World of Warcraft: Sylwana - Christie Golden - Recenzja

Ach, te nasze kochane fantasy. Pozwala nam przeżyć niesamowite przygody, których w normalnym świecie na szczęście lub nie nigdy nie doświadczymy. Losy królestw i bohaterów mogą się odmienić niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prosty chłop może zostać wyniesiony do boskiej rangi lub przynajmniej poślubić księżniczkę, bogowie mogą upaść, antagoniści przegrają, a wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Albo zupełnie na odwrót, jeśli to pomoże opowieści. I wiecie, w tym nie ma nic złego, wszak książki, gry czy filmy mają nas wyrwać z okowów otaczającej rzeczywistości, jednak każda dobra historia, niezależnie jak bardzo wymyślna, powinna mieć w sobie ziarno realizmu. Coś, dzięki czemu niewiarygodne stanie się wiarygodne. Coś, co sprawi, że hipotetycznie stawiając się w wirze wydarzeń świata przedstawionego będziemy w stanie pomyśleć “kurcze, niby smoki, lasery i magia, ale to wszystko ma sens”. Niestety, mimo usilnych starań nie potrafię znaleźć tego ziarna w historii Sylwany.

Bohaterka, którą poznaliśmy już ponad 20 lat temu dzięki Warcraftowi III, nie miała łatwego życia, mimo urodzenia się w utytułowanej i zasłużonej rodzinie Bieżywiatrów. Zawsze zbuntowana, łamiąca wszelkie dworskie zasady, wolała spędzać czas w leśnej głuszy z łukiem w ręku, niż na balach i negocjacjach. Prawdopodobnie wiodłaby życie emisariuszki albo tropicielki, gdyby nie przejście Hordy przez Mroczny Portal, a następnie powstanie Plagi i atak Arthasa na jej rodzinne Quel'Thalas, w wyniki którego kraj upada, a ona sama traci życie i zostaje wskrzeszona jako służąca Króla Lisza. 

Niestety, z Sylwaną mam ten sam problem, który miałem w trakcie lektury innej książki z cyklu: Arthas. Przebudzenie Króla Lisza. Opowieść jest bardzo chaotycznie i zdecydowanie zbyt szybko przedstawiona. Często odnosiłem wrażenie, że czytam kronikę zamiast zwykłej książki fabularnej. Fakty potrafią być przedstawiane sucho, wręcz z encyklopedyczną precyzją, a na ponad 500 stronach autorka zdecydowała się umieścić historię, która za sprawą Warcrafta III i wszelkich odsłon World of Warcraft toczy się od 20 lat! Im bliżej końca, tym opowieść staje się bardziej nieczytelna i chaotyczna. Zdaję sobie sprawę, że łatwiej może być ją zrozumieć osobie, która zapoznała się z innymi książkami z cyklu albo śledzi fabułę gier, jednak oceniam to, co mam przed sobą. Uwaga, poniżej padnie trochę spoilerów, wrażliwym polecam przejść do kolejnego akapitu. Sylwana na łamach dwóch stron potrafi stracić miasto, odzyskać je, a przez Azeroth zdąży się przetoczyć Kataklizm. Poznajemy Nadzorcę po to, żeby gdzieś pod koniec padło jedno zdanie: “Nadzorca został pokonany”. Jak? Dlaczego? Kiedy? Co się stało? Co robi tam Tyrande i skąd się wzięła? O absurdach z alternatywnymi rzeczywistościami tylko wspomnę, bo rozumiem, że autorka nie ma na to wpływu i musi opisywać lore takie, jakim jest.

 

Tym bardziej jest mi szkoda historii, a szczególnie jej przedstawienia, bo pisarka pokazuje całkiem rzetelny warsztat, zdecydowanie zyskując na autorskich scenach. Młodość Sylwany, jej walka o dołączenie do którejś z dwóch stron konfliktu, tragedia Porzuconych i próba odnalezienia się we wrogo nastawionym świecie. To wszystko pokazuje, że gdyby autorka nie miała rąk związanych ciężkim łańcuchem chaotycznie stworzonego wcześniej lore, to historia mogłaby być bardziej strawna dla osób postronnych. Doceniam również to, że pisarka bardzo wiernie oddaje sceny i dialogi znane z Warcrafta III, jednak z rozmów tych bije sztywność i sztuczność. Gry i ich narracja rządzą się innymi prawami, książki innymi i oczekiwałbym raczej odcięcia się od 20-letnich dialogów.

Tutaj dochodzimy do brakującego ziarna realizmu. Bardzo ciężko uwierzyć mi w przemianę i motywacje Sylwany. Oczywiście, bohaterka zostaje zmieniona w nieumarłą, w wyniku czego nie potrafi odczuwać niczego poza nienawiścią, ale nie wierzę, że splot przypadkowych rozmów i dziwacznych decyzji sióstr doprowadza do tak skrajnego gniewu skierowanego w stronę dawnych pobratymców. Przecież Sylwana sama sobie wyrzuca czego dokonała jako banshee w Srebrnej Lunie* oraz jaki los pośrednio zgotowała bratu! Nie rozumiem więc, dlaczego nagle odwraca się od wszystkiego i wszystkich. Czemu tak szybko zrezygnowała z prób nawiązania kontaktu z dawnymi przyjaciółmi? Rozumiem upiorny plot twist, który autorka próbuje przekazać. Czytelnik ma mieć poczucie skrajnej niesprawiedliwości świata, w końcu to jest to, co napędza działania Nadzorcy, jednak w moim odczuciu jest to pokazane za szybko i zupełnie nieprzekonująco. 

Nie podoba mi się podejście do przedstawiania opowieści w takiej formie, w jakiej to obecnie wygląda. Czytając książkę poświęconą Arthasowi, chaotycznie i po łebkach poznajemy jego losy, przy lekturze Sylwany nieco mniej chaotycznie odkrywamy jej opowieść. Zdaję sobie sprawę, że wymagałoby to ogromu pracy i czasu, ale bardzo chętnie poznałbym historię Azeroth z perspektywy kilku bohaterów z rozmachem i tempem godnym Pieśni Lodu i Ognia. Z dokładnie nakreślonymi intencjami, uczuciami i rozbudowanymi dialogami. 

Jakakolwiek by nie była, to tak po prawdzie, wszyscy fani Warcrafta powinni zapoznać się z Sylwaną. Poznajemy młodość bohaterki, autorka rzuca światło, choć co prawda przez brudne i dosyć małe okno, na motywacje związania się z Nadzorcą. Wszystkim innym, którzy chcieliby zacząć przygodę z Warcraftem albo nie wiedzą czym jest, polecam zapoznanie się ze znanymi strategiami albo poczekać aż Legendary Pictures wyciągnie z zamrażarki kontynuacje filmowej adaptacji. 

* Bardzo długo zastanawiałem się czym jest “Srebrna Luna”. Na szczęście na końcu książki zamieszczono słowniczek nazw własnych tłumaczonych z uporem godnym lepszej sprawy.


Sonky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.