawe dla Ainara. Po wydarzeniach opisanych w Karmicielu króków wojowniczy poeta wiedział, że nie ma dla niego miejsca na Północy znanego mu świata. Wyruszył więc na wschód, do egzotycznych krajów położonych w dorzeczu Wołgi i Oki (jemu znanymi pod zupełnie innymi nazwami), by tam poszukać sławy i chwały, złota i kobiet. Wszak który z władców nie chciałby mieć na swoim dworze człeka tak biegłego w składaniu strof jak Ainar Skald? To przeświadczenie główny bohater książki Łukasza Malinowskiego musiał jednak szybko zweryfikować. Przybycie Skalda na Ruś faktycznie nie uszło uwadze lokalnych kaganów, choć potrzebowali go do zupełnie innych celów, niż ten mógłby przypuszczać. Mimo wszystko, obietnica nagrody w złocie sprawiła, że Ainar dał się wplątać w intrygę, która stała się kanwą dla Kowala Słów.

Pomimo nowych, poważnych tarapatów, Skald nie stracił swojego poczucia humoru. W Karmicielu kruków pojawiło się wiele zabawnych sytuacji, jednak dopiero w Kowalu Słów Ainar zaprezentował cały swój potencjał dotyczący uszczypliwych komentarzy i niewybrednych, często "niepoprawnych politycznie" żartów - a przynajmniej tak byśmy je dzisiaj określili. Książka aż kipi od tego specyficznego humoru, choć nie jest to jedynie zasługa samego Skalda...

 

Na wyprawę po lasach i stepach Rusi Ainar nie wyruszył bowiem sam. Choć poeta wciąż jest centralną postacią książki, to autor nie poskąpił miejsca jego towarzyszom: czarnoskóremu berserkerowi Aliemu, ruskiemu przewodnikowi Aloszy oraz zmiennokształtnemu Haukrhedinowi. Sam krótki opis tych postaci pokazuje, do jak nietuzinkowej kompanii trafił Skald. Trzeba jednak dodać, że nie są to postaci papierowe, lecz bohaterowie o bardzo przemyślanej konstrukcji. Towarzysze znakomicie się uzupełniają tak na polu walki, jak i przy garńcu miodu, lecz ich różne podejście do pewnych życiowych kwestii staje się przyczynkiem do wielu barwnych, znakomitych dialogów. Co więcej, losy Ainarowej drużyny przedstawione są nie tylko z perspektywy głównego bohatera, co dodaje historii dodatkowego smaku. Takie podejście do narracji oraz bohaterów to największa cecha różniąca Kowala Słów od poprzedniego tomu przygód Skalda i bez wątpienia, jest to zmiana in plus.

W swojej nowej książce Malinowski eksploruje zupełnie nowe tereny. Można było obawiać się, czy historyk zajmujący się Skandynawią poradzi sobie na zupełnie nowym gruncie, ale trzeba przyznać, że autor przeprowadził bardzo staranną kwerendę. Podobnie jak w Karmicielu Kruków, w Kowalu Słów nie brakuje różnych interesujących niuansów kulturowych związanych z wczesnośredniowieczną Rusią, które dla nie-historyka mogą wydawać się zaskakujące. Tak pieczołowite podejście do realiów znacząco ubarwia opowieść i sprawia, że kolejne karty książki przewraca się z jeszcze większymi wypiekami. Dodatkowo na końcu książki znów znalazł się słowniczek wyjaśniający wszystkie "trudne", przeważnie nordycki lub ruskie pojęcia. Korzystanie z niego w czasie lektury nie jest może najwygodniejsze, ale stanowi kopalnię wiedzy dla każdego, kto chciałby przy okazji poszerzyć swoje horyzonty poznawcze.

Jedynym poważnym zarzutem, jaki należy wysunąć wobec Kowala Słów, jest jego zakończenie. Można odnieść wrażenie, że historia została rozpłatana berserkerskim toporem. Ostatnia strona książki pozostawia czytelnika ze zdecydowanie zbyt wieloma znakami zapytania. Oczywiście w przygotowaniu jest już drugi tom książki, jednakże moment przecięcia wątków fabularnych okazał się niezbyt szczęśliwy.

Mimo tego, pierwsza część Kowala Słów stanowi wyraźny krok do przodu w literackiej twórczości Łukasza Malinowskiego. Jego najnowsze dzieło można śmiało polecić każdemu, kto ceni sobie dobrą literaturę fantastyczną i/lub lubuje się w opowieściach o dzielnych, nordyckich wojownikach. Przed lekturą polecam jednak zapoznać się najpierw z Karmicielem Kruków oraz opublikowanym w Nowej Fantastyce (numer 4/2014) opowiadaniem pt. Córka Aegira. Nie jest to oczywiście konieczne, aczkolwiek znajomość pewnych wątków przysporzy jeszcze więcej przyjemności podczas lektury Kowala Słów.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.