Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzja

Najnowszy dodatek do trzeciego Wiedźmina wzbudził przed premierą sporo kontrowersji, a to za sprawą niecodziennego doboru miejsca akcji. Ponure, ociekające mrokiem i moralną dwuznacznością Królestwa Północy zamieniono bowiem na sielankowe, beztroskie Toussaint. Nie dziwi więc, że fani byli nieco zaniepokojeni, czy ich ulubiona seria nie zamieni się przypadkiem w nudnawą, czarno-białą paplaninę, typową dla większości gier fantasy. Nic bardziej mylnego.

Dla tych, którzy nie czytali książek Andrzeja Sapkowskiego (są tu tacy?) pierwsze chwile istotnie mogą być jednak nieco niepokojące, bo nowa lokacja przywita ich zupełnie odmiennymi widokami. Malownicze, pokryte kwieciem wzgórza, szmaragdowo zielone łąki oraz błękitne wstęgi rzek i strumyków są tłem dla śnieżnobiałych, strzelistych pałaców i różnobarwnych kamieniczek. Okolicę zaludniają zblazowani, nadęci bogacze, których największymi problemami są dworskie intrygi, zjadliwe plotki i nieustanny wyścig zbrojeń, w którym roty zaciężnej jazdy zastępują coraz to wymyślniejsze stroje. Miejsce prostych, śmierdzących tanią gorzałką żołdaków z Północy zajmują z kolei egzaltowani, kierujący się pięcioma cnotami Błędni Rycerze, w wolnych chwilach trudniący się produkcją luksusowego wina, źródła tutejszego sukcesu. Szybko okazuje się jednak, że to tylko fasada, a królestwo jest równie zepsute, co reszta świata. Zaproszony przez księżną Annę Henriettę Geralt otrzymuje zlecenie wytropienia i zabicia tajemniczej Bestii, odpowiedzialnej za szereg brutalnych morderstw, które od jakiegoś czasu wstrząsają jej włościami. Skuszony nielichą nagrodą wiedźmin z miejsca bierze się do roboty i niemal natychmiast odkrywa, że ofiary łączy wspólna przeszłość. Dość rzec, że nie wszystko jest tak klarowne, jak mogłoby się z początku wydawać, a fabuła dokonuje co najmniej kilku zaskakujących wolt i do samego końca trzyma w napięciu.

Gry cRPG - Pod lupą - Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzja - Toussaint

Przywykłem już do tego, że autorzy potrafią kreować niezwykłe postaci, czego dowodem jest chociażby Olgierd von Everec z Serc z Kamienia, więc niespecjalnie zdziwiło mnie, że znów udało im się dokonać tej sztuki. Uwagę zwraca nie tylko pewien niespodziewany znajomy sprzed lat, ale także księżna Anna Henrietta oraz – a może przede wszystkim – niejaka Syanna. To intrygująca, zadziorna, pełna ognia kobieta, jakże inna od standardowych dla naszej branży samobieżnych cycków, których jedyną rolą jest popiskiwanie ze strachu i padanie w ramiona swego wybawiciela z werwą godną doświadczonej przechodki. Przysięgam, że gdyby zachodni deweloperzy mieli choć połowę talentu człowieka, który stał za jej postacią, żywot miłośników RPG-ów byłby o wiele, wiele przyjemniejszy. Bethesdo, Obsidianie, uczcie się!

 

Choć wątek główny jest naprawdę świetny, to tego samego nie można niestety powiedzieć o zadaniach  pobocznych. Owszem, część z nich, jak na przykład boleśnie realistyczna wizyta w pewnych banku, to miniaturowe perełki, ale w większości przypadków autorzy poszli po linii najmniejszego oporu. Lwią cześć z obiecanych – i dotrzymanych – 20 godzin zabawy zajmują rozmaite zapchajdziury w rodzaju oczyszczania winnic z zaludniających je potworów, przejmowania bandyckich obozów, ratowania rycerzy w opresji (taki psikus) lub zbierania kart do gwinta. Przy okazji - autorzy sprezentowali nam piątą, całkiem udaną talię, poświęconą wyspiarzom ze Skellige. 

