Wiedźmin 3: Dziki Gon - Recenzja

Powiedzieć, że Wiedźmin 3 to najbardziej oczekiwana gra tego roku, to nic nie powiedzieć. Dziki Gon stanowił prawdziwy fenomen – szkaradna gęba Geralta wyzierała na nas nie tylko z portali i prasy branżowej, ale również z mediów mainstreamowych, a nawet pałacu prezydenckiego. Ciążąca na REDach presja nie miała sobie w Polsce równych. Na szczęście ekipa z Warszawy zdoła się przed nią nie ugiąć, a ich gra z nawiązką spełniła pokładane w niej nadzieje.

Gry cRPG - Galeria - Wiedźmin 3: Dziki Gon - Screeny

Skrytobójcza działalność Letho, wiedźmina pracującego na zlecenie Emhyra van Emreisa, znacząco osłabiła królestwa północy i stała się preludium do inwazji na pełną skalę. Wojska Nilfgaardu po raz kolejny przekroczyły Jarugę i bez większego trudu prą przed siebie. Na ich drodze do całkowitego zwycięstwa stoi już tylko Redania i niezależne miasto Novigrad – stolica handlu i miejsce dokowania najsilniejszej floty w dziejach. Tymczasem wyzwolony z politycznej smyczy Geralt może wreszcie w pełni poświęcić się swemu głównemu zadaniu – odnalezieniu ukochanej czarodziejki Yennefer i przybranej córki Ciri (nad którą zresztą można niekiedy przejąć bezpośrednią kontrolę). Szybko okazuje się, że Cirilla jest ścigana przez straszliwy Dziki Gon – legendarną kawalkadę trupich jeźdźców z Ludu Olch. Fabuła Wiedźmina 3 to klasa sama w sobie. Żywi, wiarygodni bohaterowie, niejednoznaczne wybory moralne, skrzące się od ironii dialogi, a przede wszystkim dziesiątki pasjonujących przygód to wszystko, czego można wymagać od rolpleja. Sceny z Kaer Morhen czy kasztelu Wrońce ocierają się wręcz o geniusz – to autentyczne perły godne wszelkich pochwał. Żadna inna gra, nie tylko w ostatnich latach, ale i w całej historii, nie dostarczyła mi takich emocji. Jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, to właśnie dla takich historii warto być graczem.

Dziki Gon jako pierwszy z cyklu oferuje graczom ogromny, w pełni otwarty świat. Zaliczenie głównego wątku i odkrycie wszystkich sekretów zajmie doświadczonemu graczowi około 80-ciu godzin. W tym czasie zwiedzamy wyniszczone wojną Velen, tętniący życiem Novigrad, a nawet odległe, mroźne wyspy archipelagu Skellige. Świat Wiedźmina jest nie tylko wielki, ale i przepełniony masą aktywności dodatkowych. Zatopione skarby, ukryte leża potworów, wyścigi konne, walki na pięści i rozgrywki gwinta tylko czekają, by odciągnąć Geralta od walki z upiorną kawalkadą. Warto zatrzymać się na chwilę przy tym ostatnim. Fani prozy Sapkowskiego pamiętają zapewne dziwaczną rozrywkę Yarpena i jego ekipy. REDowa adaptacja nie pozwala co prawda przywalić przeciwnikowi pałką, ale i tak można się przy niej nieźle bawić. Tutejszy gwint to kolekcjonerska gra karciana, w której układamy własną talię ze zdobytych wcześniej kartoników. Następnie należy ułożyć je w trzech rzędach (walka wręcz, łucznicy i wsparcie), w ten sposób, by łączna siła armii przewyższała oddziały przeciwnika. Sytuację komplikują nieco karty przywódców i czarów – dobrze wykorzystane potrafią przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron. Duże obszary wymogły na autorach zwiększenie mobilności bohatera. Oprócz szybkiej podróży dostępnej z poziomu mapy, możemy więc również jeździć konno i pływać niewielką żaglówką. O ile krypa wypada raczej przeciętnie i najlepsze co można o niej powiedzieć, to to, że w ogóle jest, o tyle jeździectwo bywa całkiem przyjemne. Płotka jest rozumnym zwierzęciem – nie właduje się bezmyślnie tam, gdzie czeka ją pewna śmierć, nie skacze po górach jak pojona szalejem kozica, a w trakcie walki potrafi spanikować i zrzucić Geralta na glebę. Z pewnością nie jest to jeszcze poziom genialnego pod względem wirtualnej hippiki Red Dead Redemption, ale w przeciwieństwie do Skyrima nie trzeba przynajmniej regularnie załamywać rąk.

