Skald. Kowal Słów. Tom 2 - Łukasz Malinowski - recenzja

Od premiery pierwszego tomu Kowala słów minął blisko rok. Oczekiwanie na kontynuację dłużyło się tym bardziej, że największą wadą rusińskich przygód Ainara Skalda – skądinąd całkiem udanych – było przesadnie otwarte zakończenie. Opowieść urywała się tak nagle, że nietrudno było poczuć zawód, a nawet lekką irytację. Na szczęście najnowsze dzieło Łukasza Malinowskiego w pełni wynagradza nam wszelkie niedogodności i udowadnia, że czasem naprawdę warto zaczekać.

Ainar wywiązał się z obietnicy danej Tirusowi Wielkiemu i sprowadził mu piękną narzeczoną. Niestety kagan wykazał się prawdomównością godną poety – zamiast wypłacić mu obiecaną nagrodę kazał zakuć go w łańcuchy i skazał na śmierć. Kaźń skalda ma stanowić główną atrakcję zbliżającego się wesela. Na szczęście dla drenga tym razem norny zdają się prząść prosto. Ingigerda Złotowłosa zaproponowała Ainarowi układ – zachowa głowę, jeśli ułoży drapę chwalącą jej oblubieńca. Rzecz w tym, że jednocześnie straci swą godność, a ta jest mu co najmniej równie droga. W tym samym czasie Ali Czarny Berserker zmierza do Dyragardu w towarzystwie szalonego Haukrhedina i planuje własną zemstę na dawnym kompanie.

Fabuła drugiego tomu Kowala słów trzyma wysoki poziom, do którego Łukasz Malinowski zdążył nas już zresztą przyzwyczaić. Przez większość czasu opowieść toczy się dwutorowo, z jednej strony opisując losy sprytnego sługi Gollnira, a z drugiej pragnącego go dopaść Blamada. W przeciwieństwie do poprzedniczki osią powieści nie jest podróż, a raczej Dyragard, miasto Tirusa Wielkiego, a zarazem cel zbliżającej się armii pragnącego odzyskać córkę Kola Małego.

Istotną część książki poświecono scenom batalistycznym. Dotychczasowe potyczki bohaterów zdają się marną igraszką w porównaniu do starć, jakie przyjdzie im toczyć tym razem. Jak zwykle u tego autora nie poskąpiono nam szczegółowych informacji, między innymi skandynawskich określeń machin oblężniczych czy różnorodnych ludów. Z jednej strony zabieg ten uwiarygadnia świat przedstawiony (widziany wszakże oczami wikinga) oraz niesie ze sobą ogromną wartość edukacyjną (polecam zwłaszcza lekturę umieszczonego na końcu książki słowniczka), ale nie da się ukryć, że jednocześnie nieco zaciemnia odbiór całości tym czytelnikom, którzy pozostają nieco na bakier z historią wczesnego średniowiecza.   
 
Wszyscy ci, którzy poczuli się zawiedzeni zakończeniem pierwszej części mogą spać spokojnie – tym razem historia doczekała się stosownego finału. Niektórzy będą zapewne głośno narzekać na pewien nieprzesadnie zaskakujący i nieco naciągany zwrot akcji, ale w duchu podziękują autorowi za tę decyzję – zwłaszcza w kontekście nadchodzącego wielkimi krokami Wężowego języka, traktującego o wyprawie do Bizancjum. Drugi tom Kowala słów to naprawdę udana, kompletna książka. Ma wszystko to, czego można oczekiwać po kontynuacji, ale jednocześnie potrafi też dostarczyć nowych wrażeń.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.