Bernard Loredo

Gdy historia owa miała miejsce, Bernard Loredo pełnił funkcję komendanta straży w faktorii Flotsam. Predestynowały go do tego ciężka ręka i brutalność, z jaką miał zaprowadzać w owej mieścinie prawo i sprawiedliwość. Ten grubiański weteran temerskiej armii doskonale odnalazł się na stanowisku, czyniąc z pogranicznej osady swe prywatne miasto, w którym rządził strachem oraz prawem pięści, ferując i wykonując wyroki wedle własnego widzimisię. Zaprawdę, szczęściem było, żem wówczas głowę od stryczka uchronił. Mimo mych najszczerszych chęci, nasza styczność z Bernardem Loredo nie miała się na tym zakończyć.

Mimo pozorów praworządności, Loredo był równie przychylny nieludziom jak cesarz Emhyr wprowadzeniu demokracji. Gdyby Bernard zyskał najdrobniejszy pretekst, pozbyłby się z Flotsam każdego, kto nie jest człowiekiem. I nie przebierałby w środkach.

Wiele faktów świadczyło o tym, iż Loredo czerpał zyski z wymuszeń, konfiskat i łapówek. Pobicia i zastraszenia dokonywane przez jego ludzi były na porządku dziennym.

Loredo pragnął spektakularnych sukcesów w walce ze Scoia'tael. Jego więzienna barka pękała w szwach, lecz najbardziej zależało mu na schwytaniu Iorwetha.

Zwyrodnienie Bernarda Loredo ukazało swe pełne oblicze po odnalezieniu elfiej dziewczyny, którą porwał i przetrzymywał w swej rezydencji, gdzie była maltretowana, bita i gwałcona. Zaprawdę, człek ten nie zasługiwał na litość.

Dwulicowość tego osobnika i wierność wyłącznie własnej kiesie były oczywista dla każdego, kto przyjrzał mu się uważniej. Sprzedaż królestwu Kaedwen ważnej placówki, jaką było Flotsam, miała być ukoronowaniem jego szwindli. Czyniła jednocześnie z tego prowincjonalnego opryszka zdrajcę własnego kraju.