Gry cRPG - Galeria - Wiedźmin 3: Dziki Gon - Screeny
 

Jak zwykle najwięcej czasu spędzimy jednak przy rzezaniu wszelkiej maści tałatajstwa. System walki nie zmienił się zbytnio względem poprzedniej części cyklu. Podstawą jest łączenie cięć lekkich i silnych. Uzyskane w ten sposób proste kombinacje można (i należy) uzupełniać Znakami. Każde z pięciu wiedźmińskich zaklęć zostało delikatnie przemodelowane, dzięki czemu magia wyraźnie zyskała na znaczeniu. Najlepiej widać to na przykładzie Igni, który po ulepszeniu redukuje wrogom wartość pancerza, a tym samym zwiększa efektywność naszego oręża. Powracają również petardy, ale wydaje się, że twórcy po raz kolejny nie mieli na nie konkretnego pomysłu – ładunki są średnio przydatne i nie dają istotnej przewagi podczas starć. Co gorsza nie udało się też zlikwidować największej bolączki systemu walki z Zabójców Królów, czyli przesadzonej roli odskoków. Choć ułatwiono parowanie oraz dodano znane z prozy Sapkowskiego piruety, to radosne turlanie się po glebie nadal jest najlepszym sposobem na uniknięcie obrażeń.

Przed premierą największe kontrowersje wzbudzało dodanie do geraltowego ekwipunku kuszy. Choć pod względem fabularnym nowa zabawka nie kłuje w oczy tak bardzo, jak mogłoby się wydawać, to ze względu na śmiesznie niskie obrażenia jej użyteczność jest w zasadzie żadna. W czasie, gdy uderzenia mieczem zabierały wrogom po 200 punktów życia, bełty raniły za około 15. Co ciekawe sytuacja ulegała diametralnej zmianie pod wodą, bezużyteczne zazwyczaj pociski kosiły wrogów jak postulaty Kukiza zdrowy rozsądek – nawet najtrwalsi padali po jednym, góra dwóch strzałach. Z punktu widzenia gameplayu jest to zabieg w dużej mierze zrozumiały (wszak ciężko tłuc kogoś pod wodą ostrzem, a półgodzinna potyczka z utopcem doprowadziłoby do szału nawet buddyjskiego mnicha), ale nie da się ukryć, że ma raczej niewiele wspólnego z logiką i najzwyczajniej w świecie razi w oczy.

Gry cRPG - Galeria - Wiedźmin 3: Dziki Gon - Screeny

Swego czasu Internet zalały rzeki łez osób zawiedzionych downgradem grafiki. Owszem, gra wygląda wyraźniej gorzej niż na przedpremierowych materiałach, ale nie oznacza to bynajmniej, że jest szpetna. Ostre tekstury, szczegółowe modele postaci i potworów robią bardzo dobre wrażenie, a to jeszcze nic przy wybornych plenerach. Piękna, naturalnie zachowująca się roślinność, ślicznie animowana woda oraz szereg postporcesów wpływających na oświetlenie (wzorem dwójki nieco przesycone), sprawiają, że widoki potrafią autentycznie zachwycić. Nie mamy tu oczywiście do czynienia z rewolucją, ale Dziki Gon to z całą pewnością pierwsza liga. Co ważne, wszystkie te wodotryski nie wymagają wcale PC-ta za kosmicznie pieniądze – dobry komputer sprzed roku/dwóch spokojnie wystarczy, by odpalić grę w najwyższych detalach w 30 FPSach (istnieje też tryb 60, acz ten wymaga już nieco lepszej maszyny). Bardzo dobrej oprawie wideo nie ustępuje udźwiękowienie. Zarówno rewelacyjna muzyka (motywy ze Skellige!), jak i udany dubbing (Rozenek w roli Geralta wypadł jeszcze lepiej niż zwykle) budują świetny klimat i idealnie wpasowują się w wiedźmińskie realia.

