Mass Effect 2 - recenzja

Fabuła i kilka słów wyjaśnienia

Dawno temu w bardzo odległej galaktyce … Ach, to chyba nie ta bajka. Powinno być: w przyszłości, w nie aż tak odległej galaktyce narodził się Komandor Shepard, wybitny żołnierz, pierwsze ludzkie Widmo, obrońca Cytadeli, który obecnie …nie żyje. Bowiem zanim rozpoczyna się właściwa akcja Mass Effect 2, w filmie wprowadzającym do opowiedzianej historii oglądamy śmierć głównego bohatera serii i zniszczenie Normandii. Na szczęście dla Komandora z pomocą przychodzi mu Organizacja Cerberus, o której mogliśmy już usłyszeć przy okazji zmagań z pierwszą odsłoną gry. Trzeba jednak zaznaczyć, że w czasie dzielącym dzieje zawarte w „jedynce” i „dwójce” zaszły poważne zmiany – obecnie wspomniany „związek” gra pierwsze skrzypce na arenie działań. Dwa lata ciężkiej pracy, astronomiczne kwoty utopione w realizacji projektów, najnowocześniejsza technologia, jaką człowiek może sobie wyobrazić i trach! Shepard wraca do żywych. Pierwsze, czego się dowiaduje po zmartwychwstaniu to to, że z całej galaktyki znikają ludzkie kolonie. Jak się doskonale domyślasz, graczu, Twoim zadaniem będzie ustalenie przyczyn takiego stanu rzeczy i rozwiązanie tego problemu, zanim rasa, której sam jesteś przedstawicielem, przestanie istnieć. W tym momencie rozpoczyna się właściwa część przygodny, na którą wpływ masz już wyłącznie Ty. Wyposażony w zupełnie nową Normandię SR2 wyruszasz w przestrzeń kosmiczną, aby skompletować nowy zespół, który pomoże wyeliminować zagrożenia, przed jakim stoi ludzkość.
Tak pokrótce przedstawia się fabuła kolejnej odsłony space opery stworzonej przez BioWare. Główny wątek podzielony został na dwie części. Oprócz przeprowadzenia dochodzenia i ustalenia przyczyn znikania ludzi z kolonii rozsianych po całej galaktyce, musisz przede wszystkim zwerbować jeszcze bardziej zabójczy oddział ds. misji niewykonalnych. Cała ambitna świta oczywiście wyruszy z Tobą na podbój kosmosu.

Zadania i kompletowanie składu

 

Zadania związane z drużyną składają się z dwóch etapów: musisz najpierw pozyskać towarzysza, a później zadbać o to, aby był wobec Ciebie lojalny i całkowicie oddany – tylko wtedy są szanse, że będzie sumiennie wykonywał powierzone misje. Do składu, który uda się z Tobą w podróż możesz wybrać 11 osób. W większości są to nowi bohaterowie, ale jest też dwójka starych znajomych – Garrus Vakarian i Tali’Zorah nar Rayya. W trakcie rozgrywki każdy z naszych towarzyszy poprosi o przysługę, związaną najczęściej z ich mroczną przeszłością. Dzięki takiej konstrukcji gry otrzymujesz wiele zróżnicowanych i ciekawych misji. Każde z zadań osobistych różni się, zarówno pod względem fabuły, klimatu, otoczenia, jak i charakteru misji.

O różnicach słów kilka...

Realizując wspomniane zadania dostrzeżesz największą zmianę ilościowo-jakościową względem ME1. Zamiast dziesiątek niemal identycznych misji pobocznych, otrzymujesz kilkanaście przemyślanych, dopracowanych i wciągających questów. Wykonując poszczególne zlecenia, musisz zabrać ze sobą tego, kto poprosił o ich wykonanie - dzięki temu, za każdym razem stosujesz odmienną taktykę, gdyż zadania są tak skonstruowane, aby w pełni wykorzystać indywidualne cechy poszczególnych bohaterów. Rozwiązanie to umożliwia nie tylko poznanie historii towarzyszy, ale też podziwianie wspaniałego świata, wykreowanego przez kanadyjskie studio.

Wyposażenie

Podobnie jak w jedynce, tak w drugiej odsłonie przyjdzie Ci przemierzać galaktykę  w poszukiwaniu przygód i chwały. Tym razem do dyspozycji oddany zostanie nowy, większy okręt – Normandia SR2. Przechadzając się po pokładach wspaniałego wehikułu możesz przysłuchiwać się rozmowom załogi, niekiedy zabawnym, czasem bardzo poważnym. Może się zdarzyć, że będą komentowali ostatnie wydarzenia lub Twoje poczynania. Wszystko, co opisałam powyżej w połączeniu ze sobą sprawia wrażenie, ze wszystko, co widzisz na ekranie komputera naprawdę żyje we własnym, niewyobrażalnie realnym świecie. Jako ciekawostkę dodam, że w kapitańskiej kajucie znajduje się nawet wielkie akwarium, do którego możesz zakupić różne egzotyczne rybki.

