Malowany człowiek, księga I - Peter V. Brett - Recenzja

Nie tak dawno na polskim rynku ukazała się debiutancka powieść Petera V. Brett’a - "Malowany Człowiek”. Zaintrygowany tym nowym, pisarskim objawieniem, sięgam po książkę stojącą na półce. Mam nadzieję, że jest godna tej wielkiej akcji reklamowej, którą się wokół niej rozkręca. Pisarz ten nie miał sprzyjających warunków do pisania. Wychował się właściwie w sklepie z komiksami (który prowadził), czytając takie książki, jak "Hobbit” J.R.R Tolkiena. Uczył się na uniwersytecie z Buffalo i zdobył licencjat z języka angielskiego. Zgłębiał historię sztuki W głębi serca marzył o pisaniu. I udało się. Wydał książkę. Na pewno to, co stało się później, przekroczyło jego najśmielsze wyobrażenia. Trzymając w dłoniach jego powieść, nie mogłem się wprost doczekać, kiedy przeczytam dzieło tej wschodzącej gwiazdy literatury.

Autor stworzył mroczny świat, w którym jedyną w miarę bezpieczną porą jest dzień. W nocy bowiem kontrolę nad światem przejmują demony, materializując się nie wiadomo skąd, by zabijać ludzi. Ich ataki są karą za zapomnienie o Stwórcy i okazywanie maszynom i nauce większej czci. Zdziesiątkowana ludzkość nie jest zdolna z nimi walczyć. Mogą się tylko kryć w zaciszu swych domów otoczonych runami ochronnymi. Runy to tarcza nie do przejścia dla demonów. No, prawie nie do przejścia. Czasami jedna z takich run się zatrze, tworząc szczelinę, przez którą demony mogą się wślizgnąć i dokonać dzieła zniszczenia. Niestety, runy do walki pogrążyły się w mroku zapomnienia. W takim właśnie świecie spotykamy Arlena, chłopca o wielkich marzeniach i jeszcze większym potencjale.

Autor powieści również ma potencjał. Historia, którą opisuje, wciąga bardzo łatwo, zaś język jest prosty i zrozumiały, dzięki czemu książkę czyta się bardzo dobrze. Z początku jednak nie byłem zachwycony. Ot, historyjka fantasy jakich wiele. Magia, demony, mrok, zagrożenie… nic nowego. Niedawno pewien mądry człowiek powiedział mi jednak, że najważniejsze jest ująć to, co stare, w nowy, ciekawy sposób i wydaję się, że to się Brettowi udało. Oczywiście to, że książka jest napisana przez debiutanta, da się odczuć. Świat nie jest jeszcze wystarczająco żywy, podobnie zresztą, jak bohaterowie. Czytając powieść miałem wrażenie, że oglądam wyreżyserowane wydarzenia. Książka nie żyje. Jest co najwyżej pobudzona do życia. Mimo to widać tutaj wspomniany wcześniej potencjał, który sprawia, że z chęcią przewracamy kartki.

 

Wspominając jednak o wartkości akcji, nie można niestety nie wspomnieć o dosyć sporym minusie książki. Autor przesadził. Momentami akcja staje się zbyt – nazwijmy to - szybka, sprawiając, że przefruwamy przez wydarzenia, właściwie ich nie zauważając. To irytujące. Mam wrażenie, że Brett chciał powiedzieć zbyt wiele w jak najmniejszej ilości zdań (pomimo to książka i tak zawiera imponujące 500 stron). Głównie chodzi mi o wątek głównego bohatera. Autor zaczyna go prowadzić, gdy chłopiec ma lat jedenaście. Gdy kończy część pierwszą, ma on już lat osiemnaście. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że z okresu dorastania bohatera znamy właściwie tylko parę wyrwanych scen. Reszta jest milczeniem. Ciągłość fabuły została poważnie zachwiana. Widać, że autor wychował się na komiksach.

To, że historia nie jest skomplikowana, może działać zarówno na plus, jak i na minus książki. Większość ludzi lubi nieskomplikowane opowieści, przy których nie muszą wiele myśleć. Liczy się tylko zabawa. Dla tych bardziej wymagających czytelników nie mam dobrych wiadomości. Nieskomplikowana, dająca się przewidzieć fabuła, opisana prostym językiem; ciekawa, bo ciekawa, ale nie tylko to się przecież liczy.

Ważne też jest przesłanie. Niestety w "Malowanym Człowieku” jest ono szczątkowe. Ot, zwykłe prawy moralne o odwadze. Nic, co by się w jakiś sposób wyróżniało.

Podsumowując - „najbardziej błyskotliwy debiut ostatnich lat” nie jest złą książką, za to odrobinę przereklamowaną, co sprawia, że można się zawieść. Skrywa w sobie potencjał. Jest napisana łatwym, prostym językiem. Styl też nie jest zły. Niestety, pojawia się też parę dość irytujących minusów, które utrudniają czytanie tej powieści.

Ja jednak ze zdumieniem odkryłem, że kończąc czytać, nie mogę się doczekać części następnej. Książka wciąga. Odpowiednia lektura, jeśli chcę się poczytać coś lekkiego, dobrze się przy tym bawiąc.

W moim rankingu półek "Malowany człowiek” Petera V. Bretta ląduje na półeczce z napisem "Dobre”. To jest jednak bardzo udany debiut. O książce nie decydują recenzje, ale czytelnicy.


Cedrik


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.