Niestety REDzi nie ustrzegli się kilku wpadek technicznych. Jak to zwykle w sandboxach bywa, zawodzi m. in. detekcja kolizji: a to czyjaś dłoń przeniknie przez pancerz, a to miecze wtopią się w burtę łodzi lub czyjeś zwłoki w ścianę. Okazjonalne kiksy przydarzają się również silnikowi fizycznemu. Truchła poległych zdają się być wyraźnie niedoważone i przy najlżejszym nawet dotknięciu wpadają w pląsy godne pracownic Passiflory. Kilka razy zdarzyło się, że bez wyraźnego powodu Geralt wzlatywał w niebo jak radziecka rakieta kosmiczna i tak jak ona po kilku chwilach efektownie witał się z glebą. Znacznie więcej problemów sprawia natomiast sterowanie klawiaturą i myszą. Domyślne obłożenie klawiszy jest fatalne, a co gorsza ich ręczne przemapowanie również nie daje zadowalającego efektu. Trzeba pogodzić się z tym, że gra byłą projektowana pod pada i to właśnie on gwarantuje najwygodniejszą zabawę.

Gry cRPG - Galeria - Wiedźmin 3: Dziki Gon - Screeny

Zgodnie z niepisaną tradycją serii największą bolączką Wiedźmina jest beznadziejny interfejs ekwipunku i craftingu. Podczas swojej podróży Geralt zbiera całe tony różnego rodzaju badziewia: mieczy, elementów pancerza, skór, narzędzi i składników alchemicznych. Wszystko to jest automatycznie dzielone pomiędzy specjalne zakładki. Problem pojawia się podczas wizyty u rzemieślnika. By wytworzyć jakiś przedmiot, np. miecz, należy najpierw odszukać go na długiej, przewijanej liście (nie przewidziano opcji sortowania receptur względem nazw lub wymaganego poziomu), co pod koniec gry zajmuje dłuższą chwilę. Biada ci, jeśli okaże się, że w sakwach zabrakło jakiegoś półproduktu, np. sztabki stali. Zamiast stworzyć ją od razu, musisz przekopać się przez kolejny spis, a potem – cóż za niespodzianka! – jeszcze raz odnaleźć recepturę miecza.

Gry cRPG - Galeria - Wiedźmin 3: Dziki Gon - Screeny

Mimo kilku wad Wiedźmin 3 to naprawdę udany tytuł. Jako recenzent nie mogę pominąć przeciętnego systemu walki, niewygodnego interfejsu czy pomniejszych wpadek technicznych, ale jako gracz uważam, że Dziki Gon to najlepsze, co spotkało fanów RPG od wielu, wielu lat. Żadna inna produkcja nawet nie otarła się o ten poziom emocji. Niebanalna fabuła, rewelacyjne, żywe postaci i absolutnie genialne dialogi na długo pozostaną w mej pamięci. Z jednej strony żałuję, że to już prawdopodobnie ostatnia komputerowa adaptacja książek Sapkowskiego, ale z drugiej nie mogę się już doczekać Cyperpunka 2077. Jest na co czekać, bo REDzi potrafią produkować gry, które stanowiłby perłę w koronie nie tylko Obsidianu czy Bethesdy, ale także świętej pamięci Black Isle.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.