Walka

Pozytywną zmianę możesz zaobserwować w trakcie walki. Stała się ona teraz bardziej zręcznościowa. Aby się skryć przed ogniem z nieprzyjacielskiej broni, trzeba znaleźć jakąś skrzynię lub ścianę, która może zastępować tarczę. W tej odsłonie jest o tyle trudniej, że Shepard nie przywiera do nich automatycznie, gracz musi odpowiednio nim pokierować.

 

Oprócz broni palnej, której arsenał uległ poważnemu zubożeniu, do dyspozycji masz cały szereg mocy technicznych i biotycznych. Używanie zwłaszcza tych ostatnich jest bardzo satysfakcjonujące. Przyznam się szczerze, że większość wrogów pokonałam używając jedynie zdolności biotycznych. Karabiny i inne tego typu narzędzia stały się naprawdę zbędne, kiedy nauczyłam się używać nowych środków do eksterminacji przeciwników.

Broń

Jak już wspomniałam, ilość dostępnej broni uległa znacznej redukcji, co wbrew pozorom jest zabiegiem pozytywnym. Po co komu kilka niemal takich samych karabinów, różniących się tylko kolorem i cyferką w nazwie? Zamiast tego gracz dostaje do wyboru trzy lub cztery pistolety, z których każdy jest innego rodzaju. Należy tu wspomnieć o możliwości rozwijania posiadanego oręża. Można kupić gotowe upgrade’y albo pozyskać technologie pozwalającą na zwiększenie efektywności działania sprzętu. Oprócz broni palnej istnieje sposób na „podrasowanie” zdolności biotycznych i technologicznych, a także samej Normandii. Jednakże zastosowanie pozyskanej technologii wymaga posiadania odpowiedniej ilości surowców, takich jak: pallad, platyna, iryd i pierwiastek zero. Najlepszym sposobem ich zdobycie jest skanowanie planet, które jest po prostu NUDNE. Trzymając prawy przycisk myszy musisz kursorem zbadać każdy centymetr kwadratowy wybranego globu. Da się to znieść przy jednym, góra dwóch ciałach niebieskich, ale na dłuższą metę to gorsze niż windy i misje poboczne w ME1 razem wzięte. BioWare – błagam, zmieńcie to!

Postać

Jeśli chodzi o dostępne klasy, to podobnie jak w jedynce jest ich do wyboru sześć: żołnierz, adept, inżynier, strażnik, szturmowiec i szpieg. Trzy pierwsze to postaci wyspecjalizowane w boju, biotyce czy technologii. Pozostałe to przedstawiciele posiadający zdolności bardziej uniwersalne, które łączą w sobie cechy dwóch głównych klas. Każda z nich ma inny zestaw umiejętności, a także jedna unikalną moc, charakterystyczną tylko dla siebie. Wybór zależy od osobistych upodobań gracza oraz od taktyki, jaką ma zamiar przyjąć, by po raz kolejny przysłużyć się galaktyce. Mnie osobiście najlepiej grało się strażnikiem, możliwość rzucenia przeciwnikiem albo zamrożenia go to naprawdę coś, co znacznie uatrakcyjnia przygodę. Jeśli dodać do tego pancerz technologiczny – wynikiem jest naprawdę świetna i pełna przyjemnych dla oka efektów zabawa.
Na pozytywną ocenę zasługuje również trzyosobowa drużyna, która towarzyszy nam podczas każdej z misji. Potrafi się odpowiednio ustawić i stanowi dobre wsparcie ogniowe. Jeśli chcesz w pełni wykorzystać ich zdolności bojowe, to najpierw musisz wejść z każdym z nich w osobiste relacje. W porównaniu z Dragon Age zabieg ten jest maksymalnie uproszczony. Oprócz rozmowy wystarczy tylko zrealizowanie osobistego zadania. Oczywiście nie mogło się również obejść bez możliwości romansu.

