Krew niewinnych - Mitchell Hogan - Recenzja

Tygiel dusz, pierwszą część cyklu autorstwa Mitchella Hogana, wspominam jako całkiem przyjemną „średniowieczną” fantastykę, klimatem przypominającą nieco dzieła Petera V. Bretta. Choć jakością ustępowała nieco Malowanemu człowiekowi i reszcie, spodobała mi się na tyle, że z pewną dozą niecierpliwości wyglądałem kolejnego tomu. Początkowo Krew niewinnych sprawiła mi jednak dość niemiłą niespodziankę.

Cały problem w tym, że poprzednią księgę wydano w Polsce niemal rok temu, a „dwójka” kontynuuje rozpoczęte w niej wątki bezpośrednio, bez choćby cienia wstępu czy jakiegokolwiek wprowadzenia, dzięki któremu czytelnik miałby szansę w miarę bezstresowo przypomnieć sobie podstawowe informacje i wydarzenia. Okej, głównego bohatera kojarzę, ale kim do cholery jest Miranda? Jaki znowu cesarz? Co za oblężone miasto? W efekcie lektura pierwszych 200 stron - z niecałych 700 - przypominała nieco mentalny odpowiednik odklejania przyschniętego do rany bandaża. Bolesne to, uciążliwe i mozolne. Stopniowo, powolutku, strona za stroną, wyławiałem z pamięci kolejne szczegóły, ale bardzo długo błądziłem we mgle. Nie rozumiem, dlaczego autorzy nie wezmą przykładu choćby z Trylogii Licaniusa i nie poświęcą kilku stron na streszczenie dotychczasowych przygód. Wysiłek niewielki, koszt raczej też (trzy kartki w tę czy we w tę nie zrujnują wszakże żadnego wydawcy), a komfort czytelnika nieporównywalnie większy.

No dobrze, załóżmy jednak, że nie macie takiej sklerozy jak ja, albo Tygiel dusz odłożyliście na półkę tydzień temu i jesteście w miarę na bieżąco. Czy w takim wypadku warto zawracać sobie głowę Krwią niewinnych? Moim zdaniem jak najbardziej, bo znajdziecie tu więcej tego, co polubiliście. Owszem, powieść cierpi troszeczkę na syndrom „środkowego tomu”, a więc stanowi jedną wielką poczekalnię przed wielkim  - miejmy nadzieję - zwieńczeniem w ostatniej części trylogii, ale nie znaczy to, że jest nudno. Caldan zgłębia kolejne tajniki tutejszego, w miarę oryginalnego systemu magii, opartego w dużej mierze na zaklętych przedmiotach zwanych „rzemyśliwami”. Dowiaduje się też czegoś o swojej przeszłości i naturze niezwykłego daru, pozwalającego mu wejść w coś w rodzaju transu bojowego. Najciekawiej prezentuje się jednak chyba pewien specyficzny sklepikarz z zamiłowaniem do noży i dziecięcych lalek, choć warto też docenić, że wiele znanych z Tygla dusz organizacji odkrywa dość niespodziewane oblicza. 

Kiedy przebrnąłem już przez początkowe problemy z lukami informacyjnymi, bawiłem się przy Krwi niewinnych naprawdę dobrze. Podobnie jak poprzednio nie ma tu nic szczególnie odkrywczego czy przełomowego, ale Hogan ma bardzo plastyczny, przyjemny styl, dzięki czemu czas nad książką mija błyskawicznie, a całość pozostawia po sobie wyraźny ślad w postaci przyjemnych, nawet jeśli nieco rozmytych i trudnych do sprecyzowania emocji. Z radością sięgnę zatem po „trójkę”… choć jeśli znów będę musiał czekać na nią rok, przypomnę sobie wcześniej poprzednie części, co i wam zresztą zalecam.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.