Metro 2033 - Dmitry Glukhovsky - Recenzja

Jeśli książka, którą można za darmo, zupełnie legalnie ściągnąć z internetu, rozchodzi się w Rosji w liczbie 500 000 egzemplarzy, coś musi być na rzeczy. Kiedy ktoś na jej podstawie tworzy grę, nie jest to na pewno tytuł, obok którego można przejść obojętnie. Tak wygląda historia „Metra 2033”, powieści Rosjanina Dimitrija Glukhovskiego, będącej debiutem tego autora. Co sprawiło, że opublikowany w sieci tekst nieznanego pisarza tak spodobał się światu?

Powiem szczerze – uwielbiam klimaty post-apokaliptyczne, szczególnie w wykonaniu „wschodnim”. Zostałem zauroczony pięknym dziełem braci Strugackich „Piknik na skraju drogi”, pokochałem atmosferę Zony stworzoną przez twórców S.T.A.L.K.E.R.’a, gry na podstawie wspomnianej książki. Nie raz w trakcie czytania „Metra” marzyłem nie tylko o tym, aby jak najdłużej móc zanurzać się w tę historię, ale także by doświadczyć tego świata jeszcze mocnej, wcielając się w postać głównego bohatera w grze o tym samym tytule. Glukhovski sprawił, iż ponownie mogłem poczuć na własnej skórze specyficzną aurę towarzyszącą tajemniczemu, niezrozumiałemu dla człowieka światu. A raczej tych resztek, które z niego zostały. Akcja toczy się bowiem w roku 2033, 20 lat po wojnie atomowej, która prawie całkowicie starła z powierzchni ziemi jakiekolwiek życie. Niektórzy jednak przetrwali kryjąc się w mrocznych tunelach metra.

Świat wykreowany przez autora fascynuje i urzeka. Wydarzenia z 2013 roku pozbawiły ludzkość praktycznie wszystkiego – pracy, majątku, czasem rodziny czy przyjaciół. Krótko mówiąc – dotychczasowego życia. Teraz ludzie niczym szczury pochowali się w tunelach, ostatkiem sił próbując kontynuować swą egzystencję, podczas gdy na powierzchni rozpętało się piekło. Narażone na promieniowanie organizmy – zarówno zwierzęta, jak i przedstawiciele naszego gatunku – ulegli przeróżnym mutacjom, dostosowując się do panujących warunków, odbierając władzę dotychczasowym „panom świata”. Ci zaś, kiedy stracili wszystko, co znali, podjęli próbę odbudowy cywilizacji od zera, we wspomnianym metrze. Nie mając nic, zaczęli tworzyć małe państewka, zbierając się ze względu na poglądy, wyznanie, czy po prostu chęć przetrwania. W wyniku tego powstał choćby tutejszy odpowiednik Hanzy, czy Czwarta Rzesza. Moskiewskie podziemia, bowiem w tym właśnie mieście toczy się akcja, kiedyś umożliwiające szybkie podróżowanie, teraz stały się całym światem.

 

W takich okolicznościach żyje bohater książki, Artem. Urodzony jeszcze na powierzchni, nie pamięta jej świetności – wychował się już w metrze. Życie później doświadczyło go jeszcze bardziej, kiedy stracił matkę w wyniku ataku zmutowanych szczurów, z którymi obrońcy stacji nie mogli sobie poradzić. Gdy go poznajemy, ma już ponad 20 lat, toczy w miarę szczęśliwe życie pod opieką mężczyzny, który uratował go z pogromu. Teraz jednak nadciąga o wiele większe niebezpieczeństwo, i to właśnie Artemowi zostanie powierzone zadanie jego zażegnania. Tak młody chłopak zostanie zmuszony do wstąpienia w brutalny świat metra. Na szczęście nie zostanie sam – spotka na swej drodze wiele osób gotowych mu pomóc. Szkoda tylko, iż z całej barwnej ich gromady to właśnie on, główny bohater, wypada najsłabiej. Brakuje mu trochę większej dozy charyzmy, przez której brak większość traktuje go trochę jak zbędny bagaż. Nie mogę tego powiedzieć o innych postaciach, z których każda pozostawia ślad w naszej pamięci. Wanieczka, Michaił, Młynarz, Hunter, czy choćby Sasza – wszyscy zapadają w pamięć dzięki swej indywidualności. Ich wypowiedzi pozwalają lepiej zrozumieć świat „Metra 2033”, pojąć rozumowanie ludzi postawionych pod ścianą przez niedawne wydarzenia. Często również podejmują tematy filozoficzne, skłaniając do zastanowienia się nad życiem, ludzką naturą, religią. To właśnie świat i wykreowany przez Glukhovskiego klimat są najmocniejszymi aspektami pozycji.

Przedstawioną treść można w sumie podzielić na dwie grupy – wydarzenia mające miejsce w tunelach i podczas pobytu Artema na stacjach. O ile te drugie zazwyczaj nie są emocjonujące, stanowią raczej odskocznię od właściwej akcji, sytuacje mające miejsce w trakcie przemierzania linii nie raz przyprawią nas o dreszcz. W świecie moskiewskich podziemi występują bowiem różne zjawiska paranormalne, od zwykłego, przejmującego strachu, aż po głosy powodujące śmierć na miejscu, czy szaleństwo. W wyniku tego powieści najbliżej do dreszczowca, w którym nigdy nie możemy być pewni, co czai się za rogiem.

Nie oznacza to jednak, iż książka jest idealna, wręcz przeciwnie – autor często marnuje potencjał wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Wydaje się, jakby chciał pokazać prawie wszystko, co tylko przyjdzie mu do głowy, często nie rozwijając należycie poszczególnych wątków. Znużyć potrafią również długie opisy stacji – kiedy tylko Artem wkracza na nową, zawsze jesteśmy raczeni długim wywodem na temat jej wyglądu, a czasem i historii. Takie przestoje momentami irytują - zamiast poznawać dalsze losy bohatera, musimy czytać długie opisy otoczenia. W sumie bardzo nierówne tempo pozycji jest jej największą wadą. Tutaj akcja nigdy nie jest w stanie rozkręcić się na dobre, zawsze jest czymś hamowana, przez co pozostawia uczucie niedosytu. Może wynika to z faktu, iż Glukhovski dopiero debiutuje, ale cóż – nie ma taryfy ulgowej.

Drobnym zaskoczeniem może być styl autora, dość odmienny od wszystkiego, czego do tej pory doświadczyłem ze strony wschodnich pisarzy. W powieści nie ma wulgaryzmów, brakuje znanej choćby od Strugackich „ostrości” i „swojskości”. W kontekście przedstawionego świata taka sytuacja trochę dziwi – surowość pewnie dodałaby klimatowi realizmu. Tłumaczenie stoi na wysokim poziomie, choć dostrzegłem w polskim wydaniu kilka wpadek, głównie brak odstępów między wyrazami.

Mimo drobnych wpadek „Metro 2033” wciąga i urzeka, nie pozwalając oderwać się od kart. Mam pewne zastrzeżenia co do treści, jednak klimat świata przedstawionego, wizja upadającej ludzkości, tajemnicze, pełne niebezpieczeństw – zarówno materialnych, jak i niematerialnych – tunele – to wszystko sprawia, że powieść Glukhovskiego zasługuje na poznanie. W dniu dzisiejszym mogą to zapewne potwierdzić już miliony nabywców, że nie wspomnę o tych osobach, które ściągnęły tekst z internetu...


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.