Twarze Szatana - Robert Cichowlas - Fragment #1

    Po chwili w apartamencie rozległ się dzwonek telefonu. Czechowicz podniósł słuchawkę, w duchu przygotowując się do dalszej walki o prawa konsumenta.
    – Już po ciebie idę! – zadeklarował ktoś ochryple i, nie czekając na odpowiedź, przerwał połączenie. Jednocześnie, jak ucięte nożem, w apartamencie zgasły wszystkie światła. Cezary, nie znając rozkładu pomieszczeń, postanowił, że poczeka w fotelu, aż ktoś z obsługi naprawi usterkę. Wkrótce od strony klatki schodowej dał się słyszeć cichutki chrobot, jakby ktoś drapał po ścianie czymś ostrym.
    – Może to niewidomy? – dywagował prezes. Jednak, po głębszym zastanowieniu, uznał ten pomysł za niedorzeczny. Ale skoro nie niewidomy, to kto?
    Drażniący dźwięk stawał się coraz głośniejszy, a jego źródło zbliżało się. Na krótko zapanowała cisza, po czym głos ze słuchawki zanucił:
    Jeszcze chwilka, jeszcze momencik,
    a rzeźnik toporeczkiem młynka zakręci.

    Toporek!
    Cezary Czechowicz zamarł ze zgrozy. Na ekranie wyobraźni ujrzał połamane palce, zmiażdżoną twarz, pocięty na kawałki tułów i owinięte wokół żyrandola jelita.
    Tymczasem amator ludowych pieśni skończył piosenkę.
    „Uciekaj! Uciekaj!” – ostrzegał Cezarego instynkt samozachowawczy. Ale na ucieczkę było już za późno. Coś stuknęło i drzwi otwarły się. W przestrzeni między ich krawędzią a futryną pojawiło się podświetlone od dołu trupioblade oblicze. Odziana na czarno postać uzbrojona była w tasak, jakiego nie powstydziłby się mistrz gildii katów.
    – Nieeee! Nie zabijaj! – poprosił Czechowicz, padając przed oprawcą na kolana.
    Nagle zapaliły się wszystkie światła i do pokoju – jeden za drugim – w wesołych podskokach wbiegli pracownicy zarządzanej przez Cezarego firmy. Pląsając wokół zaskoczonego prezesa, skandowali:
    – Nie-spo-dzian-ka! Nie-spo-dzian-ka!
    – Boże, co za ulga... – westchnął, ocierając pot z czoła. – Nieźle mnie wystraszyliście tym przyjęciem...
    – Jakim, kurwa, przyjęciem?! – wrzasnęła asystentka Frania, wymierzając mu siarczysty policzek.
    Prezes z impetem klapnął na podłogę.

Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.