Dreszcz 3. Permanentne wakacje - Jakub Ćwiek - Recenzja

Odmian rocka i metalu jest tak wiele, że nawet mnie to bawi, choć to właśnie do tego rodzaju muzyki jest mi najbliżej. Pomijając wymyślne nazwy – no i kilka faktycznych różnic, niech już im będzie – da się jednak wyróżnić pewne cechy wspólne: ma być głośno, z „ogniem”, a do tego nie zawadziłoby jeszcze, gdyby ktoś się po drodze obraził. No bo co to za rockman, jeśli nikt nie biega za nim z kropidłem albo policyjną pałą? Emerytowany zapewne. Kolejną rzeczą łączącą odzianych w skóry „degeneratów” jest wszakże to, że nawet jeśli jakimś cudem odwieszą gitary na kołki, prędzej czy później i tak poczują zew Stonesów i wrócą na scenę, nieważne, ile czasu minęło i jak bardzo zmienił się świat. Rysiek jest oczywiście ulepiony z tej samej gliny…

Dziesięć lat. Minęło prawie dziesięć lat, od kiedy czytelnicy mieli ostatnio styczność z Ryśkiem Zwierzchowskim, śląskim menelem, a w wolnych chwilach muzykiem rockowym i superbohaterem… co to go piorun pierdyknął i mocą nadprzyrodzoną obdarzył. No co ja wam poradzę, tak to właśnie wygląda. Nie każdy heros musi być przecież piękny, amerykański i pachnący świeżym mydłem. Nasz jest jaki jest – zapijaczony, więcej niż lekko nieświeży i wulgarny jak stu dokerów, ale cóż z tego, skoro wypełnia swą powinność i regularnie ratuje świat? W takich okolicznościach można mu nieco wybaczyć, zwłaszcza że stylu pozazdrościć mógłby mu niejeden mięczak w rajtuzach.

Zarówno w przypadku Kłamcy, jak i Chłopców, po świetnych tomach wprowadzających, autor gubił gdzieś swój specyficzny, „garażowy” styl i zamiast trzymać się osobistej, mimo wszystko przyziemnej skali, topił swoich bohaterów w rozdętych do „epickich” rozmiarów wydarzeniach, z którymi niekoniecznie sobie radził. Tym razem na szczęście nie popełnił tego błędu. W "trójce" Rysiek działa z grubsza z tym samym rozmachem co zawsze. Książka jest ponadto nieco bardziej spójna tematycznie niż poprzednie i nie skacze co chwila z wątku na wątek, zamiast tego domykając je po kolei i ułatwiając odbiór. Po dość dramatycznym i w miarę zaskakującym zakończeniu tomu drugiego, Dreszcz nie potrafił dojść do siebie i ponownie stoczył się na dno, z którego z takim trudem wydobywał go dawniej samozwańczy lokaj. Sygnałem do powrotu do „czynnej służby” była wzrastająca aktywność meksykańskiego kartelu narkotykowego oraz… porwanie słynnego muzyka rockowego. Kij tam prochy, to jeszcze Rysiek mógłby znieść, ba, może i sam by skorzystał, ale targnąć się na życie jednego z Dreszczowych idoli? To nie przejdzie! Czas ponownie przywdziać peler… tj. złachaną koszulkę oraz skórzaną kurtkę i posłać złolom kilkaset woltów!

 

Ocena fabuły nie jest specjalnie trudnym zadaniem, bo jeśli interesujecie się tomem trzecim, z pewnością przeczytaliście też dwa poprzednie, zwłaszcza że niedawno ukazały się ich wznowienia. Od lat wiadomo, że Ćwiek zawsze pisze w zbliżony sposób – niepoprawny, dowcipny i lekko  chaotyczny. Przez niespełna dekadę, jaka minęła o „dwójki”, niewiele się w tej kwestii zmieniło. Osobiście bardzo się z tego cieszę, bo lubię czasem poczytać coś tak bezpretensjonalnie i w pełni świadomie durnowatego. Od „poważnej” fantastyki aż uginają się półki w mojej domowej biblioteczce i naprawdę nie mam nic przeciw małej odmianie. Słowo „małej” nie znalazło się tutaj bez przypadek, bo „trójka” liczy raptem jakieś 280 stron, więc przebrniecie przez nią zanim specyficzna formuła zdoła was znudzić. Weterani serii – o ile jeszcze pamiętają w ogóle, o co chodziło w poprzednich przygodach Dreszcza – ucieszą się pewnie z tego, że pisząc „trójkę” autor powrócił do kilku niedomkniętych przed laty wątków i rzucił nieco więcej światła m.in. na dalsze losy pewnego specjalisty od mediów społecznościowych. Nie żeby w sposób wyczerpujący i niepozostawiający żadnych pytań, ale hej, to przecież Ćwiek, nikt go przecież nie podmienił.

Czy warto sięgnąć po trzeci tom Dreszcza? Jeśli podobały się wam poprzednie, to jak najbardziej, bo Rychu mimo lat nie stracił wiele z typowego dla siebie ognia. Bez sensu to wszystko, naciągane i absurdalne, rzekniecie? Ależ oczywiście, przecież o to właśnie chodzi – albo się to czuje, albo nie. Smutasom nic już przecież nie pomoże.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.