Cień rycerza - Sebastien de Castell - Recenzja przedpremierowa

Ostrze zdrajcy potraktowało mnie rok temu iście po zdradziecku: zaatakowało z zaskoczenia i trafiło w czuły punkt. Nie spodziewałem się po nim niczego specjalnego, tymczasem otrzymałem książkę, która wbiła mi się w pamięć na tyle skutecznie, że jeszcze kilka tygodni temu zastanawiałem się, kiedy wreszcie Insignis wyda kontynuację. Uwierzcie, że coś takiego zdarza mi się niezwykle rzadko. Z uwagi na znacznie wyższe oczekiwania tym razem de Castell miał przed sobą o wiele trudniejsze zadanie, jednak w dużym stopniu mu podołał.

Cień rycerza podejmuje  opowieść w tym samym miejscu, gdzie ostatnio ją przerwano. Pierwszy kantor Wielkich Płaszczy, Falcio val Mond oraz jego dwaj wierni towarzysze, pyszałkowaty mistrz łuku Brasti oraz genialny szermierz Kest, zdołali uwolnić córkę swego ukochanego króla. Teraz, zgodnie z jego ostatnim życzeniem, muszą osadzić ją na tronie, a to wymaga poparcia ze strony części skłóconych księstewek rządzonych przez wszelkiej maści głupców, tyranów i okrutników. Konieczność wikłania się w podejrzane polityczne układy nie jest jedynym problemem bohaterów. Falcio coraz gorzej radzi sobie z zatruciem neathą i każdego dnia toczy zaciekłe boje z potencjalnie śmiertelnym paraliżem. Trin, która również rości sobie pretensje do korony, ale w przeciwieństwie do podopiecznej Falcio może je poprzeć wielotysięczną armią, dyszy żądzą zemsty i nie spocznie, póki jej wrogowie nie padną trupem. Najlepiej w bolesny i efektowny sposób.

Sytuacja bohaterów nie jest wiec różowa, ale mimo wszystko nie tracą humoru. Wisielczego co prawda, ale jednak. Chwała im za to, bo inteligentne, niewymuszone docinki, którymi raz po raz się obrzucają, są jedną z największych zalet pióra de Castella. Wraz z wartką akcją i absurdalnie niekiedy heroicznymi wyczynami nadają książce niepowtarzalnego, awanturniczego charakteru, który nieodmiennie kojarzy mi się z powieściami z gatunku płaszcza i szpady. Autor umiejętnie buduje napięcie, a w kluczowych momentach potrafi je także rozładować i dać czytelnikowi nieco wytchnienia.  Cień rycerza czyta się z lekkością, ale nie ma się przy tym wrażenia obcowania z przyjemnym, ale w gruncie rzeczy bezwartościowym czytadłem.

 

Powieść zdradza też wiele interesujących szczegółów dotyczących nieznanych do tej pory aspektów wykreowanego przez de Castella uniwersum. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się przypadek Kesta, który w poprzednim tomie został Świętym od Mieczy. Okazuje się, że potężna moc ma również swoje wady. Nie chodzi rzecz jasna o to, że każdy liczący się szermierz czuje się teraz w obowiązku skrzyżować z nim ostrza i udowodnić swą wartość. Mniejsze znaczenie ma nawet fakt, że przyjaciel Falcio zaczyna przesadnie wierzyć we własne możliwości, co sprawia, że coraz częściej porzuca typową dla siebie spokojną, racjonalną postawę. Prawdziwy problem zaczyna stanowić gorączka świętych, krwiożerczy szał, który pewnego dnia może stać się przyczyną zagłady trójki przyjaciół. Nieco mniej spektakularne, ale co najmniej równie ciekawe są kolejne szczegóły z przeszłości i kodeksu postępowania Wielkich Płaszczy. Możemy na przykład prześledzić jeden z przeprowadzanych przez nie procesów sądowych.

Cień rycerza to bardzo udana kontynuacja i świetny przykład tego, o co chodzi w literaturze rozrywkowej. Falcio i jego kompania to sympatyczna, charakterystyczna banda, a ich przygody dostarczają czystej, pozbawiona zadęcia frajdy i są idealnym remedium na troski szarej codzienności. No dobra, to kiedy premiera „trójki”?


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.