Kropla goryczy po morzu słodyczy

Gra w wielu ocenach osiąga bardzo wysokie wyniki, zbliżone do maksymalnych. Twórcy jednak nie uniknęli kilku mniejszych lub większych błędów i wpadek. Jedną z nich jest wspomniane wcześniej poszukiwanie surowców. Innym nie do końca trafionym posunięciem jest wprowadzenie finałowej misji tuż po skompletowaniu pełnej załogi. Szkoda, że BioWare nie dało nam możliwości zrealizowania kilku zadań, w których wykorzystamy wszystkich sojuszników, tak jak to ma miejsce podczas ostatniego, najważniejszego starcia. Nie podobała mi się pewna schematyczność działań. Za każdym razem musimy trzeba było najpierw pozyskać towarzysza broni, a później wykonać dla niego zadanie, aby zdobyć jego lojalność. Wydaje mi się, że takie postaci jak Garrus czy Tali powinny mieć do nas zaufanie od samego początku, w końcu już nie jedno razem przeszliśmy. Jeszcze jeden zarzut: Po przejściu Dragon Age, grając w ME2 brakowało mi zróżnicowania napotykanych bohaterów. Nie ma rozmów, sprzeczek czy dogadywania sobie podczas wspólnych podróży, od początku do końca wszyscy zgadzają się ze zdaniem dowódcy. Niezależnie od tego czy podążamy ścieżką idealisty (postawa prawości) czy renegata (postawa egoizmu) nikt nie wnosi sprzeciwu, pełna akceptacja. Z jednej strony jesteśmy na okręcie, a Shepard jest jego kapitanem - nikt nie powinien kwestionować jego metod, z drugiej jednak takie drobne starcia i różnice poglądów sprawiłyby, że relacje byłyby ciekawsze i bardziej złożone. Na zakończenie muszę napisać o największej wadzie ME2 – niewykorzystany potencjał fabuły. Z tej gry można było wyciągnąć znacznie więcej, a odnoszę wrażenie, że jej twórcy „pojechali z lekka po bandzie”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że to był celowy zabieg, taki aperitif przed głównym daniem – finałem trylogii.

Grafika

Wiadomo, obie części Mass Effect były oparte na silniku Unreal Engine 3. Oczywiście widać różnice graficzne pomiędzy pierwszą a drugą odsłoną – poprawiono kilka błędów, podniesiono jakość widzianego na ekranie obrazu. Widać to choćby na przykładnie wyglądu postaci – postarano się o dopracowanie szczegółów, wydaje mi się, że każdy z towarzyszy wygląda teraz bardziej unikalnie, posiada wyjątkowe i przypisane tylko sobie cechy zewnętrzne.
Ponadto gra świateł, cienie i tekstury prezentują się znacznie lepiej w drugiej części gry.

Ścieżka dźwiękowa

Na uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, która płynie z głośników w trakcie prowadzenia rozgrywki. Trzeba powiedzieć, że po raz drugi muzycy pod wodzą Jacka Walla stanęli na wysokości zadania i wykonali dla BioWare kawał dobrej, solidnej roboty. Nie dość, że każdy utwór idealnie pasuje do wymowy sceny, dla której tworzy tło, to jeszcze nie przeszkadza w wykonywaniu zadań, a sprzyja wczuwaniu się w rolę. Przed premierą „dwójki” byłam przekonana, że nie jest możliwe, by skomponować coś lepszego, niż melodie, jakie słyszałam w pierwszej części. Z czystym sumieniem i nieukrywaną radością muszę przyznać, że bardzo się pomyliłam.

Podsumowanie

Pomimo kilku niedociągnięć, gra jest naprawdę rewelacyjna. Na kilkadziesiąt godzin zabiera w zupełnie inny wymiar i zapewnia doskonałą rozrywkę. Pod warunkiem jednak, że podejdziemy do całej historii z właściwej perspektywy. To nie jest cRPG, to nie jest shooter – to jest pewnego rodzaju hybryda tych gatunków, strzelanka tpp z dialogami, rozwojem postaci i ciekawie zarysowaną fabułą. Jedno mogę wam zagwarantować – nie będziecie żałować ani jednej minuty spędzonej na przemierzaniu kosmosu, no może z wyjątkiem poszukiwania surowców.

Plusy:

  1. Świetna fabuła,
  2. przemyślane i ciekawe zadania poboczne,
  3. wspaniale wyglądające lokacje,
  4. dobrze rozwiązana kwestia broni,
  5. interakcja z towarzyszami,
  6. klimatyczna ścieżka dźwiękowa.

Minusy:

  1. Nudne, wspomniane wcześniej poszukiwanie surowców,
  2. nieco dziwnie rozwiązana walka finalna,
  3. brak „smaczków” w postaci sprzeczek czy docinków pomiędzy bohaterami.
>

Kot_Behemot


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.