Gry cRPG - Pod lupą - Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzja - Nowy panel ekwipunku

Pod względem gameplayu zmieniło się zaskakująco wiele, a co ciekawe cześć z tych innowacji  - za sprawą łatek - jest dostępna także dla osób, które nie zamierzają kupić dodatku. Ku mej niezmierzonej radości ugaszono wreszcie gorejący zamtuz, uchodzący do tej pory za ekran ekwipunku. Po wielu miesiącach bezradnego klęcia na czym świat, doczekałem w końcu przejrzystych, przemyślanych zakładek, dzięki którym bez trudu da się odróżnić oleje od eliksirów, narzędzia płatnerskie od kowalskich i tak dalej. Ręce i nogi zyskało też rzemiosło. Dzięki nowym opcjom sortowania przepisów i możliwości natychmiastowego zakupu brakujących szpargałów bez wychodzenia z odpowiedniego menu, całość stała się znacznie szybsza i przyjemniejsza. Brawo RED-zi, zaiste dobra zmiana (i tym razem wyjątkowo piszę to bez cienia ironii), ale dlaczego, u licha, nie dało się tak od razu?Nabywcy Krwi i wina dostaną też oczywiście kilka unikalnych nowinek. Najważniejszą z nich jest z pewnością poszerzony system rozwoju postaci. Po wykonaniu jednego z zadań Geralt nauczy się pogłębiać wiedźmińskie mutacje. Dzięki nim zyska dostęp do potężnych umiejętności specjalnych - na przykład regeneracji zdrowia po ciosie, który w innym przypadku okazałby się śmiertelny. Zdobędzie też dodatkowe miejsca na standardowe, znane z „podstawki” skille, więc nareszcie będzie na co wydać te wszystkie niewykorzystane punkty talentów…

Miłośnikom pielęgnowania wirtualnych domostw przyjdzie z kolei zarządzać własną winnicą. Położona na okazałym wzgórzu rezydencja swoje najlepsze czasy ma już co prawda za sobą, ale przy odrobinie chęci – i nieco większej ilości złota – w mgnieniu oka można jej jednak przywrócić dawną świetność. Patrząc na to chłodnym okiem, należy zauważyć, że cała ta zabawa to raczej sztuka dla sztuki, bo bohater nie odnosi z niej realnych korzyści, ale bądźmy szczerzy – kto nie chciałby podziwiać zdobytych pancerzy na ślicznych stojakach i urżnąć się w trupa z własnym majordomusem?

Gry cRPG - Pod lupą - Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzja - Bajkowe scenerie księstwa Toussaint

Ci z was, którzy podobnie jak ja mieli już trochę dosyć patrzenia na stare modele wiedźmińskich pancerzy, powinni czuć się usatysfakcjonowani, bo będą mogli ulepszyć je o jeszcze jeden, arcymistrzowski poziom. Dotyczy to zarówno klasycznej trójcy (szkoły Niedźwiedzia, Gryfa i Kota) jak i dodanej w darmowym DLC zbroi Wilka oraz – nowość – Mantikory. Dodatkowo pojawiła się możliwość przemalowania ekwipunku dzięki specjalnym barwnikom, toteż dostosowanie ulubionego rynsztunku do własnego widzimisię nie stanowi już problemu – mała rzecz, a cieszy.  

Choć w tekście nagromadziło mi się zaskakująco wiele gorzkich żali, to nie sądźcie, że uważam Krew i wino za najsłabsze ogniwo serii. Przeciwnie, wątek główny momentami ociera się o geniusz i stanowi pozycję absolutnie obowiązkową dla każdego miłośnika przygód Geralta, a zakończenie... eh, zobaczcie sami – warto. Choć zdaję sobie sprawę, że to, co za chwilę napiszę dla wielu zabrzmi jak herezja, to mimo wszystko cieszę się, że trzeci Wiedźmin dobiegł już końca. Mam wrażenie, że twórcy powoli tracą impet (co widać dość wyraźnie w mocno przeciętnych projektach zadań pobocznych), a nie chciałbym, żeby dzieło RED-ów podzieliło losy innych tytułów, które eksploatowano zbyt mocno, a przez to sprowadzono do roli zwykłych przeciętniaków. Może to nieco naiwne, ale uważam, że ze sceny warto zejść jako niekwestionowany czempion, któremu konkurencja może tylko kłaniać się pas, a na tę chwilę tak właśnie jest.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.